Były poseł SLD, jego były przewodniczący, był, były, były… Krzysztof Janik przeżywa gorące dni.
Zadał się mianowicie z radiem RMF i dał się namówić do dyskusji o 13 grudnia. Nie obyło się oczywiście bez uwag na temat ogłoszonego zamiaru degradacji gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Prawdopodobnie mało kto słuchał tej audycji za to wielu przeczytało wpis redakcji na FB RMF 24. Taki:
„Krzysztof Janik przyznaje, że stopni generalskich dla Jaruzelskiego i Kiszczaka nie będzie bronić”.
Na Janika ze strony ludzi SLD posypały się gromy! Ten i ów żądał wyrzucenia go z partii. Tak Janika redakcja ubrała.
Czy ty oszalałeś, zapytałem Janika wprost, bo się znamy od lat.
Janik: – Powiedziałem dokładnie to:
„Nie będę bronił generała Jaruzelskiego, bo on jest postacią historyczną i mogą robić, co chcą – i tak mu nic nie zrobią. I tak w świadomości ludzi pozostanie generałem Jaruzelskim”.
I dalej – rozmawiając ze mną: moim zdaniem oni (czyli PiS-owcy) tylko się kompromitują. I dobrze! Pamięć o generale naprawdę w żadnym stopniu nie zależy od tego, czy mu Macierewicz odbierze stopień, czy nie.
Janik ma rację i ma nauczkę. W sprawach zasadniczych dla SLD trzeba media traktować nieufnie i nie liczyć na inteligencję redaktorów. Jak ich szefowie nie chcą, to oni inteligencją się nie wykazują. A racja Janika? – Generał, to za wielki wymiar dla kogoś tak niedużego, jak jego prześladowcy. Podskoczyć mu mogą tylko do nogawek…
Czy ktoś do ciebie dzwonił, ktoś chciał się dowiedzieć, jak było naprawdę, zapytałem Janika na koniec?
– No, coś ty…
Sensacją eseldowską był też komentarz prawicowego politologa Marka Migalskiego (w Rzeczpospolitej), w którym dziwił się on niepomiernie, że mając taką wyborną okazję do bycia wyrazicielem poglądów społeczeństwa – chodzi o ostatni sondaż, w którym ponad 40 proc. badanych powiedziało, że stan wojennych był potrzebny – SLD, zdaniem Migalskiego wzięło dudy w miech, Otóż jak się dowiedziałem SLD w ostatnim czasie organizował kilka konferencji prasowych, podczas których wypowiadał się o tej dacie jednoznacznie. Z żadnej nawet sekunda nie ukazała się na żadnej antenie. Ludzie SLD oferowali się też bezpośrednio znanym dziennikarzom, ale oni tego dnia kalendarze mieli przeznaczone raczej dla krytyków stanu wojennego, PRL i „komuny” jako takiej. Taka jest medialna rzeczywistość, w której Sojusz musi się poruszać. Nie ma innego sposobu, żeby to zmienić, jak tylko zdobyć miejsce w parlamencie i wrócić do gry. Inaczej dalej będą z lewicą robili, co będą chcieli. Warto o tym pamiętać i brać się do roboty, zamiast dawać się napuszczać jeden na drugiego.