Żyjemy w czasach nasilonej propagandy historycznej prawicy. Tym bardziej, jakby na przekór tym tendencjom, przypomnienie bitwy pod Lenino i męstwa tych żołnierzy, jest naszą powinnością.
Dla prawicowych historyków tamci żołnierze to zdrajcy, sowieccy zdrajcy, komunistyczne pachołki w najlepszym przypadku żołnierze, którzy nie zasługują na pamięć i należy ich wyrugać ze społecznej świadomości. Od 1989 roku państwo konsekwentnie wypiera z pamięci historię Wojska Polskiego walczącego na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Umniejsza się ich rolę, skazując nie tylko na zapomnienie, ale, co gorsza, zarzuca im się zdradę. Nie wolno dzielić polskiej krwi na lepszą i gorszą. Bowiem to policzek dla polskiego państwa i nas samych.
Kim byli żołnierze, którzy walczyli u boku ZSRR i walczyli pod Lenino? To wcześniejsi zesłańcy na Sybir, do Kazachstanu i w inne rejony ZSRR. Przy okazji tworzenia polskiej armii w ZSRR otrzymali oni niebywałą wręcz okazję do wyrwania się z niewoli. Kierowała nimi nie tylko niepewność jutra, ale również gorący patriotyzm, który szedł w parze z oddaniem i poświęceniem, co udowodnili na całym szlaku bojowym. I tak faktem, który może dziś wydać się zaskakujący, jest chociażby fakt obecności w 1. Dywizji Piechoty kapelanów wojskowych. Odprawiane były msze święte, modlitwy, jednym słowem, nijak to się ma do kreowanej przez dzisiejszą propagandę rzeczywistości. Był odgrywany polski hymn, flaga była biało-czerwona, obchodzono święta religijne. Żołnierską przysięgę składano z dodaniem „Tak mi dopomóż Bóg”. W pamięci żołnierzy zapisał się ksiądz Wilhelm Kubsz, w stopniu majora, bardzo oddany polskiej sprawie, bliski żołnierzom towarzysz ich niedoli. Był Kapelanem Wojska Polskiego w ZSRR. Dostanie się do tej armii było nie tylko szansą walki z znienawidzonym wrogiem, ale również szansą na wydostanie się z nieludzkiej ziemi.
W Polsce Ludowej jedna bitwa stoczona przez Wojsko Polskie była czczona szczególnie. To bitwa pod Lenino. Miał być to symbol polsko-radzieckiego braterstwa broni. Był to chrzest bojowy polskich żołnierzy w ZSRR. Symboliczną datą był dzień 1 września 1943 roku, kiedy to Pierwsza Dywizja Piechoty wyruszyła na front. Cztery lata wcześniej rozpoczęła się bowiem wojna, której następstwem był obecność polskich żołnierzy w tym miejscu. Do symboliki przywiązywano olbrzymią rolę. W doktrynie wojennej ZSRR straty wojenne nie były najważniejsze, życie żołnierza było dość cynicznie wykorzystywane. I o ile to potężne imperium miało olbrzymie zapasy siły ludzkiej, o tyle każda kropla polskiej krwi kosztowała wiele. Ta historyczna, zwycięska bitwa kosztowała życie 510 kościuszkowców, 652 zaginęło bez wieści a 116 dostało się do niewoli. To bagatela 23,7 proc. stanu osobowego! Ta danina krwi nie może pozostać zapomniana! Polacy wykazali się męstwem i wielką walecznością. W bitwie pod Lenino Polacy zadali Niemcom duże straty – ok. 1500 żołnierzy niemieckich zginęło, a 326 dostało się do niewoli. To trzy razy więcej, niż straty własne! Warto przy tym zauważyć, iż pierwszy i ostatni raz w tej wojnie władze ZSRR uhonorowały troje Polaków tytułami Bohaterów Związku Radzieckiego. Wśród odznaczonych była kobieta. Z kolei podczas Powstania warszawskiego, olbrzymim męstwem wykazał się Edwin Rozłubirski ps. Gustaw, partyzant lewicowej Armii Ludowej, generał Wojska Polskiego. Za walki w Powstaniu otrzymał on od gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Szlak bojowy żołnierzy gen. Zygmunta Berlinga, który tworzył zręby Wojska Polskiego w ZSRR, od Lenino do Berlina był olbrzymi. Podczas walk na Wale Pomorskim poniesiono największe straty w jednej operacji. Wówczas życie straciło ponad 3 tysięcy żołnierzy. Przełomowym momentem była jednak obecność żołnierzy Wojska Polskiego w bitwie o Berlin. Zdobycie stolicy III Rzeszy dla polskiego żołnierza to symbol nadzwyczajny. Oto bowiem nadarzała się okazja, aby po sześciu niemal latach od napaści Niemiec na Polskę, dokonać dziejowej sprawiedliwości. Ciekawostką może być to, że plany ZSRR nie przewidywały udziału Polaków w szturmie na stolicę Niemiec. Dopiero po interwencji Marszałka Michała Żymierskiego u Marszałka Żukowa, oraz po osobistej decyzji Stalina, zezwolono na udział polskich jednostek. Straty również były duże. Podczas operacji berlińskiej, trwającej od 16 kwietnia do 2 maja 1945 roku, straty bojowe wyniosły 4871 poległych, rannych i zaginionych żołnierzy WP. Polska flaga zawisła nad Berlinem, co dziś nie jest w ogóle eksponowane. Czy może być większa duma, niż biało-czerwona flaga powiewająca nad gruzami III Rzeszy zawieszona przez kapitana Henryka Jabłońskiego?
Im dalej od tych wydarzeń, im ostrzejsze padają opinie o tamtym wojsku, o tych ludziach, którzy z narażeniem życia walczyli o wolność swojego kraju. A jeszcze kilka lat temu Lech Kaczyński weteranów spod Lenino honorował, nie było mowy o wygłoszeniu w ich kierunku złego słowa. W 2008 roku, podczas 65 rocznicy bitwy pod Lenino, odczytano list Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w którym prezydent wyraził uznanie dla ducha i determinacji polskich żołnierzy walczących pod Lenino stawiając ich w gronie bohaterów, którym należy się szacunek polskiego narodu. PiS często powołuje się na spuściznę po byłym prezydencie. Warto odrobić tę lekcję. Podobnie zachował się Aleksander Szczygło, najpierw jako szef MON a następnie jako szef BBN. W 2008 roku jako szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego złożył osobiście hołd żołnierzom Wojska Polskiego na Białorusi. Mówił słowa wyważona, jakże odmienne od tych, które dominują w obozie „dobrej zmiany”: W naszej historii jest miejsce dla wszystkich, dla których niepodległa Rzeczpospolita była i jest dobrem najwyższym. Dlatego w jednym szeregu należy wymieniać tych, którzy walczyli z dwoma okupantami w 1939 r., działających w konspiracji oraz idących ze Wschodu i z Zachodu. Podobnie brzmiały słowa gen. Franciszka Gągora, ówczesnego Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Wojska Polskiego, który mówił: 12 października 1943 roku to jedna z ważnych dat w historii WP. Poległym w bitwie pod Lenino jesteśmy winni pamięć i szacunek na równi z wszystkimi innymi żołnierzami, którzy przelali krew walcząc o wolną Polskę na wielu frontach II wojny światowej – powiedział gen. Gągor. Dla polskich żołnierzy walczących pod Lenino udział w tej bitwie oznaczał szansę na powrót do Ojczyzny – najkrótszą z możliwych dróg – dodał. Czy dziś ktokolwiek z obecnego kierownictwa MON i Pałacu Prezydenckiego zdecydowałby się na taką odwagę? Prawda nam niestety staniała.
Odchodzą już ci żołnierze, którzy przelewali krew na froncie wschodnim. Żyją jednak rodziny tych żołnierzy. Sponiewieranym przez prawicową politykę historyczną żołnierzom, dziękuję i składam głębokie uznanie.