7 listopada 2024

loader

Jak Orlen okradał Polaków?

fot. orlen

Pod koniec 2022 r. kierowcy w całej Polsce ustawiali się w kolejkach na stacjach paliw, chcąc zdążyć przed noworoczną podwyżką VAT-u, która miała wywindować ceny benzyny, oleju napędowego i LPG. Jak się okazało – niepotrzebnie – informuje portal money.pl. W 2023 r. ceny na stacjach PKN Orlen są takie same jak w grudniu ubiegłego roku. Czy państwowy koncern celowo zarabiał na kierowcach? Zdaniem ekspertów rządzącym pomogła sytuacja rynkowa.

W niedzielę na stacjach Orlenu ceny były niemal takie same jak w ostatnich dniach 2022 roku. Rzecz w tym, że wraz z nadejściem 2023 r. wzrosły podatki od paliw. Od niedzieli podniesiono stawki akcyzy i opłaty paliwowej. Już samo przywrócenie dotychczasowego poziomu VAT-u powinno podbić cenę detaliczną paliw o co najmniej 1 zł za litr.

Tymczasem 1 stycznia na stacjach wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Kierowcy, którzy nie zdążyli zatankować auta w sylwestra, zobaczyli takie same ceny jak pod koniec 2022 r. U niektórych widok ten wywołał oburzenie. Pojawiły się pytania, czy Orlen w ubiegłym roku celowo nie zawyżał marży, zarabiając tym samym na polskich kierowcach w jeszcze większym stopniu.

Przypomnijmy, że od stycznia 2023 r. do cen paliw ponownie doliczany jest VAT według stawki 23-procentowej, którą w lutym 2022 r. obniżono do 8 proc. Tymczasem ostatecznie do żadnych podwyżek nie doszło, za to już w ostatni dzień roku Orlen obniżył hurtowe ceny paliw aż o 12 proc.

“Rządzącym pomogła sytuacja rynkowa. Ceny na światowych rynkach hurtowych spadały od dłuższego czasu, zarówno w przypadku ropy, jak i diesla, co ułatwiło rządzącym zadanie. Na razie jest to więc całkiem udany ruch, bo udało się uniknąć zdenerwowania społecznego, które mogłoby się pojawić, gdyby ceny paliw nagle wrosły” – mówi money.pl jeden ze współpracujących z płockim koncernem analityków, który chce zachować anonimowość.

Orlen tłumaczy się

Do obecnego zamieszania związanego z poziomem cen na stacjach w 2023 r. odniósł się PKN Orlen. Adam B. Czyżewski, główny ekonomista koncernu mówi, że poziom cen detalicznych paliw musi odzwierciedlać ich podaż. Dodaje także, że nie ma miejsca na obniżki cen, dopóki podaż jest ograniczona.

“Zarzuca się nam, że skoro obniżyliśmy cenę 30 grudnia, to mogliśmy to zrobić wcześniej. Nie mogliśmy, bo sytuacja na rynku jest taka, że doprowadzilibyśmy do kolejek na stacjach. A teraz cena detaliczna nie spadła, ponieważ nadal nie ma miejsca na jej spadek ze względu na ograniczoną podaż” – tłumaczy Czyżewski.

Jak podkreśla, dla konsumenta liczą się ceny detaliczne, to te ceny determinują popyt na paliwa, i muszą uwzględniać otoczenie rynkowe. – Utrzymywanie ceny na poziomie gwarantującej zbilansowanie popytu z podażą to świadoma polityka na całym świecie, nie tylko Orlenu – wyjaśnia.

