Czy bezpieczeństwo Polski będzie zależeć od wyników wyborów prezydenckich w USA? Na razie prezydent Biden prowadzi aktywną pro ukraińską politykę. Dlatego jego administracji potrzebna jest Polska. Państwo frontowe, gdzie antyeuropejska rządząca PiS i proeuropejska opozycja w kwestii ukraińskiej mówią zgodnym głosem. Wspierają Ukraińców aktywnie i bezwarunkowo.
Nie dziwmy się zatem, że administracja prezydenta Bidena wybaczyła prezydentowi Dudzie, i innym prominentom PiS, ich wcześniejszą, gorąco deklarowaną miłość do Trumpa. Zwłaszcza że wyznaczone im zadania wykonują ochoczo.
Niestety zgodne wparcie Ukraińców, prezentowane także w polskich mediach, narzuca wojenny styl myślenia. Jedność polityczną, co ogranicza publiczną debatę. Zwłaszcza kiedy do głosu dochodzą służalcy i dyletanci. W efekcie „podejrzanym” staje się profesor Grzegorz Kołodko, bo nie potępia Chin. A wrogiem publicznym profesor Stanisław Bieleń, bo w debacie prezentuje też rosyjski punkt widzenia. Ten sam lizusowski chór krytykuje byłą kanclerz Merkel jedynie za propozycje debaty o przyszłej roli Rosji w Europie. Widać krajowy, publicystyczny Komentariat uznał, że cała Rosja zniknie po wojnie z Ukrainą.
Niestety wiele znaków wskazuje, mówił o tym też w Radio TOK FM profesor Adam Rotfeld, że czeka nas wieloletnia wojna rosyjsko – ukraińska. Przerywana okresowymi rozejmami. Toczona na wszystkich frontach. Gospodarczym, medialnym, kulturalnym sportowym. Wtedy Polska, tylko z racji swego geograficznego położenia, stanie się na trwale państwem frontowym. Czemu polskie elity unikają debaty o tym? Czy ktoś ze sfer decydenckich przygotowuje plany na takie czasy?
Państwo polskie ma obecnie wsparcie administracji USA. Największego militarnego i gospodarczego mocarstwa. Bo rządzi prezydent Biden. Co będzie jeśli w USA zostanie wybrany prezydent, który ograniczy wsparcie dla Ukrainy i skupi się na innych frontach. Choćby na konfrontacji z Chinami. Kto wtedy zagwarantuje bezpieczeństwo militarne Polski? W polskim interesie jest współpraca z Chinami, zwłaszcza w utrzymaniu i tworzeniu infrastruktury komunikacyjnej między Azją i Unią Europejską. Co zrobi państwo polskie kiedy jej gwarant bezpieczeństwa zacznie prowadzić politykę niezgodną z polskimi interesami gospodarczymi? Przestanie wspierać wschodnią flankę NATO? Powszechna teraz niechęć do debat, zwłaszcza o alternatywnych scenariuszach rozwoju, spycha nas na margines politycznego, europejskiego życia umysłowego. Niedawno w Pradze debatowali przedstawiciele nowej Europejskiej Wspólnoty Politycznej. Z inicjatywy czeskiego premiera Petra Fiali i francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Debatowano o wielu, fundamentalnych dla Unii Europejskiej problemach. O wspólnych siłach zbrojnych, wspólnej polityce energetycznej, o europejskiej suwerenności technologicznej. Praska debata nie wywołała w polskich elitach większej uwagi. Nic dziwnego. W tym czasie premier Morawiecki mizdrzył się do hiszpańskich faszystów, przeciwników Unii Europejskiej. A potem pan prezes Kaczyński oddelegował na odcinek europejski do polskiego rządu pana Szynkowskiego- Sęka. Znanego awanturnika politycznego i zdeklarowanego przeciwnika integracji Unii Europejskiej.
Znów los państwa polskiego zależy od decyzji amerykańskiego wyborcy.