Michał Piękoś Naczelny
Bo szkoda waszego zdrowia. Tego psychicznego.
Postanowiłem dzisiaj zaszczepić się na grypę. Wchodzę na stronę NFZ znajduję listę aptek, które szczepią. Lista jest w pliku PDF i posiada 748 pozycji. Siedzę, badam, szukam, już prawie, chyba tu, mam! Pozycja 587. Znalazłem aptekę nieopodal redakcji, w centrum Warszawy, która szczepi na grypę. W swojej naiwności pomyślałem – będzie jak u Niemca. Wchodzisz do apteki, płacisz, szczepią cię i wychodzisz.
Ale coś mnie tknęło i chwyciłem za słuchawkę. Pan z apteki odbiera: “Ło panie! Tego to ja Panu nie załatwię, najpierw potrzebne jest skierowanie!”
Dzwonię zatem do kliniki, w której się leczę i dostaję informację, że mój lekarz może przyjąć mnie za tydzień i wtedy wystawi mi skierowanie na szczepienie. Po długich negocjacjach i usilnych błaganiach pani obiecuje, że coś się załatwi. Wiadomo, jesteśmy w Polsce, tu się załatwia.
Pani oddzwania po godzinie i informuje, że wprawdzie jest lekarz, który może wystawić mi skierowanie na szczepienie, ale skierowanie jest ważne tylko 24 godziny. Sęk w tym, że nie ma pielęgniarki, która mogłaby wykonać to szczepienie, bo te pielęgniarki, które obecnie są, to nie są te od szczepienia. Po czym pani dodaje, że w klinice w ogóle nie ma szczepionek, więc w sumie to i tak nic się zrobić nie da. I tak to skoordynować, żeby był lekarz, co wystawi skierowanie, i odpowiednia pielęgniarka co zaszczepi, a do tego jeszcze szczepionka żeby była, to jest prawie niemożliwe i czego ja w ogóle od nich wymagam.
Czas na ciężką artylerię. Powołuję na argumentum ad Niedzielskum. “Proszę Pani, minister zdrowia kazał się szczepić”. “Przyjdź Pan kiedy indziej” – w końcu rzuca pani w rozpaczy i rozłącza się.
Dzwonię znowu do apteki “Panie, gdybym ja pozwolił się panu zaszczepić, do by mnie z pracy wyrzucili”. Po chwili dodaje: “zresztą i tak nie mamy szczepionek”. Myślę, że jak się dobrze postaram to uda mi się zaszczepić na grypę. Szkoda, że dopiero na następny sezon.