8 listopada 2024

loader

Kto Ty jesteś?

Trwa spis powszechny. Na Górnym Śląsku, jak zwykle w takiej sytuacji, rozpoczął się spór o to czy narodowość śląska to coś prawdziwego czy też wydumanego? Czy język śląski jest odrębnym językiem czy też dialektem języka polskiego? Czuję się polskim Górnoślązakiem a więc ten spór jak najbardziej mnie dotyczy.

Jestem z Bytomia, wychowałem się na Rozbarku. Jak puszczają w telewizji „Grzeszny żywot Franciszka Buły” autorstwa nieodżałowanej pamięci Janusza Kidawy, nie trzeba mi tłumaczyć, co tam mówią. Ale jak większość Polaków jestem produktem skomplikowanej polskiej historii. Jestem Górnoślązakiem, ale mam przodków z mazowieckiej szlachty zagrodowej, z Zagłębia Dąbrowskiego, ze Lwowa i Kijowa, z Piotrkowa Trybunalskiego i Częstochowy. Mam także genealogiczne ślady Austriaków i Rumunów. Gdzieś w moim rodowodzie jest wieś pod Radomiem, z której w drugiej połowie XIX wieku mój pradziadek wyruszył do pracy na kopalni. Jest także małe miasteczko Dolina w Galicji, w którym inny mój pradziadek w tym samym czasie był niższym austriackim urzędnikiem skarbowym.

Jeśli ktoś między Odrą a Bugiem twierdzi, że jest „czystym” Polakiem albo między Bobrem a Brynicą upiera się, iż jest „czystym” Ślązakiem to bredzi. Nasza historia temu nie sprzyjała. Polska i Górny Śląsk to nie ciche szkockie miasteczko gdzie nazwiska na liście mieszkańców niewiele się zmieniły od drugiej połowy XVIII wieku.

W ankiecie spisu powszedniego zaznaczyłem, że jestem narodowości polskiej, chociaż o śląskiej tożsamości. Dla mnie Górnoślązak jest Polakiem. Dla mnie dialekt śląski jest częścią języka polskiego. Dlaczego tak uważam?

Śląsk był częścią monarchii piastowskiej. Splot nieszczęśliwych wydarzeń historycznych spowodował, iż Władysławowi Łokietkowi i Kazimierzowi Wielkiemu w XIV wieku nie udało się odzyskać Śląska dla odrodzonego po rozbiciu dzielnicowym polskiego państwa. Od tego czasu Śląsk żył obok Polski, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionował tego, że żyją tam Polacy. Aż do roku 1812 Śląsk był częścią gnieźnieńskiej prowincji kościelnej. Chociaż zasięg języka polskiego stopniowo cofał się na wschód to jednak jeszcze w drugiej połowie XIX wieku polskojęzyczne wsie funkcjonowały pod Wrocławiem. Polskojęzyczne wsie, nie śląskojęzyczne. Po upadku I Rzeczypospolitej, po rozbiorach, gdy po drugiej stronie Brynicy zabrakło Polski nacisk germanizacyjny zaczął być wspomagany administracyjnie. Wtedy wszystko się na Śląsku zmieniło.

Do połowy XIX wieku nie było wątpliwości, że na Śląsku mieszkają też Polscy posługujący się dialektem śląskim języka polskiego. Pomysł narodu śląskiego, posługującego się odrębnym śląskim językiem pojawił się w drugiej połowie XIX wieku. Dlaczego? Moim skromnym zdaniem wytłumaczenie jest dosyć proste. Polska zniknęła z mapy i mało, kto w Europie sądził, iż jeszcze na nią powróci. W państwie pruskim wraz z dziewiętnastowiecznym wynalazkiem – nacjonalizmem kulturowa presja germanizacyjna została uzupełniona przez nacisk administracyjny. Szczególnie na Śląsku gdzie przyznająca się do polskości elita zanikła w XVIII wieku. Język przodków, polska tożsamość utrudniała awans społeczny, kojarzyła się z upadłym państwem, narażała na szykany i dyskryminację. W takiej sytuacji koncept narodowości śląskiej mógł wydawać się dobrym pomysłem na zachowanie tradycji przodków i jednoczesne pozbycie się skojarzeń z Polską i Polakami. Jest bardzo prawdopodobne, iż gdyby w 1918 roku nie odrodziła się Polska to narodowość śląska i język śląski stałyby się rzeczywistością. Ciekawostką etnograficzną w morzu narodu i języka niemieckiego. Ale stało się inaczej. Wskutek wydarzeń I i II wojny światowej i tego, co po nich nastąpiło potencjalna śląska narodowość straciła swoje uzasadnienie.

