Tydzień temu, w Gdańsku odbył się zlot Obozu Narodowo Radykalnego. Po spotkaniu w historycznej Sali BHP dawnej Stoczni Gdańskiej, która nosiła wtedy imię Lenina, młodzi narodowcy przemaszerowali spod Pomnika Poległych Stoczniowców ulicami Gdańska, w eskorcie policji, dumnie prezentując swoje sztandary i mundury, wznosząc przy tym swoje tradycyjne hasła pełne nienawiści i ksenofobii.
Zapiekliło się!
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz złożył formalny wniosek o delegalizację ONR jako organizacji jawnie łamiącej zapisy konstytucyjne, a Piotr Duda – przewodniczący NSZZ Solidarność – wyjaśnił, pytany w sprawie wynajmu historycznej Sali, że nie ma sprawy, bo to była transakcja o charakterze komercyjnym, a organizacja, która jest legalna, mogła sobie ją wynająć.
No i wszystko jasne. Obóz Narodowo Radykalny, organizacja mająca swoje korzenie w latach Drugiej Rzeczpospolitej, ta sama organizacja, którą władze tamtej przedwojennej Polski zdelegalizowały jako jawnie faszyzującą i szkodliwą z punktu widzenia polskiego państwa, odbywa swoje zgromadzenie w miejscu nierozerwalnie związanym z historycznymi wydarzeniami, od których zaczął się ruch solidarności, który trwale zmienił Polskę – ale i świat.
Gdańsk nie jest pierwszym miastem, w którym odbywają się marsze nacjonalistycznej młodzieży. Polscy nacjonaliści systematycznie odbywają swoje pielgrzymki na błoniach klasztoru jasnogórskiego w Częstochowie, maszerują w trakcie uroczystości, upamiętniających żołnierzy wyklętych (czy jak chce obecna władza – niezłomnych). Jest ich pełno. Szyk marszowy, wysokie drzewca sztandarów ze znakiem falangi, zielone koszule młodych chłopców i dziewcząt, płomienne przemówienia przywódców i księży – dzieje się!
Z najnowszych badań dotyczących tego zjawiska wynika, że znacząca część polskiej młodzieży w wieku 18-25 lat jest zafascynowana tą ideologią, tymi organizacjami. Jak wytłumaczyć, że prawie 30% polskiej młodzieży wybiera taką wizję świata? Tu nie ma prostych odpowiedzi, ale spróbujmy…
Jak w każdej złożonej i skomplikowanej sprawie – nie ma jednego wszystko wyjaśniającego czynnika, jednej przyczyny. Mówiąc to, chciałbym poruszyć sprawę, która wcale (albo bardzo rzadko) nie jest wskazywana jako źródło wzrostu nacjonalizmu i kultu siły i dominacji, dające członkom tego typu organizacji poczucie więzi i bezpieczeństwa. Mam na myśli wszystko to, co wiąże się z podkulturą kibiców sportowych, a zwłaszcza jej ekstremą – podkulturą kiboli.
Sport w trzeciej RP przestał być kulturą fizyczną. Stał się biznesem, w którym kluby sportowe przekształciły się w spółki prawa handlowego, obracające wielkimi pieniędzmi. Rolę szczególną w tym procesie mają kluby piłkarskie. Piłka nożna jest bowiem najbardziej popularnym rodzajem sportu, a kluby piłkarskie –są to wielkie firmy, obracające wielkimi kwotami, płacące swoim zawodnikom-robotnikom niewyobrażalnie wysokie wynagrodzenia, kupujące i sprzedające ich na giełdach piłkarskich.
Wszystko to wiemy, tak jest – i nie wywołuje to żadnego sprzeciwu. Brudne pieniądze przepływają przez kluby piłkarskie na oczach całego świata i nikt nie protestuje. Rosja jest gospodarzem najbliższych igrzysk światowych – i jest to ponad polityczne podziały. Piłka nożna rządzi światem.
A piłką kibice, a największymi kibicami są kibole. Ci co to dadzą się zabić za swój klub. Albo – lepiej – chętnie zabiją kogoś.
Kult siły, dominacji, proste widzenie świata, w którym jestemy tylko MY i ONI, w którym tylko MY mamy rację, tylko do nas należy przyszłość. W którym trzeba przeciwnika zniszczyć do unicestwienia.