Czyżewski przytoczył przykład Węgier, gdzie ceny przez wiele miesięcy były zamrożone na zbyt niskim poziomie, co spowodowało realne braki paliw na stacjach, a Węgrzy musieli jeździli tankować na Słowację. „Niedawno cena na Węgrzech została uwolniona i jest jedną z najwyższych w Europie. Brak paliw dał się odczuć we Francji w październiku 2022 r. Wtedy – w wyniku strajków – podaż nie nadążyła za popytem. Problem braku paliw stał się bardzo ważnym tematem politycznymi i społecznym” – podkreślił. Na Węgrzech podaż okazała się niewystarczająca w warunkach zwiększonego popytu, wywołanego właśnie obniżeniem ceny – zaznaczył główny ekonomista PKN Orlen.

Woźniak protestuje

Do sprawy odniósł się Piotr Woźniak, były minister gospodarki i były prezes PGNiG za czasów rządu PiS. Ocenił, że „mamy do czynienia z duopolem”. Zastanawiam się, jak długo to potrwa. Spodziewam się bardzo rychłej podwyżki – powiedział w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24. „Okazuje się, że ceny hurtowe paliw zostały obniżone na przełomie roku przez obie firmy quasi-konkurujące ze sobą, to znaczy Saudi Aramco w stacjach Lotosu (…) i Orlen zrobiły to samo”. 

– To oczywiście pachnie z daleka zmową cenową – dodał Woźniak. Jego zdaniem to powinien zbadać Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Pytany, czy wierzy w tłumaczenia Orlenu, że wtedy, gdy ceny paliwa były niższe niż przed lutowym szokiem, musiał regulować popyt krajowy i europejski, bo gdyby obniżył ceny do poziomu, za jaki płacił za paliwo, to przyjechałaby do Polski cała Europa i paliwo wykupiła, a w dodatku Polacy także zaczęliby go zużywać więcej, a Orlen nie byłby w stanie tego paliwa dostarczyć, Woźniak odpowiedział, że nie. 

– To mi przypomina myślenie z samego środka PRL, gdy najwyższym dobrem był towar – dodał. 

Podkreślił, że „wszystkie firmy powinny działać dla zysku”. – Jeśli są w stanie odnosić zysk, to z każdej większej sprzedaży (…) powinny odnosić zyski i się z tego cieszyć, a nie psioczyć, że im zabraknie towaru na sprzedaż. Jeśli zabraknie, nie nadają się do tego, żeby prowadzić biznes – dodał Woźniak.  W ocenie Woźniaka „mniej więcej od połowy zeszłego roku” mieliśmy do czynienia z zawyżaniem cen. Dodał, że wtedy ceny ropy surowej „systematycznie spadały”. – Oczywiście to nie był spadek liniowy – zaznaczył. Dodał, że „byliśmy w trendzie spadkowym, co by oznaczało, że ceny powinny raczej spadać niż rosnąć od czerwca”. 

Odniósł się także do słów głównego ekonomisty PKN Orlen Adama B. Czyżewskiego. Woźniak ocenił, że Czyżewski „chodzi dookoła tematu”. – Pierwszy raz słyszę, żeby jakiegokolwiek sprzedawcę obchodziły kolejki przed jego ladą – powiedział. – Nie jestem zwolennikiem wysokich cen, bo nie, natomiast oczywiście ceny powinny się kształtować nie na podstawie dyktatu monopolu, tylko na podstawie równowagi podaży z popytem. To jest wyznacznik równowagi rynku – mówił Woźniak. 

– Jeżeli chodzi o zawyżanie cen lub zaniżanie zbytnie, to od tego są instytucje państwa, które powinny na to reagować. Na wezwanie złożone przez polityków, firmy, albo (…) mają również mandat działalności samodzielnej, na przykład UOKiK może to zrobić sam niepytany przez nikogo o zdanie, ani nieproszony – wyjaśnił. Jego zdaniem UOKiK powinien to zbadać. – Jeżeli teraz to zbada na wezwanie złożone przez kogoś innego, to będziemy mieli pełny obrazek, ale to nie jest wystarczające. Interwencja UOKiK na ogół jest dobrym zimnym prysznicem dla firmy, żeby nie stosowała zmów (cenowych – red.) – powiedział.

