Dzień przed otwarciem punktu informacyjnego dla kandydatów do służby w Wojskach Obrony Terytorialnej w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Białymstoku przez ministra obrony narodowej rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz zabalował podczas studenckiej imprezy – informuje „Fakt”.
Tabloid utrzymuje, że Rzecznik MON parokrotnie miał nagabywać DJ’a, czy mógłby ogłosić ze sceny, że Misiewicz pojawił się na imprezie, że głosił chwałę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego oraz mówił o katastrofie smoleńskiej.
„Fakt” utrzymuje, że to nie pierwszy raz tak się Misiewiczowi zdarza. Podobno 13 grudnia w restauracji Delikatesy przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie rzecznik MON miał „wypić całą butelkę tequili” i tuż przed godz. 23.00 w towarzystwie kobiet odjechać limuzyną sprzed baru… Jeśli to prawda, to rzeczywiście nieostrożność. 13 grudnia, to nie jest dobry dzień dla „solidaruchów”. Łatwo ich czapką nakryć.
Bartłomiej Misiewicz znosi te rewelacja „Faktu” z godnością. Zapewnia, że w białostockim klubie nie był pijany, nie stawiał nikomu alkoholu, nie rozmawiał o ministerstwie ani o Macierewiczu, a nawet z nikim nie tańczył… My byśmy zatańczyli… A, co!