Pozwalam sobie tak do Pani mówić, bo mogłaby Pani być moją córką. Jeśli Panią to razi, przepraszam. Niemniej, jako Pani zagorzały kibic, który panią podziwia od początku kariery, chcę Pani poradzić, żeby nie dała się Pani wciągać w polityczne gierki zgredom starym, jak ja.
Czytam Pani list do pani Prezydent Warszawy, której admiratorem nie jestem. Co tu dużo mówić – w kwestii fatalnej sytuacji stadionu warszawskiej Skry, pani stadionu, stawia ją Pani w bardzo niekomfortowej sytuacji. Niemniej sprawa jest nieco bardziej złożona.
Nie chodzi o to, że Pani ukochana Skra jest przez władze miasta zaniedbywana, że nakładane są na nią podatki. Pisze Pani do Pani Prezydent: „Opłaty publiczne z terenu Skry, to blisko 1 mln zł rocznie. Obiecała Pani zwolnienia z tych opłat, a zamiast tego je podwyższyła i to bezprawnie. To nie jest fair”… Fakt – jak obiecała, to powinna słowa dotrzymać, nie radzę jednak wyrokować ostatecznie, co jest, a co jest nie fair. W Warszawie każdy musi płacić i raz dwa Pani wytłumaczą, że nie ma Pani racji. To potrafią bardzo dobrze. Znajdą się fachowcy, którzy udowodnią czarno na białym, że racja jest po stronie miasta. Niech się Pani trzyma od tego z daleka, bo wrobią Panią w aferę, z którą na pewno nie chciałby Pani mieć nic wspólnego. Sprawa Skry, to nie jest sprawa jednego tylko prezydenta. To cała lista! Pan Wyganowski, pan Święcicki, pan Kozak, pan Marcinkiewicz, pani Gronkiewicz-Waltz… Ale też i pan Lech Kaczyński, który był prezydentem Warszawy przez trzy lata. Gdy kończył, pani była podfruwajką, niemniej i on mógł odmienić los Skry. Zapoczątkował budowę wspaniałego Centrum Nauki Kopernik, co mu szkodziło dać impuls do ożywienia Skry – klubu bardzo warszawskiego, z przedwojenną tradycją. „Komunie”, dajmy na to, nie szkodziły jej przedwojenne parantele. Odbudowała stadion w 1953, pod koniec lat 60. położyła pierwszy w Polsce tartan. Było tu wszystko, co na owe czasy sportowcowi było potrzebne.
Za „komuny” Skra zaczęła nowe życie i za „komuny” – w latach 80. zaczęła umierać – razem z nią. Potem patrzono na Skrę już tylko jako na teren inwestycji budowlanych. I sczezła Skra. Nie miała takiego szczęścia jak Stadion Dziesięciolecia Polski Ludowej, który wbrew planom pani Gronkiewicz-Waltz pozostał na miejscu, na brzegu Wisły i jest teraz dumą stolicy i całej Polski jako Stadion Narodowy. Tyle, że po dziadkach, którymi teraz w towarzystwie lepiej się nie chwalić.
W sprawie Skry każdy z prezydentów ma coś za uszami. Jeśli w ogóle mówić takimi kategoriami, gdyż tak naprawdę los Skry odmieniła zmiana ustroju.
Niech więc Pani nie daje się w to wpuszczać. Jest Pani wspaniałą sportsmenką i jako taka przejdzie Pani do historii. Jeśli da się Pani wykorzystać w politycznych przepychankach – zginie Pani w tłumie.