To w takim klimacie wzrasta znaczna część miejskiej młodzieży. Ta z niższych sfer, ale również i z tak zwanych dobrych domów. Zachowania „kibolskie” są od dawna obecne w polskim pejzażu: te „ustawki,” w których duże grupy młodych ludzi biją się naprawdę, bez udawania, używając profesjonalnych narzędzi do zabijania, znamy z policyjnych meldunków i reportaży.
Stawiam prostą tezę – podkultura kibolska plus nacjonalistyczna ideologia równa się ONR.
Państwo polskie rządzone przez PiS ujrzało w tym fenomenie szanse, minister Macierewicz jako minister obrony tworzył z tego właśnie „materiału ludzkiego” wojska obrony terytorialnej. To miały być jego wojska, jego armia.
Ministra nie ma, wojska zostały. Są zapleczem dla organizacji paramilitarnych, operujących w oparach obłędnej polityki historycznej, tworzących wzór nowego człowieka i obywatela. Zapatrzonego w żołnierzy wyklętych/niezłomnych, gotowego do zniszczenia wszystkich tych, którzy swoją pracą budowali „tamtą Polskę”. Polskę, której, jak powiedział premier Mateusz Morawiecki, po prostu nie było (boję się, że Morawiecki dokładnie tak myśli, a nie tylko mówi).
Obóz Narodowo Radykalny, Młodzież Wszechpolska, Stowarzyszenie Duma i Nowoczesność – to pierwsze z brzegu przykłady formacji, z którymi Kaczyńskiemu po drodze. Można ich będzie użyć, gdy przyjdzie czas ulicznych konfrontacji, gdy skończy się czas marszów, wieców i parasolek. Rząd pewnie pamięta deklaracje Piotra Dudy sprzed ponad roku, że gdy będzie trzeba, to związkowcy czapkami nakryją tych maszerujących wtedy „kodowców”, a teraz pewnie Obywateli RP. Dobrze jednak mieć oprócz spontanicznych związkowców – także umundurowanych nacjonalistów – tak myślę!
Dzisiaj, dokładnie w tydzień po przemarszu polskich nacjonalistów przez Gdańsk, na Długim Targu, przy fontannie Neptuna, prezydent Adamowicz zwołał na wiec wszystkich, którzy nie zgadzają się na zawłaszczanie przez faszystów przestrzeni publicznej i historycznych obiektów, związanych z powstaniem Solidarności.
W samo południe, o godzinie dwunastej, zebrało się około tysiąca osób by wyrazić swój sprzeciw, by zaprotestować przeciwko decyzji Piotra Dudy o wynajęciu Sali BHP. By zaprotestować przeciwko przemarszowi ONR, w trakcie którego wznoszone były jawnie rasistowskie hasła.
Do zebranych ze schodów Ratusza Głównego przemawiały różne osoby : profesor Penson – żołnierz ZWZ i AK i jeniec hitlerowskich obozów zagłady, Magdalena Wyszyńska, ocalała z holocaustu polska Żydówka, mieszkanka Gdyni, pracownica Państwowej Inspekcji Pracy. Ich wypowiedzi, to były głosy świadków historii. O tym, czym był faszyzm i jego nacjonalistyczne rozpasanie. Głos zabierali także inni: Henryka Krzywonos, posłanka na Sejm, uczestniczka strajku sierpniowego, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, a także Radomir Szumełda z gdańskiego KOD-u.
Paweł Adamowicz w emocjonalnym wystąpieniu wzywał do przeciwstawienia się brunatnej zarazie, do bycia razem ponad podziałami politycznymi – a przeciwko pisowskiej władzy.
Było słonecznie, radośnie, powiewały flagi narodowe, unijne, flagi gdańskie, KOD-u, Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Odśpiewaliśmy hymny, hymn Polski i Unii Europejskiej, pokrzyczeliśmy co trzeba, pomachaliśmy sztandarami i po godzinie rozeszliśmy się do domów.
I tylko idąc na miejsce zbiórki, pod Neptuna, mijając liczne ogródki kawiarniane szczelnie wypełniające całą długą ulicę Długą, pełne ludzi, pijących kawę, jedzących lody, nie mogłem uciec od przypominania sobie frazy tego znanego wiersza Czesława Miłosza, o kręcącej się karuzeli przy murze warszawskiego getta