Przedstawiciele różnych zawodów medycznych planują przeprowadzenie dużej manifestacji w Warszawie. Domagają się poprawy warunków zatrudnienia oraz zwiększenia nakładów na system ochrony zdrowia.
Jest to reakcja pracowników systemu ochrony zdrowia na propozycje reform, zgłoszonych przez szefa resortu zdrowia, Konstantego Radziwiłła. Medycy różnie oceniają zaproponowane przez PiS zmiany systemowe, jednak zgodni są co do jednego – przedstawiona im wizja wzrostu nakładów finansowych jest mniej niż niewystarczająca. W ich ocenie, projekt rządu PiS nie tylko nie gwarantuje postulowanego wzrostu płac pracowników służby zdrowia, ale przede wszystkim nie zapewni dostępu do opieki medycznej pacjentom. A taki jest, podobno, cel opracowywanej właśnie reformy.
Brak pieniędzy i pracowników
Według związkowców, skupionych w ogólnopolskim Porozumieniu Zawodów Medycznych, zapowiadana reforma stawia pod znakiem zapytania przyszłość publicznego systemu ochrony zdrowia w Polsce. Chodzi przede wszystkim o przewidywany przez rząd niewielki bądź wręcz żaden wzrost nakładów na ochronę zdrowia. Po spotkaniu w Ministerstwie Zdrowia, do którego doszło 5 sierpnia, związkowcy ocenili, że „zapowiedzi ministra zdrowia są w tym względzie zatrważające”. Z rozmów tych wynika bowiem, że obiecywany przez PiS wzrost nakładów na służbę zdrowia z 4,4 proc. do 6 proc. PKB ma zostać zrealizowany dopiero za 10 lat. Jednocześnie w ciągu najbliższych trzech lat te nakłady mają być nawet mniejsze niż obecnie. Dla pacjentów i pracowników systemu oznacza to pogorszenie warunków funkcjonowania publicznej służby zdrowia.
Przedstawiciele różnych zawodów medycznych alarmują, że w przyszłości czeka nas wzrost zapotrzebowania na opiekę medyczną, co jest związane m. in. ze zjawiskiem starzenia się społeczeństwa, a więc wzrostu liczby potencjalnych pacjentów. Już dzisiaj – o czym związkowcy oraz eksperci mówią od dawna – brakuje w systemie rąk do pracy. Problem ten jest nagłaśniany za każdym razem, gdy dochodzi do strajku jakiejś grupy zawodowej medyków, takich jak niedawny strajk pielęgniarek i położnych z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Brak pracowników ochrony zdrowia dotyczy zresztą nie tylko pielęgniarek, ale również lekarzy, którzy raczej na swoje zarobki narzekać nie powinni. Mimo to, wielu z nich wybiera pracę w innych krajach, choćby dlatego, iż tam mogą oni liczyć na normalne etaty a nie kontrakty, na których są zmuszani pracować w Polsce. Takie kontrakty – nawet dobrze opłacane – to jedna z form umów śmieciowych (cywilnoprawnych), a więc nie objęta ochroną Kodeksu pracy. Wraz ze wzrostem zapotrzebowania na opiekę medyczną, będzie rosło zapotrzebowanie na pracowników tej branży, tymczasem okazuje się, że na to już teraz nie ma wystarczających środków ani pracowników.
„W ocenie Porozumienia Zawodów Medycznych, bez natychmiastowego i istotnego zwiększenia nakładów nie zlikwiduje się kolejek do lekarzy, nie poprawi dostępu do skutecznego leczenia i nowoczesnego diagnozowania, nie zwiększy ilości personelu medycznego, co jest warunkiem niezbędnym poprawy jakości świadczeń publicznej służby zdrowia” – piszą przedstawiciele Porozumienia w komunikacie po spotkaniu w ministerstwie zdrowia.
Niespełnione obietnice
Związkowcy poinformowali też, że ministerstwo chce zamrozić wynagrodzenia pracowników medycznych w najbliższych sześciu latach. Takie rozwiązanie zawiera bowiem przygotowywana przez resort ustawa o wynagrodzeniach pracowników publicznej służby zdrowia. „Zaproponowane za 6 lat stawki są tak niskie, że można je odczytać jako obelgę dla ciężko pracujących pracowników, codziennie ratujących ludzkie życie, ponoszących wielką odpowiedzialność, poddanych niezwykle silnemu stresowi” – ocenili.
Co gorsza, pracownicy wciąż nie mają pewności, czy rząd zrealizuje już wywalczone przez nich obietnice wzrostu płac, a że nie ma takich gwarancji, od wielu lat przekonują się pielęgniarki. Te ostatnie w ubiegłym roku – tuż przed wyborami – wynegocjowały etapowy wzrost zasadniczych płac po 400 zł przez najbliższe cztery lata. Wkrótce po zawarciu porozumienia o podwyżkach – jeszcze z poprzednim ministrem zdrowia, prof. Marianem Zembalą – okazało się, że poszczególne placówki medyczne nie wywiązują się z obiecanej podwyżki, choć miały dostać na ten cel dodatkowe środki z budżetu państwa. A to dlatego, iż we wspomnianym porozumieniu przewidziano, iż to dyrektorzy szpitali i ZOZ-ów będą samodzielnie decydować o przyznaniu oraz wysokości owych podwyżek. W rezultacie w wielu placówkach takich podwyżek w ogóle nie wprowadzono.
