Michał Piękoś Naczelny
W sprawie migrantów każdy ma coś do powiedzenia. A szczególnie lobby dużego biznesu, które to jak mantrę powtarza od dekad, że im więcej migrantów tym lepiej.
„Związek Przedsiębiorców i Pracodawców stawia przed Polską ambitny cel – 50 milionów Polaków na 2050 rok. Oznacza to, że wbrew utrzymującej się na bardzo niskim poziomie dzietności, w ciągu następnych niespełna trzydziestu lat liczebność naszego kraju musiałaby zwiększyć się o kilkanaście milionów osób. Nie będzie to możliwe bez skutecznej polityki migracyjnej” – czytamy na stronie stowarzyszenia.
Tak proszę państwa, 12 milionów tanich rąk do pracy z zagranicy – tym chcą nas uraczyć polscy przedsiębiorcy. Jako lewica nie możemy się na to zgodzić. Los polskich pracowników oraz interes związków zawodowych musi stać na pierwszym miejscu. W imię źle rozumianej poprawności politycznej, nie możemy zostać zakładnikami teorii neoliberalnej.
Nie może być naszej zgody na fakt, że w Polsce używa się migrantów do uśmieciowienia rynku pracy. Rząd ściąga ich setki tysięcy, aby wypełnić lukę między innymi w takim sektorze jak pracownicy platform cyfrowych (Uber, Bolt etc.). Ci pracownicy nie mają praktycznie żadnych praw, są traktowani jak chłopi pańszczyźniani, podczas gdy wielkie korporacje zarabiają na ich niewolniczej pracy. Zanim rząd PiS zaprosi kolejne paręset tysięcy migrantów ekonomicznych, powinien uregulować rynek pracy i stworzyć godne warunki dla tych osób. W przeciwnym razie pracodawcy będą oferować coraz to gorsze warunki pracy, licząc, że imigranci zarobkowi przyjmą wszystko. Trzeba chronić rynek pracy przed wyścigiem na dno.
Migracja to kwestia klasowa, jak powtarzają często Bernie Sanders i Jeremy Corbyn. Gdy otwieramy nasze rynki dla setek tysięcy nowych pracowników, najbardziej zagrożone są osoby pracujące w zawodach niewymagających wysokich kwalifikacji. A to ich interes, a nie interes banków, mamy reprezentować jako lewica.