30 listopada 2024

loader

Noblista: obywatel nobilitowany

Artykuły Piotra Szumlewicza czytam z reguły w pełnej zgodzie z poglądami ich Autora. Wszakże argumenty przedstawione w tekście „Noblista też obywatel” („Dziennik Trybuna” nr 251-252 z 18/19 grudnia) nie przekonują mnie, a odwrotnie, budzą sprzeciw.

Przypomnę, iż opowiada się Szumlewicz za pobraniem podatku od otrzymanej przez Olgę Tokarczuk Nagrody Nobla. Tym samym krytykuje On pomysł rządu, by zarówno Olgę Tokarczuk jak i przyszłych Noblistów zwolnić z podatku dochodowego oraz tak zwanej daniny solidarnościowej. Samo krytykowanie tego rządu nie jest niczym nagannym, jednakże w tej sprawie namawiam może nie do chwalenia od razu, ale przynajmniej milczącej aprobaty pomysłu.

Tokarczuk nie jest pierwsza

Po pierwsze choćby dlatego, że nie wymyślili oni nic oryginalnego, zwolnienie takie, przypomnę, wprowadził premier prof. Grzegorz Kołodko wobec Wisławy Szymborskiej. Co prawda była to decyzja adresowana do jednej konkretnej osoby, a więc i o skutku jednorazowym. Nie pamiętam by ktokolwiek wówczas protestował. Obecny projekt ma charakter ogólny i przyszłościowy, zakładający niejako, iż niebawem posypie się więcej Nobli dla polskich podatników. Wiara w potencjał narodu, a niech tam, w to i ja wierzyć mogę.

Następnie przedstawia Piotr Szumlewicz wyliczenia, ile wynosi kwota Nagrody, o ile brak podatku uszczupli budżet Państwa i ile zostanie Laureatce „w kieszeni”. Uświadamia też Autor, że przeciętny Polak otrzymujący płacę minimalną, aby zebrać kwotę równą wysokości brutto Nagrody musiałby pracować 120 lat. Troszkę to żenujące, bo jednak Laureat Nobla, nie tylko w Polsce, to jest ktoś nieprzeciętny! Wolałbym przeczytać wyliczenie, ile miesięcy musi pracować na kwotę odpowiadającą Nagrodzie Nobla jeden czy drugi prezes banku, koncernu energetycznego czy większej spółki Skarbu Państwa.

Pielęgniarkom to nie pomoże

Dalej Autor argumentuje swą tezę tym, jak bardzo niedofinansowane są płace pielęgniarek, nauczycieli, jak niewystarczający jest poziom opieki senioralnej. Wszystko prawda, ale co komu zapewni kwota jednego i ćwierć miliona złotych podzielona na wszystkie te niewątpliwie potrzebujące wsparcia grupy zawodowe i społeczne? W dodatku tylko jednorazowo? Nic! Poza tym jaką da Autor gwarancję, że ten rząd właśnie akurat na taki cel o jakim pisze przeznaczyłby uzyskane pieniądze, a nie na zwiększenie budżetu IPN, zakup szwedzkich używanych okrętów podwodnych czy doposażenie Polskiej Fundacji Narodowej w dziale przeloty i zakwaterowania?

Bardziej ufam Oldze Tokarczuk, iż, mądrzej i lepiej rozporządzi swoimi pieniędzmi, że jak to już zapowiedziała, sporą część swej Nagrody przeznaczy na tworzoną już fundację, która w sposób przejrzysty wspomagać będzie między innymi różne obszary literatury, rozwój czytelnictwa, kultury w swej ogólności i edukację społeczeństwa na temat praw człowieka rozumianych też jako jego wobec swego środowiska obowiązki.

Wielu ministrów obecnego rządu; z ministrem kultury włącznie bez skrępowania, a nawet z niejaką dumą w głosie, wzmocnioną poczuciem swej wyższości wobec nie tylko Noblistki, ale też rodaków Ją czytających i szanujących; przyznaje się do tego iż Olgi Tokarczuk nie czytało i równie dumnie zapewnia, że czytać nie zamierza. Gdy ktoś inny z rządu chce wielkich Polaków, wielkich ludzi kultury i nauki (w przyszłości) wyróżnić i docenić, to niechaj ich w ten możliwy dla siebie sposób nobilituje. Nie przeszkadzajmy w tym właśnie.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Transformacja była katastrofą

Następny

Patointeligencja? Nie, patoburżuazja!

Zostaw komentarz