Patriotyzm – suwerenność – waluta. I antysemityzm.
Przed PiS-em Patriotyzmu w tysiącletniej historii Polski nie było. Dopiero PiS wniosło go w Polsce w posagu. Także suwerenność to kompletne novum pisowskiej proweniencji, nigdy w historii Polski nie notowane. Podobnie jak siła waluty, która jest absolutnie autorskim wynalazkiem PiS. I to PiS ostatecznie wygnało z Polski antysemityzm.
Znana teza krytyków PiS, że pisze ono na nowo historię Polski naprawdę przestaje być rodzajem publicystycznego przejaskrawienia, a staje się najdosłowniejszą definicją obserwowanego, empirycznie sprawdzalnego stanu rzeczy.
Patriotyzm
Nawet człowiek światły, o godnej prezencji, krakowski inteligent wywodzący się z kręgów edytorskich („Znak”), wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin, wychowany w cieniu omszałych pamiątek narodowych dziejów, poznał co to jest prawdziwy patriotyzm dopiero dzięki kibicom Legii Warszawa. W wywiadzie dla „Gazety Polskiej” powiedział: „Byłem wzruszony do łez, widząc oprawę, jaką 1 sierpnia nadali meczowi Legii jej kibice. Szkoda, że wielu przedstawicieli środowisk uzurpujących sobie prawo do miana elit nie dorasta do patriotyzmu zwykłych Polaków”.
Wypada pogratulować krakowskiemu inteligentowi herbu „Go win”, że cenniejszy jest dla niego biologiczny, żywiołowy nacjonalizm stadionowych zadymiarzy, którzy pasują do niego jak pięść do nosa niż spokojny sceptycyzm ludzi światłych i brak akceptacji dla rozpalania przez władze niebezpiecznych, agresywnych nastrojów pogromowych. A skoro Gowin nie jest przecież z PiS, to cóż dopiero mówić o patriotach rdzennie pisowskich. Tam w rządzie i parlamencie każdy patriota, od premier do najpośledniejszego wiceministra, najostatniejszego posła-ciury czy pisowskiego publicysty od rzeczy czy w sieci zaplątanego.
Suwerenność
Inne słowo nieschodzące pisowcom z ust, to suwerenność. Warunkiem suwerenności było wstanie z kolan i postawienie się Niemcom przede wszystkim, zrobienie im drugiej Cedyni i Grunwaldu. W drugiej kolejności zgniłym łże-elitom brukselskim, które nam tę suwerenność plasterek po plasterku zabierają. Suwerenność rzecz piękna, ale obserwowanie jej w wydaniu pisowskim zrodziło we mnie ochotę do sformułowania nowej doktryny polskiej suwerenności. Jak wiadomo, przynależność do Unii Europejskiej z definicji oznacza, że oddajemy jej cząstkę suwerenności państwowo-narodowej w zamian za pożytki z tej przynależności płynące. Pożytki nie tylko finansowe, ale także cywilizacyjno-prawne, mające osadzić Polskę w europejskości. PiS sens tej przynależności pojął inaczej, jako przynależność do kasy zapomogowo-pożyczkowej. No i Unia Europejska się przeciw takiej opcji w końcu zbuntowała. W tej sytuacji proponuję ucieczkę do przodu, czyli oddanie Unii jeszcze nieco więcej państwowo-narodowej suwerenności, w zamian za mocniejsze gwarancje dla wewnętrznej suwerenności dla nas, obywateli polskich ceniących wolność i demokrację, a nie pisokrację. Ujmując rzecz w skrócie i bez owijania w bawełnę – jeśli oddanie dodatkowej porcji suwerenności Europie, wzmocni naszą suwerenność wewnętrzną wobec Kaczyńskiego, Brudzińskiego, Tarczyńskiego, Karnowskich, Pospieszalskiego, Sakiewicza i innych, to warto ten koszt ponieść.
Waluta
Widziałem i słyszałem już kilka propagand sukcesu, większych i mniejszych. Na przykład w okresie gierkowskim (nie pozbawionym zalet obok stron negatywnych) w tym zakresie sobie nie żałowano. Nawet jednak codzienne obrazy spustu surówki w hutach, ze wzmożonego wydobycia czarnego śląskiego złota i enuncjacje o „dziesiątej gospodarce świata” ani peany na cześć imponujących sukcesów bohaterskiej polskiej transformacji pod światłym patronatem Jeffreya Sachsa, podczas gdy kraj pogrążał się jednocześnie w bezrobociu i biedzie w latach 1990-1993, to pikuś w porównaniu z nirwanicznymi odlotami propagandystów pisowskich. W „Gazecie Polskiej” posłanka PiS Joanna Lichocka, najlepsza partia w obecnym parlamencie, powiada w artykule „Strachy na lachy”, że: „złotówka jest najsilniejszą walutą świata, a Polska jest umieszczana w rankingach jako najbardziej atrakcyjny gospodarczo kraj w regionie. NBP prognozuje wzrost gospodarczy na poziomie 4 proc.”. Wtóruje jej dokładnie tym samym sformułowaniem naczelny Tomasz Sakiewicz.
