Aleksandra Jakubowska, ongiś jedna ze znanych posłanek Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a także wiceministerka kultury w rządzie Leszka Millera, współautorka projektu ustawy dekoncentracyjnej, który bardzo zaszkodził lewicy („lub czasopisma”) jako element tzw. afery Rywina (2003) i przyczynił się do jej ciężkiej porażki w wyborach 2005 roku, znalazła sobie wreszcie odpowiadające jej towarzystwo.
Tym miejscem jest TVP Info, centralne studio propagandowe TV PiS (nazywanej też TV „Paździerz”, co jest uzasadnione zwłaszcza po premierze „Korony królów”), głównej szczujni reżymu.
W sobotniej edycji programu „Minęła 20” Jakubowska ochoczo przyłączyła się do opluwania kobiet protestujących pod Sejmem przeciw zamiarom kolejnego ograniczenia ich praw osobistych przez zaostrzenie i tak drakońskiej ustawy antyaborcyjnej. O ile drwiny z blamażu opozycji PO i „Nowoczesnej” w sprawie projektu „Ratujmy kobiety” nietrudno zrozumieć (choć trudno się z tego blamażu cieszyć, bo chodzi przecież o żywotne prawa kobiet), o tyle deprecjonowanie przez Jakubowską sensu i celu walki dzielnych przedstawicielek własnej płci, jest już polityczną prostytucją, z której zyski idą na konto PiS. Dodatkowy element zachowania Jakubowskiej, obok polityczno-propagandowego, ma posmak estetyczny. Jakubowska nie opluwała bowiem kobiet walczących w obronie swoich praw wyłącznie na własny rachunek, dajmy na to na facebooku czy twitterze, ale przyjęła zaproszenie od jednego z czołowych i najbardziej gorliwych politruków TVPiS Adriana Klarenbacha, by wystąpić w towarzystwie ex-towarzysza Marka Króla (tak, tak tego samego), dziś publicysty „Do Rzeczy”, Adriana Stankowskiego z „Gazety Polskiej Codziennie” oraz młodego Karola Gaca z czegoś tam innego propisowskiego i prześcigała tych panów w antykobiecej gorliwości.
Towarzyszko Jakubowska! Można zrozumieć, że nie lubicie dawnych kolegów z SLD, a i lewicy także ogóle, macie do tego prawo, ale na boga żywego, czy naprawdę musicie występować w takim towarzystwie? Można zrozumieć, że jak napisałaście w swojej książce „Lwica na brzegu rzeki”, że lubicie patrzeć jak trupy Waszych wrogów spływają z nurtem rzeki, czy coś w tym rodzaju, ale kogo nad tę rzekę zaprosiłaście? Można zrozumieć, że robienie wystroju w „Galerii Podkowa” nie zaspokaja do końca Waszych ambicji, a szkło telewizyjne, jako prezenterkę „Dziennika Telewizyjnego” z prehistorycznych czasów, Was kusi, ale czy warto zaspokajać się za wszelką cenę, w tym za cenę basowania propagandystom zamordystycznego reżymu, i to nie pierwszy raz? Czy już całkowicie straciłaście powonienie? I czy nie wiecie, że twarz ma się tylko jedną?
Są jakieś granice, jak powiedział Ribbentrop do Mołotowa.