To byłyby ciekawe dywagacje natury historycznej, etnograficznej i lingwistycznej gdyby nie już całkowicie XXI-wieczna polityka.

Z jednej strony polscy nacjonaliści bredzą coś o ukrytej opcji niemieckiej. Chętnie przypominają jak to Ślązacy emigrowali w ramach tzw. łączenia rodzin do Niemiec. Nie chcą pamiętać, że równie chętnie Górale z Podhala jechali do Stanów Zjednoczonych. W czasach Polski Ludowej wielu Polaków wybrało, jak się to wtedy mówiło, wolność, emigrując do krajów demokratycznych i kapitalistycznych. Emigrowano z przyczyn politycznych, ale nie pudrujmy rzeczywistości, większość czyniła to z przyczyn ekonomicznych. Z drugiej strony skrajni zwolennicy śląskości opowiadają dyrdymały o pochodzeniu języka śląskiego od celtyckich mieszkańców Śląska, którzy zanikli na tych terenach, jakieś dwa tysiące dwieście lat temu. Uważają powstania śląskie za robotę polskich „zielonych ludzików” oraz niewielkiej grupki śląskich chachorów, którzy wspólnie zawiązali spisek celem obalenia wspaniałego pruskiego porządku. Wspominają tenże porządek równie radośnie jak red. Leszek Mazan opowiada w Krakowie o cesarzu Franciszku Józefie.

Polscy nacjonaliści wypominają Ślązakom volkslistę i „dziadka z Wermachtu”. Pomijają milczeniem fakt, iż volkslista na Śląsku to nie to samo, co w Generalnym Gubernatorstwie. A Ślązaków powoływanych do niemieckiego wojska nikt nie pytał o zdanie. Po drugiej stronie barykady chętnie opowiada się o polskiej eksploatacji Górnego Śląska i wojennych wywózkach górników. Tak jakby za to drugie odpowiadali Polacy a nie Armia Czerwona. Umyka fakt, iż z innych regionów Polski władza radziecka też wywoziła i to żadna śląska specyfika, raczej wspólna tragedia. Co do polskiej eksploatacji to powiedzmy sobie szczerze – korzyści były obopólne. Pozwolę sobie przypomnieć np. „Kartę Górnika”, czyli dostęp w latach osiemdziesiątych XX wieku do deficytowych dóbr takich jak pralki czy telewizory, których brakowało w reszcie Polski. O ile dobrze pamiętam dzięki narodowej pomysłowości korzystali na Górnym Śląsku z tego przywileju nie tylko górnicy. Spory tych dwóch skrajności z perspektywy publicystycznej mogą się z pozoru wydawać zabawne. Historia jednak uczy, że od sporu publicystycznego do bijatyk na ulicach bywa niebezpiecznie blisko.

Na koniec jedno zastrzeżenie. Żyjemy w kraju póki, co jeszcze w pewnym zakresie demokratycznym. To, że ja Górnoślązak wpisałem narodowość polską, nie oznacza, iż odmawiam innemu Górnoślązakowi prawa do wpisania narodowości śląskiej. W końcu jak ktoś naczytał się Karola May’a to ma pełne prawo uważać się za Indianera.

Jan Czubak

Poprzedni

Stacje ładowania to ślepy zaułek

Następny

W czasach zarazy

Zostaw komentarz