8 listopada 2024

loader

Nagła komercjalizacja uzdrowisk

Samorządy śpieszą się z prywatyzacją placówek medycznych, w tym – uzdrowisk. Wkrótce mogą bowiem stracić to źródło dochodów.

Przeciwko planom komercjalizacji części uzdrowisk będą w poniedziałek protestować pracownicy tych placówek, skupieni w śląskich strukturach NSZZ „Solidarność”. Związkowcy są oburzeni działaniami radnych sejmiku śląskiego, którzy uchwałę w tej sprawie podjęli w ostatniej chwili, w dodatku wbrew wcześniejszym zapowiedziom o wstrzymaniu się z takimi decyzjami oraz bez konsultacji społecznych. Jeżeli uchwała o zbyciu przez władze samorządowe swoich udziałów w uzdrowiskach wejdzie w życie, w praktyce będzie to równoznaczne z prywatyzacją tych placówek.

Szybkie decyzje

Kilkanaście dni temu rząd, ustami ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, ogłosił koniec procesu komercjalizacji placówek zdrowotnych Ta zapowiedź spowodowała, że zaczął się w tej sprawie wzmożony ruch w samorządach. Można odnieść wrażenie, że radni śpieszą się z dopięciem decyzji o komercjalizacji publicznych placówek medycznych, zanim nowa ustawa zostanie uchwalona przez parlament.
To właśnie do samorządów od 1999 r. – na skutek reformy rządu Jerzego Buzka – należy większość publicznych placówek medycznych. Są one ich organami założycielskimi oraz nadzorczymi. W ten sposób to od radnych – powiatu, miasta bądź zasiadających w sejmikach wojewódzkich – zależy los szpitali, publicznych przychodni a także uzdrowisk. Od kilku lat samorządowcy pozbywają się udziałów w placówkach medycznych, tłumacząc to koniecznymi oszczędnościami w budżetach permanentnie niedofinansowanych samorządów. Kolejnym argumentem, który ma przemawiać za tego rodzaju zmianami są narastające długi, przede wszystkim szpitali i uzdrowisk. Zdaniem samorządowców, za taką sytuację odpowiada przede wszystkim polityka prowadzona przez NFZ oraz zbyt niskie w stosunku do potrzeb nakłady na system ochrony zdrowia, co już zależy od decyzji podejmowanych na poziomie rządu.
Komercjalizację publicznych szpitali, ZOZów oraz uzdrowisk umożliwiła Ustawa o działalności leczniczej, uchwalona w 2011 r. przez rządzącą wówczas większość PO-PSL. Ustawa zakładała możliwość przekształcenia tych placówek w spółki prawa handlowego, a więc takie, których głównym celem ma być wypracowywanie zysku, a nie działalność lecznicza, która bardzo często prowadzi do ich zadłużania się. Oficjalnie ustawa powstała po to, aby ułatwić proces oddłużania się placówek, gwarantując im jednorazową pomoc ze strony państwa. Warunkiem otrzymania takiej pomocy było jednak przekształcenie placówki w spółkę prawa handlowego, co oznaczało pozbycie się części – także większości – udziałów na rzecz podmiotów prywatnych, przekazanie w całości takiej placówki prywatnej firmie albo firmom. Oszczędności szukano również w zamykaniu niektórych oddziałów (tych, które generowały zadłużenie, m. in. dlatego, że NFZ zbyt nisko wycenia stosowane w nich procedury) bądź przekazywanie ich do prowadzenia przez firmy prywatne.
Nowa ustawa, przygotowana przez rząd, ma zahamować tego rodzaju przekształcenia. Zakłada ona m. in., że w przypadku publicznych placówek muszą one w co najmniej 51 proc. pozostać w rękach samorządów, a więc zachować swój publicznych charakter. Jednym z najważniejszych argumentów zwolenników takiego rozwiązania było to, że trwająca od kilku lat komercjalizacja publicznych placówek powoduje ograniczenie dostępu do ochrony zdrowia i zagraża bezpieczeństwu pacjentów.

