Hanna Gronkiewicz-Waltz uniknie odpowiedzialności za niestawienie się przed komisją weryfikacyjną badającą przekręty reprywatyzacyjne w stolicy. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił postanowienie mówiące o karze grzywny.
Prezydent Warszawy otrzyma również zwrot kosztów postępowania sądowego w wysokości 580 zł. Dlaczego temida okazała się łaskawa dla unikającej niewygodnych odpowiedzi polityczki? Sąd zwrócił uwagę, że w ustawie z 9 marca 2017 roku, dotyczącej usuwania bezprawnych decyzji reprywatyzacyjnych, wobec warszawskich nieruchomości, brakuje przepisu, który pozwalałby ukarać grzywną organ reprezentujący stronę lub opiekuna organu. „W obecnym stanie prawnym ewentualna grzywna mogła być nałożona tylko na stronę, czyli na m.st. Warszawę. (…) Prezydent m.st. Warszawy, ani tym bardziej piastun tego organu Hanna Gronkiewicz – Waltz, nie jest i nigdy nie była stroną postępowania w sprawie prowadzonej przed Komisją Weryfikacyjną” – czytamy w uzasadnieniu.
To jednak nie koniec. Szef komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki obwieścił już zamiar złożenia odwołania się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Przypomnijmy, że Hanna Gronkiewicz-Waltz ignorowała spotkania komisji jako strona postępowań, utrzymując przez kilka miesięcy, że komisja jest niekonstytucyjna. Złożyła również wniosek do NSA o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, akcentując, że w Polsce są obecnie dwa organy do spraw reprywatyzacyjnych – komisja oraz prezydent miasta – i w związku z tym nie ma możliwości, by prezydent był stroną w komisji. Naczelny Sąd Administracyjny wydał jednak wyrok niekorzystny dla niej, uznając, że kompetencje obu organów są w istocie zbliżone, chociaż nie są tożsame.W komunikacie zawierającym uzasadnienie podano, że warunkiem zaistnienia sporu kompetencyjnego jest zarówno materialnoprawna, jak też procesowa tożsamość sprawy. Po weryfikacji wniosków NSA stwierdził, że „wskazywana w nich sytuacja dotyczy dwóch różnych postępowań prowadzonych w ramach odrębnych kompetencji przypisanych przez ustawodawcę dwóm różnym organom, a zatem nie odnosi się do tej samej sprawy w znaczeniu procesowym” – czytamy w oświadczeniu. „Stąd też nie ma podstaw do kwalifikowania takiej sytuacji jako sporu kompetencyjnego w rozumieniu art. 4 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnym” – ogłosił NSA.