8 listopada 2024

loader

Hiena Roku 2017

Mój kandydat do tej „zaszczytnej” nagrody.

„Telewizja polska odbudowuje wspólnotę aksjologiczną narodu polskiego” – oświadczył przed niespełna rokiem prezes TVP Jacek Kurski, otoczony bałwanami, betlejemskimi królami, kolędowymi turoniami, choinkami, bombkami i innymi akcesoriami narodowo-świątecznymi. Jak się udała odbudowa?
Padły te słowa przy ulicy Woronicza, w bloku „B”, zwanym „pałacem Gargamela”, który jest emanacją gustu estetycznego architekta Czesława Bieleckiego, niedoszłego warszawskiego Herostratesa, niedoszłego burzyciela Pałacu Kultury. Było wtedy „raz na ludowo”, jak za dawnych lat. Było pisowsko w treści, narodowo w formie. Zainspirowani tak wysokim poziomem aspiracji prezesa TVP przyjrzyjmy się, na podstawie kilku przykładów, jak ową „wspólnotę aksjologiczną narodu polskiego” ludzie prezesa wprowadzali w życie w zbliżającym się do finału roku 2017.

W sosie własnym

Rozumiem najzupełniej, że skoro hordy pisowskie zajęły kluczowe pozycje w publicznej telewizji, to musiały swoje zagarnąć. Takie ich zbójeckie prawo. Skoro jednak TVP choćby tylko formalnie nosi miano telewizji publicznej, to nic by się nie stało, gdyby pozostawić politycznym oponentom choćby tylko maleńki skrawek telewizyjnego pola. Przecież nawet niechętne obecnej władzy stacje telewizyjne zapraszają do audycji rozmaitych pisowskich pyskaczy i dziennikarzy niezłomnych. Jednak ze strony TVP na taką przyzwoitość liczyć nie można. Owszem, taka n.p. TVP Info od czasu do czasu zaprasza kogoś z oficjalnej parlamentarnej opozycji, ale najczęściej stosowany schemat jest niezmiennie następujący, z grubsza biorąc: trzech – czterech (włącznie z prowadzącym audycję) zwolenników władzy kontra jednemu oponentowi, możliwie najmniej dolegliwemu, czyli słabemu polemicznie, względnie odpowiednio koncyliacyjnemu. Uczciwy deal, nieprawdaż? Ale już taki Jan Pospieszalski uważa, że Jedynkowe „Warto rozmawiać” – z nielicznymi wyjątkami – wyłącznie w gronie własnej ferajny (inna sprawa, że to wątpliwy honor być jego gościem), a Anita Gargas wystarcza głównie sama sobie do pielęgnowania własnych obsesji w „Magazynie śledczym”. Na dokładkę, wspomniana wcześniej TVP Info stała się okienkiem transmisyjnym rozmaitych celebr – a to jakiejś mszy z udziałem (Pierwszego) Obywatela Dudy, a to pogrzebu jakiegoś biskupa, a to jakiegoś capstrzyku poświęconego „bandytom przeklętym”, a to jakiemuś uroczystemu ogłaszaniu kolejnego sukcesu władzy. Michał Rachoń, sławetny niegdyś paryski, prowokacyjny „kondom” (w takiż bowiem strój był przybrany) zakłócający przed laty wizytę Aleksandra Kwaśniewskiego nad Sekwaną co prawda stosuje parytet polityczny swoich gości w „Woronicza 17”, ale u już bliźniacy Karnowscy swój „Salon dziennikarski” uprawiają wyłącznie w sosie wzajemnej adoracji uczestników.

Wolski puka „Wiadomościom” spod dna

A jednak jest pozycja, która o co najmniej dwie głowy bije to koszmarne tło. To główne wydanie „Wiadomości” o 19.30, dzieło – w pierwszym rzędzie – redaktor Marzeny Paczuskiej, kilka miesięcy temu zastąpionej przez redaktora Klaudiusza Pobudzina. Frontową służbę propagandową tworzą tu: Danuta Holecka (także autorka niedawnego, skrajnie lizusowskiego wywiadu z prezesem PiS), Michał Adamczyk (oburzająco nieobiektywny i napastliwy wobec oponentów władzy jako prowadzący program „Bez retuszu”) i Krzysztof Ziemiec (typ propagandzisty light, słaboobjawowy). Robione przez nich „Wiadomości”, to kuriozum co się zowie, to coś, czego Polska jeszcze nie widziała (za życia Stalina nie było jeszcze „Dziennika Telewizyjnego”), za to widzi na co dzień Korea Północna (Holeckiej brakuje tylko przystrojenia w gustowne kimono znane z głównych wiadomości telewizji Phenian, a i ekspresją entuzjazmu śmiało nawiązuje rywalizację z tamtejszą, sławną prezenterką). Dziwię się zwłaszcza wspomnianej trójce prezenterów (bo oni dają swoje twarze, a twarz ma się tylko jedną), że nie mają wstydu by współtworzyć tego propagandowego, pokracznego potworka pisowskiej propagandy. Żeby w tym uczestniczyć, trzeba nie mieć za grosz zawodowego szacunku dla samego siebie. To nieporównywalnie gorsze niż „DTV” w stanie wojennym, gdyż tamta audycja przynajmniej od propagandy sukcesu była wolna, jako że po prawdzie sukcesu nie było, a władza miała same kłopoty i ani grama słodyczy. Obecne, pisowskie „Wiadomości” chodzą po takim dnie, że nawet nikt nie puka od dołu. Chyba, że za pukanie od dołu uznać ubiegłoroczną szopkę sylwestrową autorstwa między innymi dyrektora telewizyjnej Dwójki Marcina Wolskiego ( a także twórcy i uczestnika obciachowej, gdy chodzi o poziom kpiny, stałej audycji „W tylewizji”), którego biografia, doprowadzona do naszych dni godna jest umieszczenia w przegródce tematycznej „z życia glist”.

Mój kandydat kolegialny

Na zakończenie tego, z konieczności wybiórczego, przeglądu szlaków „odbudowy narodowej wspólnoty aksjologicznej”, wysuwam pewną kandydaturę do pewnej znanej i cenionej (choć niekoniecznie przez nagrodzonego) nagrody. Wiem, że tytuł „Hieny Roku” przyznawano dotąd poszczególnym dziennikarzom. Tym razem proponuję jednak uczynienie wyjątku. Po długim i rzetelnym namyśle zgłaszam bowiem swoją propozycję przyznania tej nagrody zespołowi „Wiadomości”.

trybuna.info

Poprzedni

Szyszko radzi jak truć

Następny

Nastąpi proces zobojętnienia i przyzwolenia