2 grudnia 2024

loader

Lewica niemile widziana

Pół roku temu, gdy wkrótce po zwycięskich dla PiS wyborach parlamentarnych powstał KOD wydawało się, że jest on głosem tych, którzy nie popierają partii Jarosława Kaczyńskiego i realizowanej przez nią polityki. Bezpośrednim impulsem do oddolnej mobilizacji społecznej stała się rozpoczęta wówczas i ciągnąca się do dziś wojna obecnej większości rządzącej z Trybunałem Konstytucyjnym. Zaczęło się od zamieszania wokół wyboru sędziów TK, a doszło do nieuznawania przez rząd wydawanych przez Trybunał orzeczeń oraz istnego buntu części prawników i samorządowców, którzy w odpowiedzi na działania rządu stanęli po stronie sądu konstytucyjnego. Bardzo szybko PiS zaczął dostarczać kolejnych powodów, by buntować się przeciwko jego rządom.

Nie można przy tym zapominać, iż na PiS swoje głosy oddało niespełna 20 proc. uprawnionych do głosowania (blisko połowa z nich w ogóle nie poszła na wybory). Można było więc przypuszczać, że opór wobec kontrowersyjnych działań nowej władzy, którego wyrazem stał się KOD, stanie się reprezentacją wielu partii oraz środowisk nie utożsamiających się z filozofią bądź praktyką rządzenia realizowaną przez PiS. I tak początkowo było. Ale długo to nie potrwało.

Zawłaszczenie ruchu

Bardzo szybko oddolny ruch, jakim był początkowo Komitet Obrony Demokracji, stopniowo przejmowały największe partie opozycyjne, z Platformą Obywatelską na czele. Najprawdopodobniej liderzy PO uznali, że jest to dobra platforma dla krytyki obecnej władzy, ale prowadzonej w taki sposób, by nie kojarzyła się z samą PO, której „dokonania” dla wielu wyborców są wątpliwe, czego wyraz dali w październiku ubiegłego roku przy urnach wyborczych.

Drugą siłą polityczną, która próbuje się kreować na demonstracjach organizowanych przez KOD jest. Nowoczesna Ryszarda Petru, której posłowie jeszcze u zarania sporu o Trybunał Konstytucyjny dali się poznać jako pryncypialni i radykalni obrońcy Trybunału przed atakującym go PiS-em (w przeciwieństwie do posłów PO).

Wkrótce koniunkturę buntu i możliwości wcześniejszego odsunięcia od rządów PiS poczuli też politycy PSL, najwyraźniej zaniepokojeni perspektywą wcześniejszych wyborów samorządowych, co pojawiło się w zapowiedziach PiS. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie w samorządach ludowcy są najbardziej osadzeni i będą ich bronić jak niepodległości.

W protestach KOD od samego początku uczestniczyło wielu sympatyków i działaczy lewicy, m.in. z SLD, ale nie tylko. Mimo że niektórzy działacze SLD i innych organizacji lewicowych od początku starają się wspierać KOD w jego protestach, przedstawiciele lewicy nie są zbyt mile widziani na akcjach organizowanych przez Komitet.

W ubiegłym miesiącu doszło do co najmniej dwóch sytuacji, gdy przedstawicielom SLD uniemożliwiono zabranie głosu podczas lokalnych demonstracji KOD. Pierwsza z nich miała miejsce we Wrocławiu, druga – kilka dni temu w Poznaniu, gdzie organizatorzy protestu KOD odebrali głos radnej SLD. Katarzynie Kretkowskiej, miejskiej radnej Sojuszu. Obrońcom demokracji nie spodobała się krytyka antyspołecznych działań Platformy Obywatelskiej. Gdy tylko zaczęła o nich mówić, natychmiast odebrano jej mikrofon. „Co ciekawe, polityczka zauważyła również, że to nie pierwszy taki incydent podczas manifestacji KOD. Jej zdaniem spór i różnice ocen są niezbywalną częścią demokracji. – Można się towarzysko lubić a politycznie pięknie różnić. Koniunkturalizm i lawirowanie wokół niewygodnych prawd ani demokracji, ani jakości debaty nie służy. Podobnie zachowano się na KOD w Warszawie, gdy przedstawiciel Zielonych zaczął mówić o wykluczeniu społecznym! – relacjonowała TV Republika. – Po mnie z kolei, w piątek, głos zabrał młody człowiek, jako Młody KOD, któremu także organizatorzy przerwali, nie pozwalając dojść do puenty – wyliczała Kretkowska.

Mimo tak niechętnej postawy KOD-owców wobec ludzi z SLD i innych środowisk lewicy, KOD dostał oficjalne zaproszenie na pochód z okazji 1 Maja. W obchodach wziął udział jeden z założycieli Komitetu, Jarosław Marciniak i do tego incydentu można sprowadzić zainteresowanie środowisk KOD lewicą..

