Gdy dom już się pali, a PiS dewastuje kolejne segmenty państwa, opozycja, w tym i lewica, zaczyna dopiero kopać studnię. Mam na myśli protesty, demonstracje i petycje, mające pożar ugasić. Oczywiście, jeśli już się pali, a studni nie ma, to trzeba ją kopać, zatem i owe, imponujące rozmachem i patriotyzmem, protesty i demonstracje, pozostają jedyną drogą.
Wszakże, pomimo tego, że kopanie studni bardzo absorbuje, nie wolno nam zaniechać refleksji nad tym, dlaczego w ogóle doszło do podpalenia, refleksji nie tyle dla zachowania porządku rozważań, ale przede wszystkim po to, aby być mądrzejszym choćby już i po szkodzie.
Jedną z przyczyn pożaru naszego domu, i to wcale niebagatelną, jest słabość polskiej lewicy, pozwolenie na bezkarne rozegranie polskich spraw przez samą prawicę i centroprawicę. Owa słabość jest pochodną różnych problemów, ale podstawowe tkwią wewnątrz naszej formacji. W każdym razie, to wewnątrz nas samych, w naszych działaniach lub zaniechaniach powinniśmy ich głównie szukać.
W tym kontekście, trudno jest mi dzisiaj, gdy patrzę na to, co prawica wyprawia z moją Ojczyzną, pogodzić się z myślą, że wówczas, gdy apelowano, o pewne działania umacniające lewicę/ SLD, także, gdy ja pisałem, apelowałem, a właściwie przedstawiałem (w Dzienniku Trybunie, Trybunie.eu, w internecie) propozycje konkretnych, możliwych i stosunkowo nieskomplikowanych działań, okazywało się to (nomen omen) „wołaniami na puszczy”. Oczywiście, nie jestem naiwny i wiem, że jednym, a nawet dziesięcioma artykułami, w gazecie lub na Facebooku nikt jeszcze nie zmienił rzeczywistości (za wyjątkiem artykułu z G.W., chyba z roku 2001: „SLD wolno mniej”). Ale, niedopuszczalna jest arogancja, głuchota (tak, jak to było w wypadku różnych, byłych kierownictw SLD), nie liczenie się z głosem ludu (zwykłych członków partii). Który, to raz w historii lewicy, zwłaszcza polskiej?
I pytanie do obecnych szefów różnych instancji Sojuszu: czy czasem i teraz, znowu nie okażemy się „.. i po szkodzie głupi?”
Nie jest moją intencją „sypanie piachu w tryby”, zniechęcanie działaczy do walki o państwo prawa i obywatela, do protestów. Wprost przeciwnie. Jednocześnie apeluję, proszę i błagam: zacznijcie rozważać i realizować różne metody i sposoby umacniające partię, także te, które opisywałem w ostatnich miesiącach w kilkunastu felietonach.
Jeśli podejmiecie (podejmiemy) to wyzwanie, nie trzeba będzie – w kolejnych odsłonach walki, niewykluczone, że z jeszcze gorszym, niż obecnie (za rok, pięć, dziesięć lat) przeciwnikiem – znowu kopać studni.
Nie bez powodu to piszę. Tych, kilkanaście felietonów, poświęconych metodom i formom pracy, mającym umacniać lewicę/SLD, spotkało się z pewnym, lecz nieprzesadnym zainteresowaniem. Niektórych czytelników i komentatorów (tacy też się jednak znaleźli) nawet to trochę dziwiło. Jeden z nich, Arek Pal, napisał: „Czytam twoje artykuły o SLD i zastanawiam się, czemu nikt z góry tego nie widzi? Ślepi czy głusi… To, tak, jakby mieć lekarstwo, ale go nie brać. Gdzie logika szefostwa? Niestety, tak właśnie są traktowani ludzie, którzy coś naprawdę chcą wnieść i zmienić na lewicy. I patrzą na Ciebie jakbyś z Marsa był.”
Czy zatem, kolejny raz mamy być – my lewica, SLD – także „i po szkodzie głupi?”.
Do zapobieżenia sytuacji, abyśmy znowu się tacy nie stali, chciałbym dołożyć także swoją skromną cegiełkę. Jest nią powtórne opublikowanie owych felietonów, i potraktowanie ich (już teraz, pomimo tej, całej politycznej gorączki), jako pewnego punktu wyjścia do dyskusji o lewicy, o SLD.