łódź podwodna ZSRR klasa Kilo
Przypuszczam, że samopoczucie ponad połowy moich Rodaków, podobnie jak moje, zbliża się powoli do takiego, jaki mają zapewne marynarze w łodziach podwodnych (zwanych okrętami), realizujących rozkaz manewru zanurzenia po niedokończonym remoncie. Albo jeszcze gorzej – w warunkach bojowych i w akwenie pełnym wrogich sił, nierozumiejących potrzeby nowego pojmowania wolności obywatelskiej, wolności informacji, praworządności i sprawiedliwości.
Manewr zanurzania trwa już 6 lat. Zbiorniki z tlenem ulegają stopniowemu wyczerpaniu. Oddycha się coraz trudniej, zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba wysłuchiwać coraz bardziej bezsensownych argumentów, uzasadniających wyższość stanu zanurzania nad pływaniem powierzchniowym, w słońcu i odświeżającym wiaterku. Niestety – miał rację czołowy znawca marketingu telewizyjnego mówiąc kiedyś, że „ciemny lud to kupi”.
Jak dobrze dostawać prezenty
Lud cierpiący z racji zbyt niskich dochodów nie zalicza się w większości do wykształconej inteligencji, nie wsiada do łodzi podwodnej, tylko pływa w małych łódeczkach po mieniącej się w słońcu powierzchni. Nie ma poczucia zagrożenia, może poza tym, że zauważa denerwujący wzrost cen. Ale za to cieszy się z otrzymywanych prezentów i daje sobie wmówić, że to są prezenty fundowane z zasobów obecnego rządu, tworzącej go partii i jej kochanego przywódcy. Na retoryczne pytania aktywnej ostatnio ii osoby w Państwie, ta część ludu radośnie odpowiada, że 500 plus, 300 plus, mityczne dodatkowe emerytury, i równie mityczne darmowe leki dał nam PiS i jego wspaniały rząd, ze swoich pieniędzy. Ta część ludu nie rozumie, że nie jesteśmy już w PRLu, kiedy przemysł należał do państwa i rząd zarządzał nim jak wielkim koncernem. Dzisiaj rząd ma pieniądze głównie z podatków obywateli. To, że lud wierzy, że ktoś mu daje jego własne pieniądze jest sztuką propagandy obecnej władzy. Nawet wspominany czasem przeze mnie wujcio Goebbels tego nie potrafił.
Sztandarowym przykładem pomysłowości obecnej władzy był pierwszy ze wspomnianych prezentów, czyli 500+. Teoretycznie miał przynieść wzrost urodzeń w rodzinach słusznie uznających, że gimnastyka łóżkowa jest fajnym sposobem zarabiania pieniędzy. Nie przyniósł. Przyrost naturalny mamy nadal zerowy a nawet lekko ujemny.. Ale spełnił inne ważne zadanie – stał się głównym argumentem uzasadniającym poparcie dla PIS.
Niestety – jest znaczna grupa Rodaków, którzy wpierają PIS, bo „oni dają” i mają tak uczciwego przywódcę, że nawet nie ma konta w banku. A że worem znanych dyktatorów i wspomagających ich wielbicieli, odbiera nam wolność, niszczy niezależne sądownictwo, chce zniszczyć niezależne media – to ich mało obchodzi… Mam nawet w rodzinie taki odłam, który uważa, że potrzebna mu wolność ogranicza się do wyjazdów urlopowych do Chorwacji. Nie uczestniczą w żadnych organizacjach i dyskusjach, nic nie piszą i nie opowiadają, poza wrażeniami z urlopów.
Zazdrość
Ale łódź podwodna nabiera wody także przez inne, chyba poważniejsze nieszczelności. W polityce rzadko bywają przypadki. Sądzę więc, że zamierzonym działaniem jest stopniowe wyzwalanie „w narodzie” wzmożonych uczuć zazdrości a nawet nienawiści na tle rażących różnic dochodów. Dlaczego X, Y i Z Zarabiają wielokrotnie więcej ode mnie, jeśli kończyli (albo i nie) takie same studia? Dlaczego jednym się daje nagrody i zapewnia coraz lepsze posady, a innym każe się ciężko pracować za nędzne grosze?
Ze smutkiem zauważam, że w niektórych środowiskach zaczyna wracać retoryczne pytanie z czasów wojującego komunizmu i Wielkiej Rewolucji Październikowej. „Czy ludzie mają różne żołądki? Czy nie potrzebują takich samych możliwości zaspakajania swoich potrzeb?”.Trzeba jednym odebrać i innym dodać i jeszcze stworzyć im warunki, aby mogli napawać się poczuciem władzy, która przecież działa jak narkotyk.