Z tą „najsilniejszą walutą świata” to wolnego, wolnego. Warto być ostrożnym. Wskazane było by, gdyby oboje autorzy podali wiarygodne źródło tego rodzaju diagnozy, ale Lichocka ani Sakiewicz go nie podają. A cóż to znaczy, że złotówka jest „najsilniejszą walutą świata”. Według jakich parametrów? To znaczy że jest silniejsza od walut takich gigantów ekonomicznych jak Niemcy czy Szwajcaria? Zaleca się opierać tego typu diagnozy na solidnych fundamentach, które wspomniane gospodarki mają od wielu dziesięcioleci, a nie na efemerycznych, arywistycznych parametrach polskich. A skoro jest tak dobrze z walutą, do dlaczego od wiosny trwa zauważalny wzrost cen, zwłaszcza na podstawowe artykuły żywnościowe, takie jak pieczywo czy masło, wzrost który w końcu może przerodzić się w drożyznę. W rezultacie tego ruchu cen, który objął także inne asortymenty towarów, 500 plus to jest już obecnie w najlepszym razie jakieś 470 plus. Niech jeszcze rząd PiS pokontynuuje niefrasobliwą politykę finansową, a łacno zejdziemy z gospodarczego topu.
Antysemityzm
Słodki tweet-sweet Magdaleny Ogórek, aktualnie bohaterki obozu pisowskiego, odnośnie prawdziwości nazwiska jednego z parlamentarzystów opozycji, zainspirował mnie do zadania sobie ponownie, dawno nie zadawanego, zakurzonego pytania o stan polskiego antysemityzmu. Zupełnie o nim zapomniałem, bo wraz z pamiętnym Bublem zniknął on z powierzchni polskiej ziemi. Coraz mniej go na murach budynków, nie ma go w przestrzeni publicznej, nie ma go w kazaniach katolickich, nie ma na stadionach, nie ma go nawet – o horrendum – na marszach ONR. Tak, brak haseł antysemickich na marszach ONR i Młodzieży Wszechpolskiej to jakaś aberracja, to się kłóci z uświęconą tradycją. Także PiS, partia-spadkobierca endeczyzny od antysemityzm trzyma się na kilometr. Jej propagandyści sugerują nawet, że takiego przyjaciela jak PiS Żydzi dawno, a może nawet nigdy w Polsce nie mieli, a antysemityzm zaczął pobrzmiewać w szeregach światowej lewicy. Tweet-sweet Magdaleny Ogórek otworzył mi w mózgu nieotwartą dotąd klapkę. Ten antysemityzm w PiS i okolicach żyje, tyle że potęga „poprawności politycznej”, której PiS nie lubi, ale z którą chcąc nie chcąc musi się liczyć, wymusiła na nim tego rodzaju narrację. Wygląda na to, że „wyssany z mlekiem matki” antysemityzm został przez PiS oraz resztę prawolstwa polskiego skryptonimowany, zamaskowany i ziejąca sadystycznym jadem nienawiść do „Gazety Wyborczej”, Michnika, wyobcowanych ze zdrowej tkanki narodu łże-elit polskich i biurokratów brukselskich, to nic innego jak zamaskowany antysemityzm.
Morfologia PiS – do Sasa do Lasa
W tej sytuacji warto zadać sobie pytanie, co to jest PiS? Nie w sensie organizacyjnym, bo to wiadomo – jest to zarejestrowana oficjalnie partia polityczna, sprawująca obecnie władzę w Polsce. Czym jest natomiast PiS w sensie antropologiczno-socjologiczno-ideologicznym?
Moja definicja jest następująca. PiS, to Zorganizowana Agresywna Antykultura, opierająca się w swojej teorii i praktyce na zadawnionych resentymentach plebejsko-drobnomieszczańskich, stanowiąca w sferze ideologicznej mix składników zaczerpniętych od lewej do prawej strony tradycji politycznych – od lewicowo-socjalistycznego etatyzmu, idei sprawiedliwości społecznej realizowanej drogą redystrybucji z mocnym dodatkiem jakobińsko-bolszewickiego ducha rewolucyjnego poprzez mieszaninę umiarkowanej, laicyzującej, zdroworozsądkowej centroprawicy, agresywnego klerykalizmu i tradycyjnego nacjonalizmu, aż po silne elementy faszyzujące, ze śladowymi ingrediencjami klasycznego konserwatyzmu. PiS to wieloskładnikowa hybryda, którą niełatwo będzie pokonać. To partia nowego typu.