Sukces wyborczy PiS spowodował, że wszystkie pozostałe partie też chcą być prawicowe. Grzegorz Schetyna obwieścił, że PO kończy swój „lewicowy eksperyment” z czasów premier Ewy Kopacz i wraca do konserwatywno-liberalnych korzeni.
Ostatni tydzień obfitował w dobre wiadomości dla lewicy. Poniedziałkowy sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wycenił Sojusz Lewicy Demokratycznej na 6,4 proc. Malkontenci powiedzą, że to niewiele, zwłaszcza jeśli pamięta się o ponad czterdziestoprocentowym poparciu dla Sojuszu sprzed piętnastu lat. Ale czasy są inne: SLD od roku nie ma w Sejmie, a nieobecność w parlamencie oznacza automatyczne wyrzucenie za burtę krajowej polityki. Dziennikarzy telewizyjnych i radiowych interesują ci, którzy są w Sejmie, a nie partie, które organizują swoje konferencje na ulicy przed Sejmem. Dlatego te 6,4 proc. – piąte miejsce – zaraz po ugrupowaniach parlamentarnych, jest dogodną pozycją wyjściową. Zwłaszcza że do wyborów parlamentarnych zostało jeszcze 1200 dni.
Lewicowy eksperyment
Druga dobra wiadomość dla lewicy to słowa Grzegorza Schetyny w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”. Przewodniczący PO deklaruje zakończenie „lewicowego eksperymentu” w swojej partii i powrót do korzeni. A korzenie Platformy Obywatelskiej, to takie partie jak dawny Kongres Liberalno-Demokratyczny Donalda Tuska, czy Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe Aleksandra Halla i Artura Balazsa. Z lewicą nigdy nie miały nic wspólnego. Dzisiaj mało kto pamięta, ale w 2001 roku w wyborach do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej startowali również politycy Unii Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikke. Zabiegi premier Ewy Kopacz i jednocześnie byłej przewodniczącej PO, to istotnie był tylko „lewicowy eksperyment”. Tak naprawdę poglądy zdecydowanej większości polityków PO są od zawsze konserwatywne. Jeśli głosowali za in-vitro, za konwencją przeciwko przemocy wobec kobiet lub skłonni byli zaakceptować związki partnerskie – to robili to jedynie ze względu na kalkulację polityczną. Grzegorz Schetyna wie co robi – nareszcie jego partia nie będzie musiała grać obcej sobie roli. A przy okazji oddech złapią również ci, którzy obawiali się, że PO zagospodaruje polityczne pole po lewicy. Wszak wśród znanych polityków nie brak takich, którzy przed laty byli związani z lewicą. Jak Bartosz Arłukowicz, czy „nowy” w kręgach bliskich Platformie, Grzegorz Napieralski. Teraz czeka ich wraz ze Schetyną „marsz na prawo”. Powodzenia!
Również Ryszarda Petru z Nowoczesnej nie interesuje lewica. Potwierdził to kolejny raz podczas dyskusji o tak zwanym „kompromisie aborcyjnym”. W ostatnim czasie do Sejmu trafiły dwa projekty dotyczące prawa kobiet do dokonywania aborcji: jeden zakazujący zabiegów w ogóle, drugi liberalizujący obecne przepisy. Ryszard Petru zadeklarował, że jest za zachowaniem status quo, czyli generalnie za zakazem aborcji, z wyłączeniem kilku szczególnych przypadków jak: gwałt, uszkodzenie płodu i zagrożenie życia matki. Żaden polityk lewicy nie może ograniczać praw kobiet – do aborcji również. Tym samym Ryszard Petru dał do zrozumienia wszystkim, że wartości lewicowe są mu obce. I dobrze!
PiS lewicą?
To paradoks polskiej sceny politycznej. Wszystkie badania pokazują, że co najmniej dwadzieścia kilka procent Polaków deklaruje swoje poglądy jako lewicowe. A tymczasem żadna z najważniejszych partii parlamentarnych nie chce wziąć tych kilku milionów potencjalnych wyborców pod swoje skrzydła. Brak lewicy w polskim parlamencie jest coraz bardziej zauważalny. Mówią mi o tym posłowie, nawet z dalekich politycznie ugrupowań, kończąc zdaniem: „szkoda, że Was tu nie ma”. Tak, szkoda. Ale jednocześnie coraz prawdopodobniejszym wydaje się to, co jeszcze się nie zdarzyło w III RP. Powrót do Sejmu! Ostatnie dwadzieścia parę lat było bezlitosne dla partii, którym nie udało się dostać do Sejmu kolejnej kadencji. Kto raz wypadł z gry, nie wrócił do niej ponownie. Czy lewica, a konkretnie Sojusz Lewicy Demokratycznej, przełamie tę złą passę pozaparlamentarnych partii?
