8 listopada 2024

loader

Między nami upiorami

WYWIAD. Z Małgorzatą Dianą Marenin – prezeską Stowarzyszenia Stop Stereotypom, kielecką działaczką m.in. na rzecz świeckości, praw kobiet i ludzi LGBT, organizatorką corocznego Zlotu Współczesnych Czarownic – rozmawia Adam Cioch.

„Dziennik Trybuna”: Co Pani takiego nawywijała, że prezes publicznego Radia Kielce nazwał Pani działalność „budzeniem się upiorów zła”?

Małgorzata Diana Marenin: Nabroiłam potężnie , bo w moim rodzinnym mieście, gdzie generalnie ludzie nie lubią „odstawać od reszty”, ja wzięłam się za kwestie równości, za walkę o prawa kobiet , osób z kręgu LGBTQ albo na przykład, ogólnie mówiąc, osób niewierzących. I to wzięłam się za to tak jak mam w zwyczaju, czyli bez owijania w bawełnę, bez poprawności politycznej i bardzo konkretnie. Dla niektórych to był szok, że można konsekwentnie nazywać rzeczy po imieniu i nie dać się przestraszyć ani sprzedać swoich poglądów. To dziwne że obrona praw człowieka może być dla kogoś utożsamiana ze służbą diabłu. Mimo, że jestem osobą dość kreatywną, nie mogę rozwikłać jakimi ścieżkami biegną myśli pana redaktora.

Naprawdę ukradliście wystawę antyaborcyjną? Po co wam ona?

Mój kolega Maks ją zdjął i zaniósł – jako dowód w sprawie – na najbliższy komisariat, ponieważ uznał że jest naruszeniem publicznych praw. Po prostu wystawa przedstawiała krew, zmasakrowane dziecięce ciała i przemoc. Wszystko to było wystawione na widok publiczny, w kierunku spacerowiczów, wśród których oczywiście było wielu nieletnich. Wystawa wróciła na miejsce już kolejnego dnia. Policja oddała ją proboszczowi. Ten stwierdził, że nie słyszał, aby komuś te zdjęcia przeszkadzały. No więc kolejnego dnia pojawiliśmy się razem z przyjaciółmi pod kościołem i zbieraliśmy podpisy o usunięcie wystawy. Zebraliśmy je wśród parafian… Ku naszemu zaskoczeniu, ludzie wychodzący ze mszy chętnie się podpisywali i wyrażali opinię, że wystawę należy usunąć, że jest drastyczna i fanatyczna. Niestety proboszcz zabarykadował się, żebyśmy nie mogli mu wręczyć zebranych podpisów…

Podobno nie podobały się Pani także katolickie ulotki antygejowskie, a nawet cała homofoniczna wystawa w Kielcach. Zwalcza Pani wolność słowa? Słowa katolickiego w szczególności?

Zwalczam nieprawdziwe informacje, absurdalne domysły, nieuzasadnione posądzenia i wyssane z palca badania pseudonaukowców, stworzone na potrzeby atakowania środowisk mniejszościowych. Wolność słowa ma granice tam, gdzie to słowo może kogoś narazić na prześladowania. Kiedy wskazuje jednoznacznie na grupę, która jakoby zagraża społeczeństwu. Ludzie instynktownie chcą wtedy taką grupę wyeliminować. A fabrykowanie nieistniejących naukowych dowodów na poparcie homofobicznych i antyhumanistycznych teorii jest według mnie przestępstwem. Tak na przykład funkcjonowała machina faszystowska.

Jest Pani „wrogiem wszystkiego, co dla większości jest normalne”?

Jeśli dla większości normalne będzie krzywdzenie słabszych, to oczywiście będę tego wrogiem. W innych przypadkach jestem zawsze z ludźmi, z tym co ich cieszy, co ich bawi, staram się rozumieć ich odmienny punkt widzenia. To jest po prostu wolność, a wolność kocham najbardziej! Redaktor Knap pisze o moich wartościach w cudzysłowie, rozumiem że dla niego humanizm jest nie do przyjęcia, ale myślę, że mimo wszystko warto być ludzkim. Tylko tyle, a w dzisiejszych czasach, przy szalonej ksenofobicznej władzy, aż tyle.

Jak się Pani czuje w roli „upiora zła”? Brzmi poważnie, bo to nie jest już jakaś tam ostra krytyka działalności, ale wskazanie palcem w lokalnej społeczności kogoś, kto jakoby jest uosobieniem tego co złe.

