15 listopada 2024

loader

Gościnnie, lecz nieprzesadnie

Flaczki tygodnia

GadzinowskiTrbuna

Kiedy armia polskich żołnierzy, strażników granicznych i narodowo- katolickich publicystów walczy na granicy białoruskiej z inwazją trzydziestu uchodźców-migrantów, ponad trzy miliony innych migrantów legalnie nabija polski PKB do rekordowych poziomów w Unii Europejskiej.
Połowa z nich to obywatele Ukrainy. Pracujących absolutnie legalnie. W polskich firmach i na własny rachunek. W pierwszej połowie 2021 roku zarejestrowanych było w Polsce 16 tysięcy ukraińskich podmiotów gospodarczych. Nie wszyscy Ukraińcy pracują jako sprzedawcy i sprzątaczki. Coraz więcej jest wysokiej klasy fachowców.
Tajemnicą poliszynela też jest, że oprócz tych legałów, dodatkowo kilkaset tysięcy obywateli Ukrainy pracuje tu nielegalnie, bo popyt na siłę roboczą w Polsce rośnie i rosnąć będzie.
Ukraińscy pracownicy nie zapominają o swoich rodzinach. W 2020 roku przetransferowali im ponad cztery miliardy euro. Trzykrotnie więcej niż Ukraińcy pracujący w Rosji. Do tego trzeba doliczyć nieprzeliczone pliki euro, które przejechały podczas przekraczania granicy.
Wszelkie znaki europejskiej ziemi dowodzą, że migrantów będzie nam przybywać. Choć państwo polskie nadal nie ma opracowanej, spójnej polityki migracyjnej.
II RP bis
Elity PiS lubią wskazywać II Rzeczpospolitą jako wzór. Zwłaszcza na tle „sowieckiej” Polski Ludowej. Tamta, „wzorowa” Rzeczpospolita była państwem wielonarodowym. Mniejszości stanowiły jedną trzecią jej ludności. Najwięcej było Ukraińców, bo 14 procent.
III Rzeczpospolita odziedziczyła strukturę ludności po monolitycznej narodowo Polsce Ludowej. W latach osiemdziesiątych szacowano, że może żyć u nas około miliona Polaków „ukraińskiego pochodzenia”. Zasymilowanych rzecz jasna, często w mieszanych narodowościowo rodzinach.
Gdyby przyjąć, że obecnie żyje w Polsce jeden zasymilowany ukraiński milion, wśród nich ponad 40 tysięcy obywateli deklarujących się jednoznacznie jako polska mniejszość ukraińska, i prawie dwa miliony nowych Ukraińców z ostatnich lat migracji, to mielibyśmy około siedmiu procent mieszkańców z ukraińskiego kręgu kulturalnego.
A ponieważ wszystkie prognozy demograficzne jednoznacznie przewidują wzrost zapotrzebowania na ukraińską migrację, to nietrudno sobie wyobrazić, że będziemy mieli niebawem i cztery miliony osiedlonych Ukraińców. Jeśli ich populacja przekroczy 10 procent ludności, to będą mieć liczne prawa gwarantowane im przez Unię Europejską.
Wizja Tryzuba nad koroną Orła Białego już dziś jawi się w czarnych snach elit PiS. Przypominają oni, że najważniejszą organizacją skupiającą polskich Ukraińców jest Związek Ukraińców w Polsce. Wydający tygodnik „Nasze Słowo”.
Elity PiS nie kryją swej niechęci do tego związku. Nie mogą zapomnieć,że liderzy mniejszości ukraińskiej w Polsce; Piotr Tyma, Miron Sycz, Mirosław Czech są politykami związanymi z byłą Unią Wolności, a teraz z Koalicją Obywatelską. Stąd organizacje zrzeszające polskich Ukraińców traktowane są przez elity PiS jako wrogie politycznie, narodowo i religijnie.
Mironowi Syczowi media PiSowskie wypominają przy każdej okazji, że jest synem działacza OUN i partyzanta UPA. Związek Ukraińców Polskich oskarżany jest też o krzewienie sympatii, nawet kultu, dawnej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz wizerunku UPA jako siły walczącej przede wszystkim ze Związkiem Radzieckim i jego powojennymi sojusznikami. Siły antykomunistycznej, a nie antypolskiej.
