Cezary Grabarczyk i Cezary Tomczyk, posłowie Platformy Obywatelskiej z Łodzi i Sieradza, zostali „zaproszeni” na dywanik do rzecznika dyscypliny partyjnej PO. Poseł Andrzej Halicki nazwał wezwanych „osobami przeżywającymi wewnętrzne dywagacje”. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi m.in. o Grabarczyka i Tomczyka, a także Michała Kamińskiego, czyli polityków w ostatnim czasie blisko współpracujących z byłą premier Ewą Kopacz, będącą w wewnętrznej opozycji wobec nowego szefa partii Grzegorza Schetyny. O obu politykach było w ostatnim czasie głośno. Cezary Tomczyk błysnął wypowiedzią o tym, że to Ewa Kopacz jest dziś liderem opozycji w Polsce.
Cezary Grabarczyk jest natomiast podejrzewany o to, że osobiście, bądź za pośrednictwem któregoś ze swych ludzi, wyżalił się na łamach „Newsweeka” odnośnie wyrzucenia z Platformy Obywatelskiej w regionie łódzkim 700 działaczy. A nawet, jeśli nie on inspirował artykuł, to i tak dawał w krótkiej cytowanej wypowiedzi odczuć, że nie podoba mu się to, co się stało. Na łamach „Dziennika Łódzkiego” dodawał, że partia nie powinna lekką ręką odsuwać ludzi, którzy mogliby z nią sympatyzować.
Cezary Tomczyk powiedział, że rozmowa dyscyplinująca jeszcze się nie odbyła i nawet nie otrzymał na nią zaproszenia, ale jeśli zaproszenie będzie, oczywiście pójdzie. Telefony od mediów też odbiera. Zapewnia też, że jest w Platformie od 13 lat i donikąd się nie wybiera. Ale wątek ewentualnego „rozstania” części polityków z Platformą dość często pojawia się w kuluarowych rozmowach. – Moim zdaniem chodzi wypchnięcie tej grupy z Platformy. A właściwie takie wkurzenie Grabarczyka, żeby sam zdeklarował, że odchodzi. Bo to co się teraz dzieje, to jest publiczne jego nękanie – mówi jeden z parlamentarzystów Platformy. Jakie to mogłoby mieć skutki?
– Jeżeli czyjeś odejście miałoby pociągnąć inne nazwiska, to odejście Ewy Kopacz i Stefana Niesiołowskiego. Natomiast Grabarczyk nie jest takim liderem, żeby wywołać tego typu efekt, Tomczyk też się nie liczy w tej grze. Stąd pytanie, czy oni chcieliby się znaleźć po za Platformą. Nie bardzo wiadomo, co mieli by ze sobą zrobić. Dla Platformy nie, ale dla Nowoczesnej to mimo wszystko są za duże nazwiska na dziś. Uruchamianie od postaw nowego projektu, na trzy lata przed wyborami, bez pieniędzy – to nie ma szans. Ewentualnie można sobie wyobrazić taką formację pół roku przed wyborami.
Dlatego teraz zapewne Grabarczyk i Tomczyk przychylą głowy i będą dłubać przy jakiś swoich rzeczach – dodaje polityk PO. Dr Olgierd Annusewicz, zorientowany w sprawach PO politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, mówi, że w tej sytuacji naprawdę ciężko dociec sedna sprawy. – Czytelny jest wątek Michała Kamińskiego. On jest ciałem obcym w PO, wielu działaczy obwinia go o porażkę wyborczą, jeśli są więc dzisiaj działania na wypchnięcie z partii, to są to po prostu porządki powyborcze. Co zaś się tyczy pozostałych osób, można zapytać Tomczyka i Grabarczyka, o co im chodzi, ale pewnie nawet nic to nie da. Grabarczyk niewiele dziś znaczy na scenie krajowej, stracił swoją pozycję, może usiłują ją odzyskać? Jeśli tak faktycznie jest i jeśli to on jest inicjatorem tego, co się dzieje, to źle się to dla niego skończy.
A o co może chodzić Schetynie? Pewnie o zwarcie szyków pod jego sztandarami, pokazanie, że on jest liderem, w sytuacji, gdy ostatnio zanotowaliśmy dużą aktywność Ewy Kopacz. Ale w Platformie powinni pamiętać, że konflikty wewnątrz partii nie mogą się wydostać do mediów, bo PO zawsze traci, kiedy zajmuje się sama sobą – uważa Annusewicz… Widać nie pamiętają, skoro prasa o tych konfliktach wie. Tego zresztą nie da się uniknąć, Historia SLD dowodzi, że w walce wewnętrznej o władzę nad partią, każda gazeta, każda redakcja jest przydatna. PO i tak ma szczęście, że zwłaszcza jedna „Gazeta” nie traktuje jej tak, jak kiedyś SLD. Ale nawet to Platformie nie pomoże. Proces erupcji już się rozpoczął.