Sprzedają, póki można

Rządowy projekt nowej ustawy o działalności leczniczej trafił niedawno do prac w Sejmie. Nie wiadomo, jak długo one potrwają. Do tego czasu obowiązuje ustawa uchwalona przez poprzednią większość PO-PSL, a więc ta, która daje samorządom zielone światło do ich komercjalizacji.
Na tę zbieżność dat i działań zwracają uwagę związkowcy z „Solidarności”, którzy w na poniedziałek zaplanowali pikietę przeciwko planom komercjalizacji kilku śląskich uzdrowisk. Protest odbędzie się pod siedzibą Sejmiku Śląskiego. Tego dnia śląscy samorządowcy mają zdecydować o pozbyciu się przez samorząd udziałów w trzech uzdrowiskach: Rabce-Zdrój, Goczałkowice-Zdrój oraz w Górkach Wielkich. Przeciwko takim przekształceniom będą protestować przede wszystkim pracownicy tych uzdrowisk, dla których taka zmiana będzie najprawdopodobniej oznaczać znaczące pogorszenie warunków zatrudnienia. Uderzy ona również w pacjentów, uzależniając dostęp do tych sanatoriów od zasobności portfela, a nie jedynie ubezpieczenia w NFZ oraz skierowania lekarskiego.
Sprawą planowanej komercjalizacji śląskich uzdrowisk miała zająć się w czwartek Komisja Polityki Społecznej i Zdrowia sejmiku Województwa Śląskiego. Do chwili zamknięcia tego wydania „Dziennika Trybuna” nie znaliśmy jednak rezultatów dyskusji radnych, a ta zapowiadała się burzliwie, ponieważ udział w niej zapowiedzieli przeciwni takim planom związkowcy z „Solidarności”.
– Jeszcze niedawno przedstawiciele Zarządu Województwa Śląskiego deklarowali, że z jakimikolwiek decyzjami dotyczącymi przyszłości uzdrowisk zaczekają do momentu wejścia w życie nowych przepisów. Projekt uchwały w tej sprawie pojawił się w ostatniej chwili. Nie został poddany konsultacjom społecznym, co stanowi złamanie obowiązujących procedur. Trudno to ocenić inaczej niż jako próbę jak najszybszej sprzedaży placówek uzdrowiskowych przed nowelizacją ustawy, która uniemożliwi ich komercjalizację – oceniła Halina Cierpiał, przewodnicząca Regionalnego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ Solidarność.

KOMENTARZ

Komercjalizacja publicznych placówek medycznych przyspieszyła w całym kraju na początku tego roku. Nie jest to przypadek. Większość samorządów jest w rękach koalicji PO-PSL (z drobnymi przetasowaniami, związanymi z lokalnymi układami). Liberalnych radnych zmobilizował wynik ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych, wygranych przez PiS, którego przedstawiciele jeszcze w czasie kampanii wyborczej zapowiadali, że będą chcieli ukrócić ten proceder i zmienić dotychczasowe zasady funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. Jedną z głównych zapowiedzi było właśnie ograniczenie komercjalizacji publicznych szpitali, przychodni a także uzdrowisk. A te są jednym z ostatnich elementów majątku społecznego, który jeszcze można sprywatyzować, bądź na którym można się uwłaszczyć. W styczniu 2014 r. zrobiło się głośno o sprawie kupienia przez radnych z PO szpitala w Mysłowicach. Mieli za niego zapłacić jedynie 134 tys. zł, a więc praktycznie kupili go za bezcen, wziąwszy pod uwagę wartość nieruchomości czy sprzętu znajdującego się w placówce. Sprawą zajęło się wówczas CBA. Tego rodzaju akcje odbywają się także w innych samorządach, tyle że najczęściej po cichu i są one tłumaczone koniecznością ratowania szpitali oraz samorządowych budżetów. Nie trudno się domyślić, że to właśnie tego rodzaju działania miała na myśli była posłanka PO, Beata Sawicka, która zapowiadała, że „biznes będzie robiony na służbie zdrowia”. Wobec Sawickiej w 2007 r. CBA urządziło prowokację – wątpliwą etycznie, co nie zmienia jednak faktu, że posłanka przyjęła oferowaną jej łapówkę i dość szczerze wypowiadała się o planach PO dotyczących przyszłych losów publicznych placówek medycznych. Zapowiedź obecnego rządu, że ukróci proceder komercjalizacji publicznych placówek z pewnością zmobilizowała niektórych samorządowców do przyspieszenia decyzji w tej sprawie.

trybuna.info

Poprzedni

Szczęście sprzyja lepszym

Następny

Włodzimierz Czarzasty (w imieniu SLD) o Brexicie