Pewna szczecińska firma wypuściła na rynek kije bejsbolowe ozdobione różnego rodzaju emblematami patriotycznymi. Z całą pewnością nie są one przeznaczone do uprawiania sportu.
Nie od dziś wiadomo, że w Polsce kije bejsbolowe nie służą do uprawiania tego sportu, mimo iż są najczęściej kupowane przez ludzi, którzy określają siebie mianem kibiców, choć bardziej pasuje do nich określenie „kibole”. A to dlatego, że bywają oni na stadionach niekoniecznie w celu kibicowania tej czy innej drużynie, ale po to, by ćwiczyć tam specyficzne formy walki, zwane „ustawkami”. Do pewnego momentu główną aktywnością kiboli było urządzanie bitew między konkurującymi ze sobą grupami Przy czym nie były to, modne ostatnio, rekonstrukcje historyczne.
Żołnierze mafii
Jeszcze w latach 90. XX w. środowiska te zostały zagospodarowane przez rozkwitające wówczas grupy przestępcze, które werbowały z nich swoich „żołnierzy”, czyli osiłków, których zadaniem było fizyczne rozprawianie się np. z niepokornymi klientami. Zastraszanie, wymuszanie haraczy, pobicia a nawet zabójstwa – to był główny zakres ich działalności. Ci nieco bardziej inteligentni zajmowali się też rozprowadzaniem narkotyków oraz środków przeznaczonych dla sportowców, które mają zwiększać ich możliwości fizyczne (odżywki), później zaś i dopalaczy. Owi nabuzowani testosteronem młodzieńcy – bo najczęściej są to młodzi mężczyźni – w przerwach pomiędzy wzajemnym zwalczaniem się na stadionach czy poza nimi, większość czasu spędzają na siłowniach, gdzie doskonalą swoją sprawność fizyczną, „budują masę” (za pomocą wspomnianych odżywek oraz sterydów) oraz „rzeźbę”, aby nadać sobie o męskiego – w ich mniemaniu – wyglądu.
Z czasem owi wielbiciele tężyzny fizycznej zaczęli być zagospodarowywani przez środowiska skrajnej prawicy, która – podobnie jak gangsterzy – stwierdziła, że będą one dobrym źródłem „żołnierzy”, przeznaczonych do bezpośredniego, fizycznego rozprawiania się z tymi, których uznano za wrogów politycznych. Obecnie są to „wrogowie ojczyzny”. To ostatnie określenie jest bardzo pojemne i bywa co i rusz rozszerzane. „Wrogami ojczyzny” są więc m.in.: niekatolicy, niehetoreseksualiści, środowiska lewicowe i wolnościowe, wegetarianie, ludzie o ciemniejszej karnacji itp., słowem – wszyscy, którzy nie mieszczą się w stereotypie „Polaka-katolika”.
W obu przypadkach kije bejsbolowe od dawna są wykorzystywane przez kiboli i „patriotyczną młodzież” jako powszechnie dostępna broń, na którą nie jest potrzebne pozwolenie. Nie służą one do bejsbola, który w Polsce do dzisiaj pozostaje raczej marginalną dziedziną sportu. Służą one do bicia, a nawet zabijania. Nie jest przypadkiem stary żart o tym, że o ile co roku sprzedaje się kilkanaście tysięcy kijów bejsbolowych, to nie odnotowano sprzedaży piłeczek do uprawiania tego sportu. W Polsce bowiem za ich pomocą nie odbija się piłeczek, ale obija głowy przeciwników.
Młodzież wyklęta
Kilka lat temu środowiska uzbrojone w kije bejsbolowe, wyżywające swoje frustracje w kibolskej bądź gangsterskiej rywalizacji zostały częściowo przejęte przez środowiska narodowców, a w tych z kolei swoją nadzieję dostrzegli politycy Prawa i Sprawiedliwości. Skutki przeorientowania kiboli na „postawy patriotyczne” możemy oglądać od końca 2010 roku, kiedy odbył się pierwszy duży Marsz Narodowy na ulicach Warszawy. Następne tego rodzaju imprezy gromadziły i gromadzą coraz więcej młodzieży. Zwłaszcza tej, która nie odnajduje się w obecnej, kapitalistycznej rzeczywistości.
Odkryci przez skrajną prawicę „żołnierze spod stadionów” są w ostatnim czasie kształtowani przez propagandę historyczną w wykonaniu PiS. Nie są już sfrustrowanymi młodzieńcami, których roznosi testosteron i którzy nie mogą znaleźć sobie zajęcia. Są „patriotami”, „prawdziwymi Polakami”, gotowymi naparzać się w imię podsuniętych im haseł i ideologii. Bez względu na to, że ich znajomość historii ogranicza się do haseł o „żołnierzach wyklętych”, których działalność – zarówno ta w czasie wojny jak i późniejsza – została sprowadzona do rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi z lewicy.
