Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, niczym policja, też ogłosiła dobrą nowinę. Najniższa emerytura będzie wyższa! Już nie 882,56 gr., a całe 1000 złotych. Taka sama będzie w KRUS. Jeśli chodzi o pozostałe emerytury, to waloryzacja wyniesie w przyszłym roku 0,73 proc.
Każda inna reakcja na taką wiadomość niż radość jest niestosowna. Bo jakże nie cieszyć się, że najbiedniejsi będą nieco mniej biedni, że tym najbardziej potrzebującym choć trochę się poprawi? Komentowanie takiej decyzji, zwłaszcza niepochlebne, jest niegodne, po prostu. To, co, że ci, którzy pracowali po 40 lat, pokończyli studia, nie opuszczali pracy, nie chorowali, płacili regularnie składki teraz dostaną tylko 10 złotych więcej. Cieszą się, bo ci z najniższymi emeryturami, często dlatego, że nie pracowali, że przebomblowali życie, że nie widzieli potrzeby płacenia składek, mieli w nosie szkoły i awanse, będą dostawali teraz po 1000 złotych. Słusznie, jak najbardziej słusznie. Przecież wszyscy mamy równe żołądki!
Na szczęście ta sprawiedliwość dotknęła też znanych i popularnych niegdyś artystów, często okrutnie dotkniętych emerytalnie przez komunę. Oni jej śpiewali i dla niej tańczyli, a ona teraz odpłaca im dziadowskimi, głodowymi wręcz emeryturami. Skarżyli się już na to publicznie i pan Wodecki i pani Rodowicz, pan spod Budki Suflera, i wielu, wielu innych.
Już mieliśmy się wzruszyć, gdy odezwała się pani Zofia Czerwińska, aktorka charakterystyczna, odtwórczyni tysiąca ról, właścicielka biustu porównywalnego tylko z biustem Kaliny Jędrusik. Cóż ta pani Zofia powypisywała? „Skowyt pupilków, a wystarczyło płacić składki”… Tak powiedziała. (portal Na temat)
Emerytura Zbigniewa Wodeckiego wynika z tego, że lekkomyślnie nie płacił on składek… „To moi koledzy, lubię ich, ale w tej sprawie nie mam litości. Żadna z osób, które dziś narzekają na wysokość swojej emerytury nie napisała, ile w rzeczywistości zapłaciła składek przez te 40 czy 50 lat pracy. A przecież, aby wyciągnąć coś systemu, trzeba najpierw coś tam wpłacić. Ja na przykład jeszcze za komuny płaciłam wysokie składki. Dziś mam wysoką emeryturę. Wystarczającą zarówno dla mnie, jak i nawet dla mojego psa”. Narzekanie na ZUS stało się tak modne, jak bywanie na festiwalu gwiazd w Międzyzdrojach. Beata Tyszkiewicz, powiedziała, że ma 1080 zł., Jerzy Połomski 1500 zł miesięcznie, zaś Andrzej Rosiewicz podobno 590 zł. No to ta Czerwińska przypomina im, że w Polsce Ludowej piosenkarze i aktorzy korzystali z licznych przywilejów. Między innymi płacili symboliczne składki na ubezpieczenie emerytalne – od 14 groszy rocznie w latach 70. i 80. do 3,19 zł po podwyżce w 1989 roku. W latach 90. składka dla piosenkarzy wynosiła 1909,60 zł rocznie. Artyści płacili jednak ubezpieczenie, o ile w ogóle zadeklarowali działalność artystyczną.
– Jestem na emeryturze twórczej i mam ponad 3 tys. złotych miesięcznie. Nie narzekam. Pani Zofia, znana wszystkim z „Misia”, „Alternatywy 4”, „Czterdziestolatka”, płaciła składki od najwyższych stawek, a kilka lat po produkcji kultowego „Misia” (film powstał w 1980 roku) przeszła na emeryturę.
Przeciętny robotnik płacił Polsce Ludowej kilkukrotnie więcej niż wybitny artysta. A i tak gwiazdy unikały składek jak ognia, nie mówiąc już o opodatkowaniu dolarowych chałtur w USA, czy też równie intratnych, jeśli nie intratniejszych w ZSRR. ZUS twierdzi, że zaledwie jeden czy dwa procent twórców skorzystało z opcji płacenia wyższego ubezpieczenia emerytalnego. Ot, i rozwiązanie zagadki – „Niech żyje bal!”