Od czasu do czasu pojawiają się opinie, że lewica nie odzyska w Polsce swojej pozycji, a w szczególności nie ma szans na powrót do Sejmu. Bo postulaty lewicowe i lewicowy elektorat zostały „zagospodarowane” przez Prawo i Sprawiedliwość. Kto tak twierdzi – błądzi. Lewica, to przede wszystkim system wartości, najkrócej opisywany trzema słowami: wolność, równość, braterstwo. Pod żadnym z tych trzech słów nie podpisze się ani Jarosław Kaczyński, ani Zbigniew Ziobro, ani większość polityków PiS. Ich systemem wartości jest: władza, dyktatura, przemoc. A realizowane przez PiS lewicowe postulaty, takie jak: świadczenia dla dzieci (program 500+), zapowiedź obniżki wieku emerytalnego, czy podwyższenie kwoty wolnej od podatku, są jedynie środkiem do zdobycia nieograniczonej władzy. To może drastyczne porównanie, ale moim zdaniem uprawnione. Nie możemy entuzjastycznie oceniać „sukcesów” nazistowskich Niemiec, patrząc jedynie na budowaną wówczas sieć autostrad czy rozwinięcie produkcji Volkswagena, będącego „samochodem dla ludu”. Bardzo realne i namacalne pięć stów w portfelach wielu rodzin nie może przesłonić faktu, że polska demokracja i pozycja Polski w świecie zostały wystawione przez Kaczyńskiego na dramatyczną próbę. Jarosław Kaczyński i jego partia dopóty będą udawali „lewicową wrażliwość”, dopóki będzie to im potrzebne do zdobywania kolejnych przyczółków władzy. Oni lewicy nie zastąpią!
Może ta porażka Zjednoczonej Lewicy sprzed roku była potrzebna? Pamiętam oskarżenia posłów PO, kierowane do lewej strony sali sejmowej, mówiące o „postkomunie”. O tym, że byłym członkom PZPR wolno mniej. A dzisiaj, zaledwie parę miesięcy później, ci sami ludzie przyznają, że „szkoda, że Was nie ma”. Coraz częściej zaczynają też tak myśleć nasi wyborcy, gdy zada się im pytanie: na kogo chcą głosować? Dlatego deklaracja Grzegorza Schetyny o tworzeniu z PO partii prawicowej i konserwatywnej była istotna również dla lewicy. Bo tak naprawdę, to powrót do koncepcji POPiS-u. Komu się podoba Kaczyński – głosuje na PiS, komu Schetyna – na chadeckie PO. A te dwadzieścia parę procent zwolenników lewicy ma zagłosować na… właśnie, na kogo?
Proeuropejska
Nowoczesna polska lewica – jaką powinna być? Przede wszystkim proeuropejska. Dążenie do dalszej integracji europejskiej – to kontynuacja tego, do czego Sojusz Lewicy Demokratycznej walnie się przyczynił, wprowadzając Polskę do Unii Europejskiej w 2004 roku. Inne partie, w tym PO, będą starały się ślizgać na fali rozbudzanych w wielu krajach nacjonalizmów. Licząc, że dzięki temu uda się im uciułać nieco więcej punktów społecznego poparcia. Wyborca SLD musi wiedzieć, że jego partia będzie partią zawsze stawiającą na Wspólną Europę.
Świecka
Jeszcze brzmią w uszach słowa Donalda Tuska, że „nie będzie klęczał przed biskupami”. Mówił to, zapowiadając likwidację funduszu kościelnego. Klęczał, nie klęczał, ale w sprawie funduszu kościelnego, to biskupi postawili na swoim. Potem było słynne zdanie kardynała Dziwisza o „wyższości prawa Bożego nad prawem stanowionym”. Słowa te stanowiły swoistą instrukcję dla posłów, jak mają głosować w Sejmie. Okraszone zostały groźbą, że jeśli któryś z katolickich posłów zechce być posłem wszystkich Polaków, a nie tylko tych popierających „wartości chrześcijańskie” – może spodziewać się ekskomuniki. I jeśli dzisiaj Schetyna mówi o „modelu politycznym opartym na chrześcijaństwie”, to w zasadzie przyznaje rację Dziwiszowi. Dlatego wyborca SLD musi wiedzieć, że jego partia zawsze będzie stawiała na świeckie państwo, w którym istnieje bezkompromisowy rozdział między kościołem i państwem.
Dla ludzi
Czasy, w których sztandar lewicy był sztandarem przede wszystkim proletariuszy – mijają bezpowrotnie. Znikają wielkie zakłady przemysłowe i pracujące tam rzesze robotników. Ale tak jak kiedyś oni walczyli z wyzyskującymi ich fabrykantami, dzisiaj miliony ludzi zderzają się z bezwzględną siłą międzynarodowych korporacji, głupotą urzędów i urzędników, biurokracją. Niedawno jadąc taksówką, kierowca opowiedział mi o swoich kłopotach, a na koniec zapytał: „do kogo mam zwrócić się o pomoc?”. Partia lewicowa to taka, do której każdy może zwrócić się o pomoc, czując się pokrzywdzonym, oszukanym, wyzyskiwanym. I która jest mu w stanie pomóc, niezależnie od tego kim jest i skąd przychodzi.
To nieprawda, że lewica w Polsce jest niepotrzebna. Wręcz odwrotnie, dwadzieścia kilka procent Polaków o poglądach lewicowych czeka na swoją partię w Sejmie. Partię proeuropejską. Partię świeckiego państwa. Partię dbającą o zwykłych ludzi. To rosnące sondażowe poparcie dla SLD – powolutku, powolutku, ale jednak rosnące – daje nadzieję, że za 1200 dni w ławach poselskich po lewej stronie znów zobaczymy posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej.