W czasach, gdy światem rządzą potężne ponadnarodowe korporacje, znaczenie Święta Pracy nabiera nowego wymiaru.
Błędem jest szukanie korzeni święta 1 Maja w czasach PRL-u. A w tym kierunku zmierza prawica i Kościół. Chętnie wmówiliby młodemu pokoleniu Polaków, że Święto Pracy jest „komunistycznym reliktem”. I najlepiej je zlikwidować. „Wykreślmy z naszego prawa kolejny relikt paskudnego komunizmu” – pisał kiedyś na portalu fronda.pl Tomasz Terlikowski. „Po zlikwidowaniu święta 22 Lipca, 1 Maja pozostał swego rodzaju skansenem” – popierał Terlikowskiego Tadeusz Cymański.
Tymczasem źródeł dzisiejszego Święta Pracy trzeba szukać za oceanem. Zostało wprowadzone 128 lat temu, w roku 1889, dla upamiętnienia tragicznych wydarzeń związanych z protestami robotniczymi w Chicago. Również w Polsce obchodzone było jeszcze pod zaborami – ponad pół wieku wcześniej, nim powstała Polska Rzeczpospolita Ludowa.
Józef Robotnik
Dlaczego solą w oku prawicy jest akurat święto 1 Maja? Myślę, że jedną z ważnych przyczyn jest to, że duży kłopot z tym świętem ma Kościół. Geneza wszystkich świąt państwowych, będących jednocześnie dniami wolnymi od pracy, jest dwojaka. Albo są to święta religijne, albo rocznice ważnych wydarzeń historycznych, jak Święto Niepodległości, czy rocznica Konstytucji 3-maja. A czymże jest 1 Maja? Świętem wprowadzonym przez II Międzynarodówkę, czyli stowarzyszenie partii i organizacji socjalistycznych. Na dodatek świętem zupełnie laickim. To faktycznie może przyprawiać o dreszcze tych, którzy uważają, że na sztandarach wolno pisać tylko: Bóg, Honor i Ojczyzna.
O sile święta 1 Maja przed laty świadczy fakt, że nawet Kościół rzymskokatolicki usiłował „podpiąć się” pod to robotnicze święto. Papież Pius XII w 1955 roku wprowadził do kalendarza liturgicznego w dniu 1 maja wspomnienie świętego Józefa Rzemieślnika. To było bardzo praktyczne posunięcie ze strony papieża. Komu nie po drodze z socjalistami, niech maszeruje do kościoła, na spotkanie ze św. Józefem Robotnikiem. Może zresztą wyjaśnienie jest prostsze. W wielu krajach dzień 1 maja jest wolny od pracy. Warto więc zagonić ludzi do kościoła, bo dodatkowa porcja „tacy” zawsze się przyda.
Długi weekend
Ci, którzy twierdzą, że Święto Pracy „przeżyło się”, przytaczają na poparcie swoich słów wyniki badań społecznych. Kilka lat temu pracownia Homo Homini przeprowadziła sondaż na temat święta 1 Maja. Skojarzeń z PRL nie było wiele – zaledwie co szósty respondent twierdził, że jest to święto rodem z Polski Ludowej. Ale dla zdecydowanej większości – 72 proc. badanych – dzień Święta Pracy jest po prostu dniem wolnym od pracy. Przeznaczonym na wypoczynek, wyjazd na majówkę i zorganizowanie pierwszego wiosennego grilla. Kalendarz temu sprzyja. Wraz z kolejnym dniem wolnym, 3 maja, oraz sąsiednimi sobotami i niedzielami, początek maja zawsze jest dla pracujących „długim weekendem”.
Byłoby wielką stratą, gdyby jedynym wspomnieniem takiego „święta pracy” pozostał smak pieczonej kiełbasy popijanej piwem. Albo kaszanki – bo w dniu 1 maja przypada również ogólnopolski dzień kaszanki. Zadaniem lewicy jest przywrócenie dawnego znaczenia i prestiżu tego święta. Zwłaszcza, że powodów jest aż nadto.
Dzień solidarności
Jedną z głównych przyczyn protestów robotniczych w Chicago była walka o ośmiogodzinny dzień pracy. To zadziwiające, że od tamtego czasu minęło ponad 100 lat, a problem nadal jest aktualny. Ludzie potrafili rozszyfrować tajniki DNA, zbudować superkomputery i rakiety, a w wielu krajach wyzysk pracowników jest podobny jak wówczas. Nawet, jeśli sami go nie doświadczamy, to korzystamy z niego pełnymi garściami. Każdy market wypełniony jest stosami importowanych towarów, powstających dzięki pracownikom pracującym po kilkanaście godzin dziennie, w fatalnych warunkach i źle opłacanym. Zwykle metki zdradzają kraj wyzyskiwanych pracowników.
To powinien być pierwszy – najważniejszy – element tożsamości święta 1 Maja. Walka o przestrzeganie praw pracowniczych na całym świecie, nie tylko na własnym podwórku. Zresztą najlepiej oddaje to pełna nazwa święta 1 Maja: Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy.
Nie twierdzę, że rozwiązaniem jest bojkot towarów importowanych z niektórych krajów. To nierealne. Ale zdarzyło się już kilkakrotnie, że solidarny sprzeciw i wywierana presja na właścicieli globalnych marek, doprowadziły do polepszenia doli najgorzej traktowanych pracowników. Ponadnarodowe korporacje doskonale radzą sobie z realizacją swoich celów na całym świecie. Odpowiedzią może być tylko solidarne działanie ludzi pracy.
Łamistrajk z Polski
Niedawno mieliśmy polski test solidarności z zagranicznymi pracownikami, tym razem niemieckimi. W Niemczech strajkowali pracownicy sieci kawiarni Starbucks, walcząc o podwyżki. Obecna również w Polsce sieć Starbucks zaoferowała polskim pracownikom możliwość krótkiego wyjazdu do pracy w Niemczech i zatrudnienia na atrakcyjnych warunkach w niemieckich lokalach tej sieci. Zamierzano w ten sposób ograniczyć skutki strajku Niemców. A pracujący w Niemczech Polacy byliby de facto łamistrajkami.
Przeciwko „eksportowi” łamistrajków zaprotestowała zdecydowanie polska lewica. I chyba skutecznie, bo sieć Starbucks opublikowała oświadczenie, w którym zapewniła o wycofaniu się z pomysłu. Stare hasło „Proletariusze wszystkich krajów – łączcie się” trąci myszką, ale główne jego przesłanie, jak widać, nadal jest aktualne.
Ziemia obiecana
Dzisiejsze fabryki i zakłady pracy różnią się od tych, które opisywał Władysław Reymont, ponad 100 lat temu, w „Ziemi obiecanej”. Co wcale nie oznacza, że z warunkami pracy w dzisiejszej Polsce jest dobrze. Dla wielu pracodawców nadal jesteśmy krajem, gdzie lepiej można wykorzystać zainwestowany kapitał. Kosztem pracowników – oczywiście.
Za parę miesięcy we Wrocławiu ruszają z produkcją dwa zakłady, w których produkowane będą lodówki i piekarniki merek Bosch i Siemens. Pracę znajdzie w nich ponad tysiąc osób. I dobrze. Problem w tym, że produkcja będzie przebiegała 24 godziny na dobę, a więc również nocą. To w sposób oczywisty przyspieszy zwrot zainwestowanego w fabrykę kapitału pół miliarda złotych. Wszyscy mamy świadomość, że nie da się wyłączyć na noc huty i elektrowni. Ale nie ma żadnego powodu, by pracownicy montujący lodówki zarywali noce.
Walka o coraz lepsze i godniejsze warunki w miejscu pracy i wyższe wynagrodzenia za tę pracę – to powinien być drugi ważny postulat, towarzyszący świętu 1 Maja.
Bez urlopu i chorobowego
Wielu pracowników, maszerujących w pochodach pierwszomajowych w latach PRL-u, miało zagwarantowane lepsze warunki pracy, niż dzisiaj. Drażni mnie słowo „śmieciówki”. Jest bowiem takim workiem bez dna, do którego wrzucamy hurtem zatrudnionych na czas określony, tych na umowach zleceniach i samozatrudnionych. A niewiele mówi się o warunkach pracy.
Żyjemy w drugiej dekadzie XXI wieku. W środku Europy. Statystyki lokują nas w gronie dwudziestu paru najbardziej rozwiniętych krajów świata. A tymczasem miliony polskich pracowników pracują, nie mając prawa do ani jednego dnia płatnego urlopu w ciągu roku. Nie mając zapewnionego ośmiogodzinnego dnia pracy. Nie mając prawa do choćby części wynagrodzenia na wypadek choroby. O to samo upominali się pracownicy sto lat temu. I to są kolejne sprawy, budujące tożsamość święta 1 Maja.
Pochód frankowiczów
Spojrzenie na Święto Pracy musi się zmienić. Bo zmienił się świat. Dzisiaj już prawie nie ma w Polsce wielkoprzemysłowej klasy robotniczej. Ale są za to pracujący w korporacjach, które to korporacje starają się wycisnąć ze swoich pracowników tyle, ile się da. Są właściciele małych firm i firm rodzinnych, którzy będąc podwykonawcami „dużych”, mają problemy z uzyskaniem zapłaty za wykonaną pracę. Ba, wspomniałbym nawet o „frankowiczach”. To oni oddają bankom znaczną część swoich wynagrodzeń – znacznie więcej, niż wynikałoby to z kwot zaciągniętych kredytów.
Dla wszystkich tych grup zawodowych i społecznych święto 1 Maja powinno być ich świętem.
Podział bogactw
Świat coraz bardziej dzieli się na biednych i bogatych. Dzisiaj 1 proc. najbogatszych ludzi na świecie dysponuje majątkiem większym, niż pozostałe 99 proc. Ale przecież to te 99 procent pracuje na bogactwo tego 1 procenta.
Już dzisiaj budżet niejednej korporacji jest większy od budżetu sporego państw. A suma budżetów korporacji razem wziętych, przekracza sumę budżetów wszystkich państw świata. Dążenie do podpisania takich umów jak TTIP oznacza, że ekspansja korporacji trwa nadal.
Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy – święto 1 Maja – ma w XXI wieku rację bytu i sens nie mniejszy niż 100 lat temu. Niż 50 lat temu – w czasach PRL-u. I nie przypuszczam, aby za naszego życia tyle się zmieniło, by przestało być potrzebne pracownikom.
Nie spodziewam się, aby Jarosław Kaczyński optował za likwidacją święta 1 Maja, narażając się na wściekłość wszystkich tych, którym zabrałby w ten sposób wiosenny długi weekend. Choć podobno w okresie poprzednich rządów PiS-u, w latach 2005-2007 bardzo poważnie nad tym się zastanawiano.
130 lat
Sojusz Lewicy Demokratycznej powinien wykorzystać okazję, jak nadarzy się za dwa lata, w roku 2019. Będziemy świętowali okrągłą rocznicę – 130-lecie ustanowienia Święta Pracy. To będzie również rok wyborów parlamentarnych, które odbędą się na jesieni. Pokazanie w dniu 1 Maja – na pięć miesięcy przed wyborami – siły lewicy, jej zdolności i gotowości do wzięcia odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za Polskę, byłoby przywróceniem właściwej rangi temu świętu.