6 listopada 2024

loader

Ksiądz-rasista pod lupą policji

Policja wszczęła śledztwo w sprawie rasistowskich wypowiedzi księdza Jacka Międlara, duszpasterza środowisk skrajnej prawicy. Chodzi o jego wypowiedzi podczas kazania w Białymstoku wygłoszonego dla działaczy ONR.

Ksiądz Jacek Międlar jest młodym duchownym, obdarzonym niewątpliwą charyzmą oraz poglądami, które z chrześcijaństwem mają raczej niewiele wspólnego. Stało się o nim głośno pod koniec ubiegłego roku, gdy po tzw. Marszu Niepodległości – organizowanym od kilku lat przez skrajną prawicę z okazji rocznicy odzyskania przez Polskę państwowości 11 listopada 1918 r. – wygłosił płomienne przemówienie dla kilkunastu tysięcy skrajnych prawicowców, zgromadzonych pod Stadionem Narodowym w Warszawie.

Wielka Polska Katolicka

– „Nie islamska, nie laicka, Wielka Polska Katolicka”. – Wrogowie ojczyzny i wrogowie kościoła dzisiaj dostają szału, bo widzą ogromną armię patriotów, armię narodowców i armię kibiców, którzy mają boga, honor i ojczyznę w sercu i są gotowi oddać za nie życie! – wołał ksiądz Międlar do tłumu narodowców. – Jestem święcie przekonany, że lewacka propaganda dwoi się i troi, aby nas zniszczyć! Aby zniszczyć kościół, aby zniszczyć naród polski. Nie możemy na to pozwolić! – apelował – Jesteśmy kościołem walczącym, jesteśmy wojownikami Wielkiej Polski. Oni o tym nie wiedzą. Im bardziej atakują, tym bardziej nasza narodowa duma wzrasta! – przekonywał – „Duma, duma, narodowa duma!” – odpowiadał mu chór kilku tysięcy narodowych gardeł.
Ksiądz Międlar wydawał się podniecać własnymi słowami i nie przemawiał do zebranych, a wykrzykiwał hasła zapisane w trzymanym w reku notatniku, do którego co chwilę zaglądał. Na filmie, który można znaleźć w Internecie, wyraźnie widać, iż był to starannie przygotowany spektakl, wiec polityczny.
– Jesteśmy lekceważeni w debacie publicznej, nikt nas nie chce słuchać, a to my jesteśmy przyszłością wielkiej katolickiej Polski! To my jesteśmy świadomi naszych korzeni, naszego dziedzictwa narodowo-chrześcijańskiego! I my jesteśmy gotowi walczyć o to dziedzictwo do ostatniej kropli krwi – zagrzewał zebrany tłum, który odpowiadał mu skandując „Bóg, honor i ojczyzna”.

międlar

fot. PolskaPress

Wiec z pochodniami

Zgromadzeni pod Stadionem Narodowym uczestnicy Marszu trzymali w rękach flagi narodowe, a gdy zaczęło się ściemniać, zapalili pochodnie. Wieczorne przemarsze z zapalonymi pochodniami od kilku lat są stałym elementem demonstracji środowisk prawicowych min. przemarszów zwolenników PiS-u z okazji tzw. miesięcznic smoleńskich. Trudno uniknąć skojarzeń z wiecami niemieckich narodowych socjalistów w latach 20. i 30. XX w. Zresztą środowiska skrajnie narodowe nie ukrywają do jakich tradycji nawiązują.
Ksiądz Międlar przekonywał zebranych, że środowiska skrajnej prawicy są uciszane, tymczasem stają one rzekomo w obronie kraju i kościoła, który jest ich przewodnikiem. Oczywiście, stroną atakującą ma być różnej maści „lewactwo”, pod które to pojęcie podciąga się wszystko i wszystkich, którzy nie mieszczą się w stereotypie „Polaka-katolika”. Te standardy zdaje się zaś spełniać jedynie młody, sfrustrowany mężczyzna, nabuzowany testosteronem i nie wyładowaną agresją, i nienawidzący wszystkiego i wszystkich wokół.
Nawołując do przeciwstawienia się islamowi (w domyśle – uchodźcom z krajów Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki, których Polska dotąd nie zaczęła nawet przyjmować), sam zachowywał się jak radykalny imam, nawołujący wiernych do „świętej wojny”. – Musimy wychodzić poza plebanię i głosić prawdę oraz Chrystusa! – przekonywał zebranych. Jednocześnie odwoływał się do Chrystusa, jakby ten był wojowniczym kaznodzieją, siłą przekonującym innych do swojej religii. – To my, to my, Polacy! – odkrzykiwał mu niewyżyty w swojej agresji tłum.

Konkurencja na fundamentalizm religijny

– Historia po raz kolejny zatacza koło. W 1944 roku wmawiano nam, że sowieci są oczekiwani. W 2016 r. wmawia się nam, że islamski fundamentalizm jest oczekiwany. Ale my na to nigdy nie pozwolimy – nawoływał swoich skrajnie prawicowych zwolenników. – My nie boimy się pokojowo nastawionych muzułmanów, my się boimy fundamentalizmu – argumentował ksiądz sam jest fundamentalista, tyle że katolickim. Stojąc z boku religijnych sporów można stwierdzić, iż ksiądz Międlar po prostu boi się konkurencji, która równie dobrze mogłaby zagospodarować moce młodych, agresywnych mężczyzn (co się dzieje na świecie), jak on to próbuje robić.
– Nie chcemy nienawiści, która jest w Koranie, a miłości, która jest w Ewangelii! – krzyczał Międlar, zarzekając się. – Chcemy walczyć mieczem miłości i prawdy – nie dodając jednak, iż ów „miecz” przybiera od lat formę kija bejsbolowego.
– Jesteście przyszłością kościoła i narodu polskiego, dlatego budujmy wielką katolicką Polskę! – nawoływał. „Wielka Polska, katolicka!” – dopowiadał mu tłum. A kiedy ksiądz zarządził minutę ciszy dla uczczenia tzw. żołnierzy wyklętych odpalono race w akompaniamencie okrzyków „Nie islamska, nie laicka, wielka Polska katolicka! Nie tęczowa, nie czerwona, wielka Polska narodowa!.
19 kwietnia br. ksiądz Międlar kazanie podobnej treści wygłosił do aktywistów Obozu Narodowo-Radykalnego w katedrze w Białymstoku z okazji 82.rocznicy powstania tej skrajnie prawicowej organizacji. Przypomnijmy, że powstała ona w 1934 roku na fali radykalizacji nastrojów politycznych w II Rzeczpospolitej. Ówcześni zwolennicy ONR wprost odwoływali się do doświadczeń niemieckich nazistów.

Poniesie odpowiedzialność?

Ksiądz Międlar kilka miesięcy temu dostał zakaz publicznego wypowiadania się. Zakazali mu tego jego kościelni przełożeni. Mimo to, dalej udziela się publicznie, m. in. na swoim profilu społecznościowym. Władze kościelne udają, że o niczym nie wiedzą i niczego nie słyszą. Choć wcześniej potrafiły skutecznie zamknąć usta kilku duchownym, którzy również głosili treści nie do końca zgodne z linią propagowaną przez polski Episkopat. Tyle że tamci, jak np. ks. Lemański czy Boniecki, głosili treści o wiele bliższe chrześcijaństwu i zasadzie miłości bliźniego.
Treściami wypowiadanymi przez duszpasterza skrajnej prawicy, księdza Międlara zainteresowało się za to stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita. Niecały miesiąc po kazaniu Międlara w białostockiej katedrze jego działacze zgłosili do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa podczas tego wystąpienia. Chodziło o publiczne nawoływanie do nienawiści, na tle różnic wyznaniowych co – w świetle obowiązującego w Polsce prawa – jest karalne. Podobnie, jak publiczne znieważanie ludności z powodu jej przynależności religijnej. Aktywiści stowarzyszenia przypomnieli słowa Międlara o „otumanionym żydowskim motłochu” oraz: „zero tolerancji dla żydowskiego tchórzostwa” i wznoszenia podczas przemarszu hasła: „a na drzewach zamiast liści, będą wisieć syjoniści”.
– Z niekrytą satysfakcją i wiarą w sprawiedliwość informujemy, że otrzymaliśmy właśnie decyzję o wszczęciu dochodzenia przeciwko ks. Jackowi Międlarowi. Chodzi o sprawę jego kazania, wygłoszonego 16 kwietnia w białostockiej katedrze, w trakcie którego mówił m.in. „zero tolerancji dla żydowskiego tchórzostwa” – poinformowali właśnie aktywiści Otwartej Rzeczpospolitej.
Sprawą zajęła się Komenda Miejska Policji w Białymstoku. Jak uczy nas doświadczenie ostatnich miesięcy to, czy sprawa nabierze dalszego biegu, czy też zostanie umorzona, będzie zależało od opinii ministra odpowiedzialnego za resort spraw wewnętrznych, czyli Mariusza Błaszczaka, albo od szefa resoru sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, Zbigniewa Ziobro. Podjęte przez nich działania w tej sprawie będą sprawdzianem prawdziwych intencji obecnego rządu PiS, który jest oskarżany o posługiwanie się zwolennikami skrajnej prawicy dla własnych celów politycznych.

trybuna.info

Poprzedni

Młodzi ciągle bez mieszkań

Następny

Czas szeryfów