Instrumentalne potraktowanie lewicy

Kilka dni przed 1 maja przewodniczący SLD, Włodzimierz Czarzasty, spotkał się z formalnym liderem KOD, Mateuszem Kijowskim, zaproszonym na dyskusję przez stowarzyszenie Ordynacka, którym Czarzasty kieruje. Kijowski rzekomo ubolewał nad takimi stosunkami jego Komitetu z SLD, ale – jak widać – to nie on rozdaje karty w tym towarzystwie. Firmuje je jedynie. .Taka postawa zawiadujących owym „oddolnym ruchem społecznym” została dostrzeżona przez wielu sympatyków oraz lokalnych działaczy SLD, czemu dają oni wyraz – nierzadko w dość dosadnych słowach – podczas dyskusji na portalach społecznościowych. Największe wzburzenie wzbudził fakt oficjalnego zaproszenia KOD -u na marsz z okazji Święta Pracy, którego Sojusz był współorganizatorem razem z OPZZ. Jeszcze większe wzburzenie z tego powodu pojawiło się ze strony związkowców, 1 maja szef SLD zapowiedział, że nie będzie uczestniczył w marszu KOD. Mimo to, niektóre środowiska SLD-owskie wybierają się na tę demonstrację, zapowiadając nawet organizowanie dowozu chętnych.

Kłótnia w rodzinie

Marsz KOD 7 maja formalnie organizują: Platforma Obywatelska, .Nowoczesna, PSL oraz Inicjatywa Polska. Do akcji włączył się też Związek Nauczycielstwa Polskiego, należący do OPZZ, które było właśnie głównym organizatorem pochodu 1-majowego. OPZZ, którego przewodniczący, Jan Guz, dopiero co wytknął neoliberałom ich antypracownicze zapędy.

Tymczasem dowiadujemy się, że w środowisku neoliberałów zaczęły się kłótnie o to, kto może reklamować swój szyld w ramach protestu 7 maja. Właśnie na tle akcji 7 maja pożarli się działacze PO i .Nowoczesnej. Poszło o to, że Platforma wypuściła bilboardy reklamujące marsz KOD z własnym logo, co inni organizatorzy akcji odebrali jako partyjne i cyniczne zawłaszczanie obywatelskiego protestu. W tym samym czasie media donosiły, że kierownictwo PO rozesłało do swoich działaczy SMS-a z nakazem stawienia się na demonstracji 7 maja, a więc zarządziła swoistą dyscyplinę partyjną w tej sprawie. Oczywiście, władze PO oficjalnie zaprzeczyły, że taki rozkaz miał miejsce, przyznały jednak, że finansują w tym celu co najmniej 200 autobusów, które mają dowieźć na manifestację uczestników z całej Polski.

Inni współorganizatorzy akcji KOD nie kryli swojego oburzenia z powodu zawłaszczania KOD przez PO. Mimo to, w czwartek swój akces do akcji KOD zgłosiła nowa organizacja, „Wolność, równość, demokracja”, której liderem został Ryszard Kalisz – dawny prawnik w kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, były szef MSWiA i poseł z ramienia SLD, z którego jakiś czas temu odszedł i zaczął działać na własną rękę.

Działaniami KOD są rozczarowane bądź zdegustowane kolejne środowiska, dopatrujące się w ich akcjach reprezentowania interesów określonej partii zamiast interesu społecznego. Wątpliwości w tej sprawie pojawiły się w środowisku feministek, które zauważyły, że są ze swoimi postulatami traktowane jako „masa”, która ma robić tłum podczas demonstracji. Ich postulaty nie są artykułowane podczas akcji KOD. „Mam dość, że na marszu będzie PO i pewnie PSL, ci sami panowie, albo koledzy panów i co gorsza pań, którzy parę dni temu sprzeciwili się wprowadzeniu debaty w PE o proponowanym zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Dla mnie to sygnał, że nawet gdyby kobiety w masie 52 proc. chadzały na wszystkie możliwe marsze przeciwko łamaniu demokracji w Polsce, to i tak łamanie praw dla nikogo nie jest dość ważne. Niech będzie jak jest, bo dla mężczyzn jest dobrze, gwałciciele mają się dobrze, alimenciarze mają się dobrze i pedofile też mają się dobrze i nie trzeba tego pseudokompromisu ruszać, a już absolutnie zliberalizować, bo się posypie cały układ” – napisała jedna z nich na portalu społecznościowym.

Demonstracja KOD może w sobotę spotkać się z przeciwnikami ze środowisk narodowych. W tym samym czasie i miejscu swoją kontrmanifestację zapowiedzieli bowiem liderzy Ruchu Narodowego, którzy nie kryją swych „uczuć” zarówno wobec bronionej przez KOD konstytucji, jak i środowisk krytycznych wobec PiS. Jeśli dojdzie do konfrontacji tych środowisk, to oczywiście nie PiS będzie za to ponosił odpowiedzialności.

trybuna.info

Poprzedni

Wielka dama w świecie sportu

Następny

W poszukiwaniu sukcesu