6 listopada 2024

loader

Jezus dostałby w Polsce wpierdol

Wigilijna, „czarowna” noc na warszawskim Mokotowie nie należała do najspokojniejszych. Po pasterce grupka podpitych chłopaków szła osiedlem głośno śpiewając. Świadkowie mówią, że to były kolędy, w dostępnych relacjach prasowych potwierdzenia „kolędowania” nie znajdujemy. Jakoś jednak „na czuja” bliżej nam w tej opowieści do kolędowania właśnie niż do śpiewania religijnie obojętnego. W każdym razie wycie (podobno) nie spodobało się innej grupie, która postanowiła zaprowadzić ciszę nocną. W wyniku „zaprowadzania” młodzieńcy pocięli się i pokłuli – policja zabezpieczyła cztery noże. (Jak wiadomo na pasterkę lepiej pójść wyposażonym, żeby nie wracać bezbronnym). Kilku wylądowało w szpitalu, jeden zmarł, większość żywych trzeźwiała. Reszta w rozmodlonym nastroju bezpiecznie wróciła do domów.

[…] Polskie święta to podobno czas spokoju, A przynajmniej chcielibyśmy żeby tak było, co można usłyszeć podczas składania życzeń. „Spokojnych” występuje obligatoryjnie obok „zdrowych” i „wesołych”. Polacy oczekują w te dni wytchnienia, wyhamowania tempa i uspokojenia nerwów. W praktyce jest to jednak trudne to realizacji. Zanim przyjdzie pora na łamanie opłatków i wymianę prezentów, trzeba przetrwać istne piekło uwijania się w kuchennym ukropie, godzin spędzonych w supermarketach przy kakofonicznych rytmach kolęd i poszukiwania prezentów dla bliskich, którym przecież musimy sprawić przyjemność. W efekcie jedyną drogą do osiągnięcia pożądanej wigilijnej nirwany jest filiżanka melisy lub tabletka hydroksyzyny.
Święta to podobno również czas, który spędzamy z bliskimi. Tak bowiem w polskiej kulturze nazywamy rodzinę i spowinowaconych. Podobno tęsknimy za nimi przez cały rok i z uśmiechem odnotowujemy ich obecność. Cieszymy się i mówimy, że tęskniliśmy. Czy są to jednak autentyczne emocje czy tylko forma realizacji oczekiwań związanych z pewną tradycją? Jestem przekonany, że wielu z nas kocha i szanuje osoby, z którymi spędzamy wigilię. Inni jednak robią to by sprawić komuś przyjemność bądź nie sprawić przykrości; dla jeszcze innych jest to przymus, z którym nie potrafią sobie poradzić. Trudno więc uczciwie mówić o bliskości.
Mówi się także, że z okazji świąt wybaczamy sobie stare krzywdy. Podobno nawet najbardziej zawzięci wrogowie zawieszają wojenne topory. Ile jest w tym prawdy? Pewnie niewiele. Owszem, urzekające pojednania z pewnością się zdarzają. Trudno źle oceniać ludzi, kiedy dążą do porozumienia. Często są to jednak to tylko słowa. Kwintesencją fałszu świątecznego wybaczania jest rytuał dzielenia się opłatkiem, przez wielu najbardziej znienawidzony ze wszystkich obrzędów. Oprócz sztampowych uprzejmości i niewiele znaczących frazesów, podczas „przełamania” można też solidnie przygadać drugiej osobie. „Życzę Ci żebyś wreszcie zmądrzał” – mówi tatuś do syna. „Mam nadzieję, że do następnej gwiazdki nauczysz się szacunku do bliskich” – strofuje matka swoją córcię. „Przestań pić, wujku” – słyszy pan z czerwonym nosem.
Święta to również czas, w którym wspominamy pana Jezusa. Polskie rodziny wykonują w związku z tym szereg czynności, które znajdują odniesienia do jego życia i twórczości. Deklaratywnie powinniśmy być dobrzy i przyjaźni wobec najbliższych, a także udzielić pomocy obcym, którzy jej potrzebują. Dlatego na wielu stołach pozostawia się jedno wolne miejsce – na wypadek gdyby zbłąkany wędrowiec zapukał do drzwi. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Polacy o wartościach jezusowych nie wiedzą prawie nic, a pojawienie się Innego byłoby dla nich koszmarem. Gdyby gwiazdka z nieba skierowała Józefa z Maryją na Polskę, byłby to najgorszy z możliwych azymutów. Zamiast trzech króli mogliby liczyć na wizyty trzech karków z „celtykami” na bluzach. Próbując znaleźć schronienie w pustostanie, spotkać zatroskanego obywatela, który w patriotycznym odruchu denuncjowałby „ciapatych” władzom, załatwiając im tym samym deportację. Małemu Jezuskowi może pozwolono by nawet zostać, jednak za kolor skóry dostałby po mordzie najpóźniej w podstawówce. Taka to magia polskich świąt.

trybuna.info

Poprzedni

W 49 dni dookoła świata

Następny

Gascoigne narozrabiał