W ubiegłym roku grupa Orlen zanotowała najwyższe wyniki w swojej historii. Po trzech kwartałach miała ponad 19 mld zł zarobku netto. Z kolei przychody ze sprzedaży grupy PKN Orlen wyniosły w III kwartale 2022 r. blisko 73 mld zł wobec 36,4 mld zł rok wcześniej. Opozycja podejrzewa, że działania prezesa Orlenu odbywały się na polecenie, a przynajmniej za zgodą czołowych polityków PiS, którzy zyskali na tym procederze, gdyż rekordowe zyski spółki skarbu państwa, jaką jest Orlen, trafią do budżetu i będą wykorzystane do promocji partii rządzącej.

Do sprawy odniósł się poseł Lewicy Tomasz Trela na konferencji prasowej pod stacją benzynową koncernu.

„Cuda niby rzadko się zdarzają, ale u pana prezesa Obajtka nadwyraz często. Pan Daniel Obajtek pod koniec roku zapowiedział, że ceny nie wzrosną, mimo tego, że wzrósł VAT na paliwa o 15 punktów procentowych. I rzeczywiście ceny nie wzrosły. Pewnie w normalnej sytuacji każdy Polak, każda Polka powinna być wdzięczna i zadowolona, ale nie! Dlatego, że pan prezes Obajtek, z grupą z PiS, oszukiwali Polki i Polaków w roku 2022. Ja pamiętam, jak wielokrotnie w Łodzi, w Warszawie, Lewica organizowała konferencje prasowe na temat marż paliwowych. Mówiliśmy, że marże można zamrozić, marże można obniżyć. Mówiliśmy, że marże powinny być w czasie kryzysu wyregulowane rozporządzeniem albo ustawą. Wtedy wychodził pan prezes Obajtek i mówił, »my na paliwach nic nie zarabiamy, my na paliwach, tak na dobrą sprawę, nie zarabiamy, ale też nie tracimy« i co się okazało? Okazało się, że Daniel Obajtek i PiS na jednym litrze paliwa w roku 2022 łupili Polki i Polaków. Dokładnie jedną złotówkę na każdym litrze” – podkreślił poseł Tomasz Trela.

„To jest skrajna nieodpowiedzialność, skrajna niekompetencja i to jest dziadostwo w wykonaniu rządu Prawa i Sprawiedliwości, bo kiedy ludziom było ciężko, kiedy ludzi dotknął kryzys, kiedy mogli płacić mniej, tak naprawdę płacili więcej. Dlaczego? Dlatego, że Orlen, najprawdopodobniej na polecenie polityczne, zarabiał krocie, zarabiał miliony, zarabiał miliardy na tym, że Polki i Polacy płacili więcej. My dzisiaj składamy wniosek o kontrolę do Najwyższej Izby Kontroli” – dodał poseł Lewicy.

Kolejnym dowodem na manipulowanie cenami paliw przez rząd PiS i prezesa Orlenu, jest – zdaniem Lewicy – różnica w średniej cenie za 1000 litrów benzyny w Polsce i Unii Europejskiej. 1000 litrów benzyny bez podatków kosztowało średnio w Polsce 950 euro, podczas gdy w Unii Europejskiej cena ta kształtowała się na poziomie 849 euro. Podobnie sytuacja wyglądała z ceną hurtową za benzynę, która w Polsce była średnio o 70 groszy wyższa niż w Niemczech.

„Przez ostatnie miesiące Orlen dokonywał łupienia Polaków tak, żeby jak najwięcej odprowadzić do kasy państwa i dzisiaj nic się nie zmieniło, bo marże Orlenu zamieniono na podatek” – podsumował Trela.

tr/pap/money.pl/pmp/tvn

Redakcja

Poprzedni

Najważniejszy pokój

Następny

O odbudowywaniu demokracji – propozycje dla opozycji