Nie mogą zapomnieć związkowi zaproszenia do Polski w 2018 roku ówczesnego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki na uroczystości upamiętniającej zbrodnię wojenną w Sahryniu. Dokonaną przez Armię Krajową na ukraińskich cywilach. Uroczystości odwracającej, ich zdaniem, uwagę opinii publicznej od ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu.
Czy napływ ukraińskich migrantów nie stworzy w przyszłości warunków do powstania silnej, lecz separatystycznej mniejszości narodowej dążącej do przyłączenia części polskiego terytorium do ukraińskiego państwa?
Jak spolonizować ?
Oczywiście takie rozważania mogą brzmieć kuriozalnie. Przynajmniej dopóki w Polsce żyje się lepiej niż w Ukrainie. Bardziej prawdopodobne, wyobrażalne mogą być socjalne protesty dyskryminowanych ze względu na narodowość ukraińskich pracowników. Protesty ze względu na dyskryminację religijną. Dyskryminację kulturową też.
Emigracje nie są nowym zjawiskiem. Znana jest prawidłowość, że pierwsza generacja emigrantów dba o swą poprawność polityczną. Nie wychyla się spoza swych środowisk. Ich dzieci starają się być super poprawne. Przyjmują język i kulturę nowej Ojczyzny. Buntują się zwykle wnuki przybyłych. Szukają korzeni, sięgają do kultury dziadków. Niekiedy radykalizują się.
Wiedzą o tym politycy PiS i próbują już stworzyć programy asymilacji dla przybywających emigrantów. Zawarte w nich propozycje analizują w mediach narodowo-katolickich.
Zręby takiej nowej polityki wobec Ukraińców niedawno przedstawił Maciej Pieczyński w artykule „Integrować Ukraińców” w prorządowym tygodniku „Do Rzeczy”. Ubolewa on tam,że choć przybyli tu Ukraińcy szybko integrują się, uczą polskiego języka, to nadal pozostają Ukraińcami.
Bo państwo PiS nie ma „programu polonizacji migrantów”. Asymilacji ich. A jak najskuteczniej spolonizować? Po PiSowsku. Kijem i marchewką.
Oto PiS propozycje: ”Trzeba zrobić wszystko aby opłacała się asymilacja. Czyli:nie przesadzać z kulturalną gościnnością. Język ukraiński nie powinien być przesadnie obecny w przestrzeni publicznej- nawet w biletomatach w komunikacji miejskiej.
Ale też błędem byłaby zbyt natrętna polonizacja, czy stygmatyzacja- im gorzej będą traktowani, im częściej wyzywani od „banderowców”, tym prędzej się do tej polskości zniechęca. A do polskości trzeba zachęcić, uniemożliwiając funkcjonowania w Polsce bez znajomości języka polskiego i poszanowania polskiej kultury. Gościnnie, ale bez przesady.”
Zdaniem elit PiS ukraińskim emigrantom od razu trzeba wyznaczyć granice ich pobytu. Po pierwsze nie dopuścić do „tworzenia się zwartych skupisk ludności ukraińskiej”.
Nie wolno dopuścić by mogli „stworzyć siłę polityczną, która będzie reprezentować ich interesy”.
W Niemczech jest popularne spostrzeżenie/ostrzeżenie: „Zaprosiliśmy robotników – przyjechali ludzie”.
Rządząca polską narodowo-katolicka prawica widzi w ukraińskich emigrantach jedynie pracowników. Roboty, które warto zaprogramować w polskim języku, bo wtedy łatwiej będzie się je obsługiwało. Cóż, takie „gościnne” traktowanie migrantów to tworzenie gleby dla przyszłych radykalizmów. Zaproszenie do buntu robotów.
Niestety po stronie polskiej lewicy też nie widać wysypu programów adaptacji, integracji i asymilacji dla pracowników zagranicznych. Polityk migracyjnych. To prawda, że lewica dzielnie walczy teraz o godność ludzką trzydziestki uwięzionej na białoruskiej granicy. Ale warto też dostrzec godność milionów emigranckich pracowników, którym już udało się tu wjechać.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Rząd znów zlekceważył związkowców

Następny

Ach ten XXI wiek

Zostaw komentarz