Czuję się jak zwykle. Jestem przygotowana na różne formy ataku. Choć przyznaję, że chyba jednak kogoś poniosło używając takich sformułowań. Faktycznie jest tak, że najpierw jest stygmatyzacja, wskazanie palcem, a potem obwinianie za całe zło świata. I to od wieków. Tak się zaczynał każdy proces kończący się stosem. Ludzie zawsze potrzebowali znaleźć winnego, bo wtedy oni sami czuli się bezpieczni. Nie musieli brać odpowiedzialności za rzeczywistość. Łatwiej i szybciej obarczyć winą za wszystko co się złego dzieje kogoś innego. Doszliśmy niestety do momentu, w którym wraca inkwizycja i powinno nam, jako gatunkowi ludzkiemu, być po prostu wstyd.

Jeżeli Pani jest upiorem, to prezes Knap, ten z Radia Kielce, byłby upiorem przechrzczonym, czy może raczej reformowanym. To przecież były szef lokalnej „Gazety Wyborczej”, znienawidzonej przez PiS. Ktoś go egzorcyzmował, że doznał tak skutecznego nawrócenia?

Mam nadzieję, że to tylko zwykła ludzka słabość karze panu dyrektorowi zabiegać teraz o przypodobanie się władzy i Kościołowi.

A co do Pani jeszcze, to jednak … Ktoś Panią podkusił, żeby robić zloty czarownic w Kielcach! A potem wielkie zdziwienie, że zestawiają ze złem i upiorami!

Właściwie Zloty Współczesnych Czarownic u stóp Łysej Góry są od początku do końca tylko moim pomysłem. Przy pierwszym Zlocie było sporo zabawy, i kiedy mówiłam że jeszcze wrócą stosy, nikt tego na serio nie brał. Teraz już ludzie zaczynają widzieć to niebezpieczeństwo. A sam Zlot przyciąga coraz więcej uczestników. Jest potrzebny. To miejsce gdzie mogą spotkać się osoby wyklęte przez współczesną inkwizycję.

 

Tekst z oficjalnej strony publicznego Radia Kielce

Kiedy dobro śpi, budzą się upiory zła

Maksymilian M. – skazany prawomocnym wyrokiem, którego „Gazeta Wyborcza” i „Echo Dnia”, mimo jego ostatnich wyczynów, uparły się nazywać pełnym nazwiskiem i mianem przedsiębiorcy – zabrał sobie kilka dni temu wystawę z terenu kościoła garnizonowego. Powinienem użyć innego słowa niż „zabrał”, ale póki nie ma wyroku w tej sprawie, nie mogę.
Ale nie o M. będzie ten komentarz, bo to przypadek dla wymiaru sprawiedliwości, który – wierzę głęboko – poradzi sobie z obywatelem wodzącym go za nos od miesięcy.
Bardziej interesująca jest anatomia zła, które rodzi się po takim wydarzeniu. Otóż zjawisko polega najogólniej na tym, że wystarczy jakikolwiek pretekst (ważny, mniej ważny, albo całkowicie błahy), aby przeciwnicy wartości wyznawanych przez większość mieszkańców naszego kraju, wartości ważnych, konstytuujących naszą europejską cywilizację – przystąpili do działania. W warunkach kieleckich oznacza to zazwyczaj aktywność niejakiej pani Marenin – „etatowej” przeciwniczki wszystkiego, co dla tejże większości jest normalne.
Odwołać prezydenta miasta bez żadnych istotnych argumentów, stanąć w obronie szkoły, której nikt nie chce likwidować – proszę bardzo. Protestować przeciw posłance PiS – jest. Uczyć Kościół jego własnych wartości – oczywiście jest.
Ma prawo do takich działań – jej poglądy, jej „wartości”. Ale równie oczywistym jest, że milcząca zazwyczaj w takiej sytuacji większość – nie traktująca poważnie podobnych demonstracji – milczeć nie powinna.
Dlatego Wielki Szacunek dla księdza proboszcza kościoła garnizonowego, który dobrze odczytał zasadę biskupa Hippony „z miłością do ludzi z nienawiścią do grzechu” i stanął w obronie prawa boskiego i prawa ludzkiego. Zło potępił, człowieka stara się zrozumieć.
Jest nadzieja, że mała, ale krzykliwa i obdarzona tupetem grupa, nie zagłuszy głosu rozsądnej i mądrej większości. Niech przemówi do nas księga Koheleta: „Spokojne słowa mędrców więcej znaczą niż krzyk panującego wśród głupców”.

Janusz Knap

trybuna.info

Poprzedni

Szukamy Rodzin Zastępczych

Następny

Kasa Misiu, kasa