Wyzwalanie przez rządzących powszechnego uwielbienia dla bogacenia się „za wszelką cenę” ma jednak skutki poważniejsze niż zawiść czy nienawiść. Powoduje bowiem powstawanie atmosfery, w której nie liczą się zw. wartości, a zwłaszcza solidność i przyzwoitość. Zastępuje je korupcjogenność gospodarki i polityki, przeświadczenie, że zaspakajanie indywidualnych ambicji i tęsknoty za pieniądzem jest możliwe i dozwolone także kosztem interesów państwa. Wszyscy ostatnio byliśmy świadkami manewrów w sejmie, zdobywania poparcia za obietnice wysokich stanowisk i związanych z tym zarobków. Ośmielam się twierdzić, że PIS doprowadził Polskę niespotykanego w naszej powojennej historii stanu, w którym przywołane już niedawno przeze mnie zdanie z przemówienia przedwojennego Ministra Spraw Zagranicznych Józefa Becka o „bezcennym honorze”, przestało mieć sens. Słowo honor przechodzi w Polsce – mam nadzieje ze na krótko – tylko do słownika wyrazów obcych.
Wolność, – co to takiego?
Nasza łódź podwodna zanurza się coraz głębiej. Nie wierzę w przypadkowe występowanie takich samych zachowań. Jeśli więc są sędziowie, którzy świadomie uczestniczą w demontażu wymiaru sprawiedliwości, jeśli są osoby nazywające się dziennikarzami, które decydują się pracować w mediach tworzących atmosferę nienawiści lub operujących kłamstwami zamiast faktów – to tym samym rozszerzają nieszczelności w naszej łodzi i zwiększają niebezpieczeństwo totalnej katastrofy.
Ciągle mam nadzieję, że silniki opróżniające lub napełniając e zbiorniki balastowe są sprawne. Miejsca przecieków będziemy stopniowo uszczelniać, ale wynurzymy się na powierzchnię dopiero przed wyborami – być może wcześniejszymi, niż wynika to z konstytucyjnego harmonogramu.
Przez peryskopy oglądamy, co aktualnie dzieje się na powierzchni. W licznych, kolorowych łódkach pływają ci obywatele, którzy zajmują się tylko własnymi problemami i których nie obchodzi, kto i jak rządzi, przestrzegając lub nieprzestrzegając prawa – byle oni mieli spokój i byle coś im kapało „z pańskiego stołu”. Na tych łodziach panuje gwar i wesołość wspierana zadowoleniem z siebie i swoich osiągnięć. Ale jest też trochę skromniejszych łódek, w których siedzą emeryci i inni bardziej wiekowi obywatele, którzy nie wyglądają na zadowolonych. W podobnym nastroju jest część młodzieży, która chodzi wprawdzie w pandemicznych maseczkach, ale nie odebrano im jeszcze możliwości oddychania i zdolności samodzielnego myślenia.
Nikt w naszej łodzi nie ukrywa, że sytuacja jest trudna. Ale jeszcze kilka tygodni temu część jej pasażerów liczyła na rozsądek pana Prezydenta, który może zatrzymać wprowadzanie każdej ustawy, którą uzna za niesłuszną.. A przecież pan Prezydent w okresie wyborczym powtarzał, że będzie prezydentem wszystkich Polków, a nie tylko zwolenników popierającej go partii
Trudne życie prezydenta
Rzeczywistość okazała się jednak zbyt trudna dla Pana Prezydenta. Nie poszedł śladem większości prezydentów i królów, którzy jak mają wręczyć komuś odwołanie z ważnego rządowego stanowiska, to wcześniej zapraszają tą osobę na kawę, wyjaśniają powody, interesują się dalszymi planami, a nawet obiecują pomoc w ich realizacji. Nasz Pan Prezydent tego nie zrobił odwołując ostatnio wicepremiera. Nie ograniczył się też do grzecznościowych formułek w czasie „uroczystości” odwołania. Nasz Prezydent lubi dużo mówić. Wygłosił więc przemówienie, które w moich (i nie tylko moich) oczach było początkiem końca jego kariery politycznej. Powiedział bowiem, że z rozmową przy kawie zaczeka do czasu, kiedy będzie wiadomo, czy odwołany vpremier nadal popiera obóz rządzący, czy też przechodzi di opozycji. Bo – mimo, że jest prezydentem wszystkich Polaków – nie dopuści do tego, aby jacyś zwolennicy opozycji szlajali się po jego zamkowych salonach. Na darmową kawę mogą liczyć tylko zdeklarowani wielbiciele PISu i szukający wsparcia muzycy o miękkich kręgosłupach.
Wygłaszając tą deklaracje wierności PISowi Pan Prezydent powiedział nam, że ma w głębokim poważaniu swoje przedwyborcze deklaracje. Jak ktoś nie lubi PISu, to nie może liczyć na jego sympatię. Tym samym wyraźnie oświadczył, że nie jest już prezydentem wszystkich Polaków, tylko połowy populacji zachwyconej obecnymi metodami rządzenia i wprowadzanymi „dobrymi zmianami”.
Ale po kilku dniach Pan Prezydent, korzystając z wojskowych uroczystości, znowu przemówił. Tym razem dał do zrozumienia, że będzie bronił wolności słowa, niezależności mediów, niezawisłości sędziów i wolności przekonań. Zgłupiałem – jak zwykle, gdy staram się zrozumieć tytanów intelektu. I jakoś nie jestem przekonany, że Pan Prezydent wystąpi w roli uszczelniacza dziur w naszej łodzi podwodnej, i nie przyczyni się do jej nadmiernego zanurzenia.