Żołnierze przejęci
Ostatnio owa „młodzież wyklęta” – już nie pospolici przestępcy, a „patrioci” – jest zagospodarowywana przez PiS. To właśnie te środowiska, zarówno kibolskie, jak i nieco bardziej obrobione ideologiczne grupy skrajnej prawicy – mają stać się częścią Obrony Terytorialnej. O ile wcześniej działali oni w ramach różnego rodzaju organizacjach skrajnej prawicy, takich jak Obóz Narodowo-Radykalny czy Narodowe Odrodzenie Polski, funkcjonując niekiedy na granicy prawa bądź to prawo łamiąc, o tyle od pewnego czasu mogą oni czuć wiatr w żagle, czyli przyzwolenie dla swoich postaw i działań ze strony obecnego prawicowego rządu.
Posługujący się kijami bejsbolowymi młodzieńcy dostali ofertę przystępowania do organizowanej przez polskie władze Obrony Terytorialnej. A garną się do niej masowo. Nic dziwnego, skoro szef Ministerstwa Obrony Narodowej, Antoni Macierewicz, zaoferował im po 500 zł miesięcznie za weekendowe kursy posługiwania się bronią. Chodzi o prawdziwą broń, a nie noże, maczety i kije bejsbolowe, z jakich korzystali dotychczas. Dodatkowo, mogą się oni czuć dowartościowani jako „zdrowa tkanka narodu”, bo taki przekaz płynie do nich od obecnej władzy.
Patriotyczna moda
Pomysł szczecińskiej firmy, żeby produkować kije bejsbolowe ozdobione „patriotycznymi” emblematami jest adresowany właśnie do tej grupy odbiorców. A tych nie brakuje, zwłaszcza w regionach objętych strukturalnym bezrobociem, a co za tym idzie – zrozumiałą frustracją młodzieży, która nie widzi dla siebie perspektyw ani nie ma chęci bądź możliwości wyemigrować „za chlebem” do innych krajów Unii Europejskiej.
Na tych kijach bejsbolowych naklejono symbole, uznawane za patriotyczne. Jest tam zarówno Mały Powstaniec, jak i znak Polski Walczącej, a także symbole „żołnierzy wyklętych”. Nie ulega wątpliwości, że kije te nie będą służyły grze w bejsbol. Czy ktoś zechciałby odbijać piłeczkę wizerunkiem Małego Powstańca z 1944 r.? Nie sądzę. Ale już obić nim tego, kogo uzna się za wroga politycznego, bardziej uchodzi. Wszak celem jest rozprawienie się z „wrogami ojczyzny”, a tym należy przywalić tak, aby mieli świadomość, jakie pobudki stały za pobiciem. Albo jakie preteksty.
Owe „patriotyczne kije bejsbolowe” cieszą się dużym wzięciem. Produkująca je firma wyczuła rynek. Podobnie, jak producenci „patriotycznych” ubrań z wizerunkami „żołnierzy wyklętych”, husarią, czy orzełkami, w których ostatnio chodzi coraz więcej młodych ludzi. Obecnie możemy kupić nawet bieliznę oraz pościel ozdobioną tego rodzaju emblematami.
Profanacja i łamanie prawa
Sprawę „patriotycznych kijów bejsbolowych” nagłośniła była redaktor naczelna Radia dla Ciebie, Ewa Wanat na swoim profilu społecznościowym. Poinformowała, że sprawą wykorzystania wizerunku Małego Powstańca zainteresowała się rodzina autora pomnika, rzeźbiarza, Jerzego Jarnuszkiewicza – za naruszenie praw autorskich. Co więcej, prawnie można ścigać także umieszczenie na owych kijach i symbolu Polski Walczącej, bowiem od sierpnia 2014 r. jest on zastrzeżony. „Znak Polski Walczącej, będący symbolem walki polskiego narodu z niemieckim agresorem i okupantem podczas II wojny światowej, stanowi dobro ogólnonarodowe i podlega ochronie należnej historycznej spuściźnie Rzeczypospolitej Polskiej. (…) „otaczanie znaku Polski Walczącej czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej” – mówi wspomniana ustawa.
Bez względu na to, czemu miałyby służyć „patriotyczne kije bejsbolowe”, wykorzystanie na nich emblematów Polski Walczącej czy Małego Powstańca jest nie tylko złamaniem prawa, ale też profanacją symboli, które na nich widnieją. Podobnie, jak nadrukowywanie symbolu Polski Walczącej na majtkach czy poduszkach. Nabuzowani testosteronem „młodzi patrioci” zapewne nie zrozumieją tej niestosowności. Nie takie bowiem wartości przyświecają zarówno im, jak i ich mocodawcom. A biznes to po prostu biznes i dla niego nie ma żadnych świętości.