Wydawało się, że jeśli chodzi o młot, to nie ma większego kozaka niż pan Fajdek… I, co?
Wydawało się, że polskie „araby” z Janowa, to złoty interes… I, co?
Wydawało się, że „Wiadomości”, to program, który sam sobie napędza publiczność… I, co?
Wydawało się, że pan Kaczyński, to wieczny nieudacznik… I, co?…
Każdy polityk chciałby takiej władzy, jaką on ma… Na miarę naszych możliwości, rzecz jasna.
A przecież ma z niczego. Nie było słychać, żeby chodził po paczki do św. Marcina, nie było widać, żeby się dorobił na związkowej kasie. A jednak zbudował imperium. Na miarę naszych możliwości, rzecz jasna.
Teraz już nie martwi się, co o nim napiszą, bo w bród ma takich, którzy piszą, co on chce. A obok – może nie tłum, ale wystarczająca większość, żeby uchwalić, co mu się podoba.
Chce pomniki – będzie miał pomniki.
Postawił głaz z bratem pani prezydent Warszawy przed nosem? Postawił. I głaz i na swoim…
Jedyny, który nie marnuje czasu na głupoty. Jak już musiał się szarpać, to tak, żeby jego było wyszarpane na wierzchu…
Jego wrogowie utopiliby go w łyżce wody, za to jego wyznawcy gotowi są za niego dać się pokroić.
Ale nie ma się czemu dziwić – mannę z nieba sprowadza, a i wodę w wino zamienić potrafi. Jego apostołowie przylepiają tylko nalepkę „500+” i cudowne dobro idzie w lud…
Tylko, jak to się skończy? Jak to, jak – tak samo…