Sławomirowi Nowakowi, byłemu ministrowi w rządzie PO-PSL, znanemu z wymianiania się zegarkami z biznesmenami, który został wyeksportowany na Ukrainę, jest podejrzany o korupcję.
Podczas politycznej kariery w Polsce zapomniał zgłosić w oświadczeniu majątkowym drogocennego zegarka. Obecnie zajmują się koordynacją budowy ukraińskich dróg. Właśnie pojawiły się pierwsze korupcyjne podejrzenie wobec niego. Sławomir Nowak zaprzeczył jednak stanowczo jakoby sprawa miała poważny charakter.
Ukraińska ziemia zaczyna być coraz bardziej gorąca dla Sławomira Nowaka. Minister transportu w rządzie Donalda Tuska od 2016 roku jest szefem ukraińskiej państwowej agencji odpowiedzialnej za budowę dróg. Tamtejsze media właśnie ujawniły informację o kosmicznych, jak na lokalne warunki, zarobkach Polaka.
Jak podaje Narodowej Agencji ds. Zapobiegania Korupcji doszło do podejrzenia złamania przepisów antykorupcyjnych. Sławomir Nowak zarabia obecnie znacznie więcej, niż było zapisane w kontrakcie zawartym na początku jego prezesowania. Chodzi o naruszenie zasad „etycznego zachowania, zapobiegania i regulowania konfliktu interesów i innych norm prawnych”. Nie zostało jednak sprecyzowane w jakich okolicznościach doszło do rzekomych nadużyć
Jak podaje „Gazeta Wyborcza” biuro prasowe Ukrawtodoru, agencji, której szefuje Nowak przyznało, że istnieją podejrzenia dotyczące niedociągnięć w wewnętrznym programie antykorupcyjnym. Według „GW” wynagrodzenie polskiego menedżera w październiku 2016 zeszłego wynosiło 12 tys. hrywien. Obecnie jest to już 900 tys. hrywien, w przeliczeniu – ok. 125 tys. złotych.
Co na to Sławomir Nowak? Na swoim Twitterze tłumaczy, że sprawa dotyczy jedynie niedociągnięć w regulaminie spółki. Zarzucił też zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosławowi Kurskiemu brak rzetelności.