Z prof. JERZYM KOCHANEM, filozofem z Uniwersytetu w Szczecińskiego, przewodniczącym konferencji naukowej z okazji 200 rocznicy urodzin Karola Marksa, rozmawia Krzysztof Lubczyński
Proszę opowiedzieć o najściu policji na filozoficzną konferencję naukową w ośrodku w Pobierowie, której Pan przewodniczył?
Ten eksces, choć oburzający, nie wyglądał efektownie. Nie było wdarcia się funkcjonariuszy gwałtem ani pałowania. W czasie trwania konferencji pojawiło się u mnie troje policjantów, w tym dwoje mundurowych i jeden po cywilnemu, który przedstawił się jako przedstawiciel policji kryminalnej. Wzajemnie też zwrócił się do mnie o wylegitymowanie się. Zaniepokoiłem się, że coś złego stało się komuś z uczestników konferencji, ale okazało się policjanci chcą sprawdzić, czy w miejscu spotkania nie dochodzi do naruszania konstytucji i propagowania praktyk totalitarnych. W czasie rozmowy z funkcjonariuszem odniosłem wrażenie, że nie był on przekonany do sensu wykonywanej przez siebie roli, tym bardziej, że mocno podkreślał, iż wykonuje tylko polecenie prokuratury w Szczecinie. Zareagowałem na to zwróceniem uwagi, że konstytucja i ustawy w Polsce chronią pełną swobodę badań, dydaktyki i dyskusji naukowych, że od średniowiecza istnieje prawo autonomii uniwersytetów i święte prawo ich eksterytorialności. Nie jestem prawnikiem, ale nie miałem wątpliwości, że tym posunięciem prokuratura i policja ewidentnie łamią prawo.
Jak interpretuje Pan przyczyny tego incydentu?
Wydało mi się dziwne, że na skromną, 25-osobową, kameralną konferencję z udziałem 10 profesorów prokuratura nasyła aż troje policjantów, jak się okazało bez zapytania o zgodę rektora uczelni, do czego obliguje prawo. Uznałem, że jest to albo samowolka lokalnej prokuratury, albo posunięcie inspirowane ze szczytów władzy i ta druga ewentualność wydała mi się bardziej prawdopodobna. Odniosłem też wrażenie, że chodzi tu o efekt demonstracji, o „inscenizację”, o zastraszenie. Jeśli tak, to jest to zatrważające. Mam nadzieję, że nie okaże się, że to nowy etap w historii Polski, bo n.p. w PRL Milicja Obywatelska nie wchodziła na teren uniwersytetu bez zapytania o zgodę rektora, a tym bardziej nic takiego nie miało miejsca po 1989 roku.
Traktuje Pan to jako jednorazowe wydarzenie czy element szerszego zjawiska?
Po doświadczeniach z próbami cenzurowania przedstawień teatralnych, ingerencji władzy w tryb emisji filmów (przykład filmu „Ida” Pawła Pawlikowskiego) czy po bezprawnej zmianie autorskiej wystawy w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku skłonny jestem widzieć w tym pewien trend w odnoszeniu się obecnej władzy do wolności twórczych, do wolności słowa, do najszerzej rozumianej wolności kultury. Z tego powodu Polska staje się także i na tym tle negatywnym bohaterem mediów zagranicznych, bo reakcje prasowe na to zdarzenie były już we Francji, Niemczech, Czechach, Serbii. Stawiam pytanie: jeśli teraz nauka staje się celem opresji władzy, to kto będzie następny?
Czy Pan jako przewodniczący konferencji i władze uniwersytetu poczynią jakieś kroki prawne w reakcji na to zdarzenie?
Pan rektor Edward Włodarczyk już wydał o oświadczenie, które znajduje się na stronie uniwersytetu. Ja też wydałem swoje oświadczenie. Rektor ponadto zwrócił się do ministra spraw wewnętrznych o wyjaśnienie w tej sprawie, powiadomił ministra nauki oraz zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby, które podjęły decyzję o wejściu policji na teren uniwersytecki. Szef MSW, pan Joachim Brudziński, nawiasem mówiąc absolwent naszego uniwersytetu i także mój student, poseł z naszego regionu, już przeprosił władze uczelni za policjantów, stwierdził, że nie wiedział o tych poczynaniach. Można by te przeprosiny przyjąć z uznaniem, gdyby nie fakt, że pod znakiem zapytania stawiają one jego kompetencje i panowanie nad podległymi mu służbami. A skoro nie on jest winien, lecz prokuratura, to wyjaśnienia należą się też ze strony pana ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro.
12-13 czerwca konferencja poświęcona Marksowi ma się odbyć także na Uniwersytecie Warszawskim. Czy także jej uczestnicy mogą się spodziewać najścia warszawskiej policji?
To akurat jest konferencja uniwersyteckiej prawicy, nie w całości naukowa, bo doproszono na nią także dziennikarzy, n.p. Bronisława Wildsteina. Zaproszono na nią także mnie, ale byłem zmuszony odmówić w powodu zagranicznego wyjazdu naukowego. Obawiam się, aby organizator tej konferencji, mój uczony i zacny kolega, filozof analityczny, profesor Jacek Hołówko, nie padł ofiarą nadgorliwości czy ignorancji takich czy innych czynników oficjalnych i nie został – najzupełniej niesprawiedliwie i niezasłużenie – wzięty za krwawego marksistę.
Dziękuję za rozmowę.