Można powiedzieć, że zamieszczona powyżej lista wypłat rządowych z kościelnym przeznaczeniem jest swoistą specyfikacją PiS-owskiego poddaństwa. Jest dopełnieniem, znanych z Internetu, zaślinionych dziękczynień pod adresem Radia Maryja, złożonych u stóp ojca Rydzyka w imieniu premier Beaty Szydło, przez szefową jej Kancelarii, Beatę Kempę. I zapewnień, że rola kościoła w państwie jest wielka i niepodważalna, składanych osobiście przez Prezesa na jasnogórskich wałach. Niestety, choć oni się kompromitują, to my za to płacimy – co widać.
Pomijam wydatki opisane, jako podwyżki dla urzędników i posłów. Od lat każda partia idąc do władzy wypomina urzędnikom, że są suto opłacanymi darmozjadami. Tymczasem -choć bez urzędników państwo nie działa, urzędnicze pensje w czasie rządów Tuska były wiecznie zamrożone. Owszem – dżentelmeni i damy pożywiający się u „Sowy i Przyjaciół”, to też byli „urzędnicy”, ale, co oni mieli wspólnego z referentem, specjalistą, czy naczelnikiem w jakiś urzędzie gminnym, czy powiatowym?
Również wytykanie posłom, że „dają sobie podwyżki”, jest nie w porządku. To prawda, że poziom posłów jest z kadencji na kadencję gorszy – w myśl kopernikańskiej zasady, że gorszy pieniądz wypiera lepszy, ale też – jeśli chodzi o zasadę – poseł powinien być wolny od codziennych trosk, by mógł zająć się zdejmowaniem trosk z pleców współobywateli. Owszem – moglibyśmy wymienić wielu parlamentarzystów, których umiejętności, wiedza ani kultura osobista żadną miarą nie predestynują do gratyfikacji za pracę, której istoty często nie rozumieją, ale to nie ich wina. Trzeba było wybrać lepszych, a nie takich na obraz i podobieństwo własne…
Jednak nawet z tym zastrzeżeniami, tzn. bez doliczania podwyżek dla urzędników i posłów, same tylko wydatki na kościół i smoleńską fobię i tak prawie pięćdziesiąt razy przekraczają sumę, która uczyniłaby pracę pielęgniarek godną poświęcenia i posłannictwa, którego wymaga ich zawód.
W „placówce zdrowia”, w której i nam przyszło się leczyć, często widzimy licznych, dobrze opłacanych księży kapelanów, którzy biegają po gabinetach zabiegowych i bez kolejki, za „Bóg zapłać”, badają sobie, co tylko mają do zbadania… Czy w czasie minionego strajku pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka słyszał ktoś głos jakiegokolwiek księdza, który ująłby się za nimi? Bliższa ciału koloratka niż pielęgniarski czepek. Pielęgniarki nie są zadowolone z porozumienia, na które musiały się zgodzić. Ale same panie widzą, że pieniędzy rząd PiS naprawdę nie ma – miał duże wydatki.