9 grudnia 2024

loader

Komisja Europejska – nie

Rząd powiadomił Komisję Europejską, że nie wypełni jej zaleceń wydanych dla ochrony praworządności w Polsce. Dlaczego? Bo „nie widzi prawnej możliwości ich wykonania” – przekonuje premier. Co wobec tego stanie się teraz z Polską w Unii?

Dr Sebastian Gajewski, prawnik z Instytutu Ignacego Daszyńskiego w Warszawie tłumaczy, że jeśli rząd Beaty Szydło mówi, że nie ma podstaw prawnych do tego, żeby Polska wykonywała zalecenia Komisji Europejskiej, to niestety w pewnym stopniu ma rację.
– W tym sensie, że procedura ochrony praworządności nie jest procedurą uregulowaną w traktacie o UE ani w żadnym akcie prawa UE – mówi. – Źródłem procedury ochrony praworządności jest jedynie niewiążący komunikat wydany w 2014r. przez Komisję Europejską, co związane było z kryzysem konstytucyjnym na Węgrzech, który spowodowała polityka Victora Orbána. Ale jeśli Polska mówi tak, jak mówi, to musi mieć świadomość tego, co jest w traktatach unijnych przewidziane. Chodzi o dwie procedury, które ostatecznie mogą skutkować nałożeniem na Polskę sankcji, w tym odebrania prawa głosu w Radzie UE.
Politolog, dr hab. Agnieszka Legucka uważa, że odpowiedź polskiego rządu dla KE jest obraźliwa.
– Są tam oskarżenia o brak obiektywizmu, wytyka się błędy merytoryczne i motywy polityczne – mówi dr Legucka. – Komisja została potraktowana jako rękojmia opozycji i jako instytucja ingerująca w wewnętrzne sprawy państwa polskiego, chociaż zapomina się, że zajęła się sprawą Trybunału Konstytucyjnego na zaproszenie polskiego rządu.
Zdaniem politolog w momencie, gdy opinie Komisji nie były po myśli PiS, rząd zachował się zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną jest atak.
Konstytucjonalistka, prof. Agnieszka Bień-Kacała zauważa, że w całej sprawie nie chodzi o naszą relację podporządkowania Komisji i wykonywania jej decyzji oraz nakładanie sankcji. Chodzi tutaj raczej o przynależność do kręgu państw demokratycznych, kierujących się zasadą praworządności oraz chroniących prawa i wolności jednostki. Samo zajęcie się przez Komisję polskim przypadkiem jest potencjalnie odzwierciedleniem złej sytuacji panującej w naszym kraju.
– Niestety, nerwowe zachowanie i odpowiedź naszych władz mogą świadczyć o tym, że tak jest w istocie. Ta sytuacja jest sterowana centralnie przez publiczne media, które stały się tubą propagandową opcji rządzącej. Nie wypełniają one konstytucyjnej roli mediów społecznego przekazu, gdyż Rzeczpospolita Polska nie zapewnia ich wolności. Zdaniem konstytucjonalistki, ten brak wolności, zwłaszcza w mediach publicznych, przekładał się będzie na pogorszenie jakości demokracji. Najbardziej słyszalny będzie bowiem głos jednej opcji politycznej, która będzie dążyła do zwiększenia wpływów w wyborach parlamentarnych. – Jeśli uzyska poparcie umożliwiające samodzielną zmianę konstytucji wówczas nikt i nic, nawet Komisja Europejska, nie uchroni nas przed groźbą całkowitego zniszczenia systemu demokratycznego i związanych z nim wartości – obawia się prof. Bień-Kacała.
– Tak oto na naszych oczach i za naszym (wyborczym) przyzwoleniem dochodzi obecnie w Polsce do zmiany systemu wartości. Wychodzimy samodzielnie z kręgu europejskich demokracji liberalnych. Wspólnie z Węgrami zaczynamy tworzyć klub państw, które nie liczą się z wolnością jednostki i tym samym przekreślają znaczenie upadku poprzedniego systemu. Czy jest możliwe zatrzymanie tego procesu? Eksperci uważają, że jedyny sposób to sięgnięcie po mechanizm samouzdrawiania demokracji, czyli po nowe wybory.

trybuna.info

Poprzedni

Lewandowski trafił dwa razy

Następny

Tuczenie futbolowych krezusów