Jednocześnie żadnych podwyżek nie wywalczyli przedstawiciele innych zawodów medycznych, tacy jak m.in. technicy, diagności, laboranci czy fizjoterapeuci. Przez pewien czas mieli oni nawet pretensje do środowiska pielęgniarek i położnych o to, że te swoją walkę o poprawę warunków zatrudnienia prowadziły jedynie we własnym imieniu oraz interesie. W związku z tym już jesienią ubiegłego roku zaczęto mówić o konieczności zorganizowania wspólnego protestu właśnie przez przedstawicieli pozostałych zawodów medycznych, którzy mieli uzasadnione powody, by czuć się pokrzywdzonymi.
Rząd lekceważy problem
W związku z takimi propozycjami ze strony ministerstwa zdrowia, związkowcy reprezentujący różne grupy zawodowe zabiegali o specjalne spotkanie z szefową rządu, Beatą Szydło. Ich prośby nie zostały jednak wysłuchane i strona rządowa odrzuciła możliwość takiego spotkania. „Przedstawicielom PZM trudno pojąć taką demonstracyjną arogancję skierowaną wobec niemal 600 tysięcznej rzeszy pracowników służby zdrowia” – stwierdzili w swoim oficjalnym komunikacie.
Zamiast przez panią premier, medycy zostali przyjęci przez szefową jej kancelarii, Beatę Kempę, która zajmowała się kierowaną do Beaty Szydło korespondencją. Jak zauważyli, ich pisma były przekierowywane do innych instytucji, m.in. ministerstwa zdrowia oraz Rady Dialogu Społecznego. Takie działanie ocenili jako „spychologię” i odebrali jako przejaw lekceważenia problemów ich grupy zawodowej. Mimo to, doszło do spotkania przedstawicieli PZM z minister Kempą oraz ministrem Radziwiłłem. – Atmosfera była bardzo gorąca. Każdy z przedmówców przedstawił problemy reprezentowanych przez siebie grup zawodowych. Podkreślono, że po raz pierwszy wszystkie grupy medyczne są razem i razem będziemy walczyć o godne zarobki. Propozycja ministerstwa zdrowia dotycząca płacy minimalnej dla poszczególnych grup medycznych jest dla nas nie do przyjęcia – podkreślili medycy po spotkaniu. Powtórzyli również żądanie spotkania z szefową rządu.
W związku z lekceważącą postawą pani premier, przedstawiciele Porozumienia zwrócili się o tego rodzaju spotkanie (w oficjalnym liście) do prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, zdając sobie sprawę, kto w tym kraju faktycznie rządzi. Medycy chcą przedstawić prezesowi partii rządzącej swoje stanowisko w sprawie przygotowywanej reformy systemu ochrony zdrowia oraz wysokości nakładów, jakie mają być przeznaczone na jego funkcjonowanie.
Wyjdą na ulice
Medycy poinformowali, że jednocześnie przygotowują się do dużej demonstracji w Warszawie. Tym razem mają w niej uczestniczyć przedstawiciele wszystkich grup zawodowych pracujących w systemie ochrony zdrowia. Demonstrację zaplanowano na 24 września. Nie wiadomo, czy do tego czasu – i pod groźbą zapowiadanej demonstracji – strona rządząca uwzględni zgłaszane przez nich od lat postulaty. A tymi niezmiennie pozostaje żądanie natychmiastowego zwiększenia nakładów na publiczną służbę zdrowia „do poziomu, który gwarantuje likwidację kolejek, właściwy poziom leczenia oraz odpowiednie wynagrodzenia personelu medycznego” – napisali w komunikacie.
Na razie nie pojawiły się zapowiedzi organizowania strajków, do jakich mogłoby dojść jesienią. Jeśli jednak przedstawiciele rządu pozostaną głusi na postulaty zgłaszane przez wszystkie grupy zawodowe medyków, nie można wykluczyć, że zdecydują się oni na taką formę protestu. Tym razem nie byłby to jednak strajk jednej grupy, ale wszystkich, co skutecznie zablokowałoby funkcjonowanie całego systemu.
Porozumienie skupia 9 ogólnopolskich związków, m.in.: Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Diagnostyki Medycznej i Fizjoterapii, Krajowy Związek Zawodowy Pracowników Ratownictwa Medycznego, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych i Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, a także wiele innych, mniejszych organizacji związkowych.
Przedstawiciele Porozumienia zaprosili jednocześnie inne związki zawodowe, w tym zwłaszcza centrale związkowe: NSZZ Solidarność, OPZZ i Forum Związków Zawodowych do współudziału i współorganizowania zaplanowanej na wrzesień manifestacji.