U MNIE NA DZIELNICY. Trzej czempioni obciachu narodowego, prezes TVP, czyli Audiowizualnej Pisowskiej Szczujni Propagandowej Jacek Kurski, szef TVP2 Marcin Wolski i Król Chałturników Estradowych Polskich Jan Pietrzak dali właśnie wspólny koncert. I to na mojej Pradze Północ.
Maczał w tym palce także pisowski burmistrz dzielnicy, Wojciech Zabłocki jako współorganizator spędu. Okazją była nadchodząca noc świętojańska w imieniny Jana, a tym samym pana Janka. Imprezę transmitowała TVP, a także Polskie Radio, w związku z czym na estradzie pojawił się też Jacek Sobala, szef tej akustycznej sekcji Pisowskiej Szczujni Propagandowej.
Pan Janek jak zwykle dał popis obciachu kabaretowego, serwując widowni czerstwe, chałowate dowcipy o blondynkach („o brunetkach nie będzie, bo to byłby antysemityzm”), o Baracku Obamie („po Białym Domu, czarny barak”). Wszystkie dowcipy Pietrzaka były w jego tak dobrze znanym, knajackim stylu, przypominającym zachowania namolnego, podpitego i spoconego wujka. Taki jegomość, proszony czy nieproszony, serwuje na imieninach czy na weselu swoje wszystkim znane od lat, przaśne i sprośne dowcipasy. Większość z nas przynajmniej raz spotkała na imprezie takiego wujka. W przerwie między dowcipami, pan Janek zapiewał, oczywiście patriotycznie. W tych pieniach wsparł go niejaki Ryszard Makowski, który wykonał kuplet „Hejt, hejt sokoły, omijajcie, co piszą matoły”. Ciekawe czy miał na myśli także hejt pisowsko-prawolski, który w sieci zdecydowanie nad innym dominuje, co widać gołym okiem, bez badań statystycznych. W dowcipach jednak i pana Janka i pana Ryśka przebił znany dowcipniś, kosooki Marcin Wolski, koszmarny grafoman, czołowy komentator programu TVP Info „W tylewizji”, geniusz obdarzony bożym darem płodzenia w ilościach hurtowych rozmaitych wierszyków, skeczyków, kuplecików i fraszek, od słuchania których zęby bolą a uszy puchną ludziom o elementarnym smaku estetycznym. On też coś bełkotał z estrady o „lesbach”, „gejach”, „postępakach” i „kebabach”. Zwerbowano też grupkę młodzieży narodowej, która zaśpiewała, że „Kopacz zakopie, Schetyna zaryczy, Mucha zaśpiewa o puczu co padł, a bufetowa już leży i kwiczy”. Na tym tle niezbyt wyszukany repertuar diskopolo Zenka Martyniuka, którego Kurski wprowadził do telewizji publicznej w minionego Sylwestra jako nowego koryfeusza muzyki narodowej, nieomal nowego Moniuszkę – jawi się jako sztuka wysokich artystycznych lotów.
W czasie koncertu mistrz Jan doznawał licznych aktów hołdu ze strony zebranych imprezowiczów. Kurski chełpił się, że przywrócił mu należne miejsce w narodowej telewizji i dziękował za powiew „radości i wolności” po ponurych mrokach poprzednich rządów. Sobala natomiast próbował pocałować pana Janka w rękę, przed czym ten Wieki a Skromny Mąż skutecznie się obronił. Udatną całość zakończyło wspólne odśpiewanie kiczu wszechczasów: pieśni „Żeby Polska była Polską”.
Cieszy ten kolejny kulturotwórczy akt misji Telewizji Polskiej SA. Zważywszy przy tym, że Teatr Telewizji już chyba definitywnie zdechnie albo pozostanie w formie szczątkowej w liczbie trzech-czterech spektakli rocznie, najlepiej poświęconych wyłącznie żołnierzom wyklętym, proponuję poniedziałkową lukę po największej niegdyś scenie narodowej wypełniać twórczością Pietrzaka, Wolskiego, Makowskiego, także prozą Rafał Ziemkiewicza i innych wielkich artystów-wieszczów PiS. Podczas tego upojnego przedsobotkowego koncertu pokazali jednocześnie i niebotyczną skalę swych talentów i niezmierzone przestrzenie swego patriotyzmu.
Tym zaś wszystkim, który uważają powyższy tekst za lokalny, warszawski, stołeczny, a nawet praski, pragnę wyprowadzić z błędu. Nie ulega wątpliwości, że pan Janek, będzie niebawem grasować ze swoimi koncertami, pod patronatem kulturotwórczej TVP, po całym kraju.