9 grudnia 2024

loader

Po Brexicie

Trybuna zapytała o opinie współtwórcę polskiej unii z Unią Europejską, byłego premiera Leszka Millera i posła do parlamentu europejskiego, prof. Bogusława Liberadzkiego.

Leszek Miller

Polska ma opinię kraju skonfliktowanego z najważniejszymi liderami europejskimi i po drugie – Polska nie jest w strefie Euro, mimo, że od 2005 roku było aż nadto czasu, żeby to zrobić i mimo, że swego czasu premier Tusk zapowiadał, że wejdziemy do strefy Euro najpóźniej w 2010 roku. Dlaczego o tym mówię. Dlatego, że, jak sądzę Unia podzieli się na Europę pierwszej i drugiej jakości. I niewątpliwie ta pierwsza jakość będzie skupiona w strefie wspólnej waluty. Zostanie zrobione wszystko, żeby Euro umocnić i żeby pogłębić integrację w tej właśnie grupie. To zresztą byłoby logiczne. Po pierwsze te kraje są w Unii Europejskiej, po drugie te kraje są w strefie Schengen i po trzecie – mają wspólną walutę. Może się więc okazać, że będą miały też wspólny budżet, a może nawet wspólny parlament. Polska i pozostałe kraje które przespały, będą na peryferiach. Przy czym warto zwrócić uwagę, że w klubie Euro są kraje z naszej części Europy, Europy Środkowo-Wschodniej: Słowacja, Estonia, Łotwa i Litwa. W każdym razie te państwa nie czekały i dziś będą odgrywały większą rolę niż Polska
To już chyba zaczyna się dziać, min spraw zagranicznych Niemiec, Stenmayer po spotkaniu „starej szóstki” ogłosił, że będą następne konsultacje, ale wymienił kraje Euro. Polski tam nie ma.
Strefa Euro jest strefą najbardziej zintegrowanych krajów UE. I ta grupa będzie decydować, co dalej. Powtórzę – w 2005 roku lewica odeszła od władzy, minęło 11 lat, przez te 11 lat zarówno PiS jak i PO nic nie zrobiły, żeby Polskę do tego klubu wprowadzić. I dziś będziemy na marginesie. Tłumaczono, że do tego potrzebna jest zmiana konstytucji w zapisie dotyczącym Narodowego Banku Polskiego. Ale w poprzednim parlamencie taka większość była, bo i my i Ruch Palikota i PSL za tym, razem z PO, zagłosowalibyśmy. Tylko nie było woli, żeby to zrobić.
Czy jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkie skutki tego, co się stało po brytyjskim referendum?
Nie jesteśmy w stanie. Unia Europejska zakończyła się w takiej postaci w jakiej ją znamy. Skończyła się Unia, którą znamy zaczęły się kłopoty, których jeszcze nie znamy. Prawie wszystkie konsekwencje Brexitu są dla Polski niekorzystne. Będzie się szukać rozmaitych powodów, dlaczego stało się, jak to się stało. Ja chciałbym powiedzieć o dwóch. Po pierwsze, to jest polityka zaciskania pasa, polityka surowości, dążność od wielu już lat, od kryzysu 2008 roku, do ograniczania wydatków publicznych, co powodowało cięcia wydatków państw unijnych przede wszystkim w sferze społecznej. To powodowało narastanie nierówności społecznych. Polska jest tego dobrym przykładem, ale też Wlk. Brytania, gdzie zahamowano wzrost płac. My stawaliśmy się krajem coraz bardziej ubogich płac, bo przypomnę, że polskie wynagrodzenie jest trzy razy mniejsze niż w Unii Europejskiej. I po drugie – to, co zrobiła pani Merkel, czyli zgoda na niekontrolowany napływ emigrantów, co spowodowało strach, poczucie zagrożenia, niepewności i niechęć do przyjezdnych. Mógłbym jeszcze dorzucić rozrost biurokracji brukselskiej, przejmowanie przez instytucje brukselskie kompetencji, których one nie mają, bo to nie wynika z traktatów unii. Bruksela i jej struktury rozpychały się, a nie powinny, to zaś wywoływało przekonanie, że Bruksela za dużo sobie pozwala. To są w moim przekonaniu czynniki kluczowe. Ale nie zapominajmy, że wielkie błędy są jak wielkie liny – składają się z mnóstwa włókien.
A jakie refleksje wzbudza w panu oświadczenie pana Kaczyńskiego, który zapowiada, że Polska przystąpi do ofensywy, zaproponuje wręcz nowy traktat europejski.
Chętnie zapoznam się z propozycjami prezesa PiS, ale obawiam się, że to będzie szło w kierunku odwrotnym od tego, co „szóstka” i strefa Euro uchwali. Oni będą szli w ku zacieśnianiu integracji słusznie uważając, że jeśli Europa chce konkurować z takimi potęgami jak USA, czy azjatyckie tygrysy, to bez pogłębionej integracji nie damy rady. Unia jest potęgą gospodarczą, ale do tej pory nie jest potęgą polityczną. Pani Federica Mogherini – jej minister spraw zagranicznych – ma tylko taką pozycję, jaką wyznaczyli jej pani Merkel, pan Hollande i pan Cameron. W tym przekonaniu o pogłębiającej się unijnej integracji, którą przewiduję, podtrzymują mnie słowa kierowane do Wielkiej Brytanii: jeśli się zdecydowaliście, to wychodźcie, jak najszybciej, nie ma sensu tego przedłużać. Do tej pory bowiem Wielka Brytania była hamulcowym Unii – ciągle marudziła, kaprysiła, czegoś chciała. Teraz ta kotwica został zerwana i nie ma już przeszkody na drodze ku pogłębionej integracji.
Wilk. Brytanie premiera Blaira, która głosowała za przyjęciem Polski i innych krajów, różni się od Brytanii premiera Camerona, która wychodzi z Unii. Ale Unia Europejska też się różni. Od Blaira do Camerona zmieniła się nie tylko Wielka Brytania, ale i Unia Europejska. I to jest dobra okazja, żeby liderzy europejscy odbyli poważną debatę, i odpowiedzieli na pytanie, co sami czynili, że tak potrafili zniechęcić Europejczyków do Unii Europejskiej. Bo przecież problem Wielkiej Brytanii nie jest jedyny.

Prof. Bogusław Liberadzki

Stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Sądzę, że znaczna część głosujących za wyjściem nie do końca zdawała sobie sprawę za czym głosuje. Myśleli, że głosują za dodatkowymi korzyściami ze strony Komisji Europejskiej na rzecz Wielkiej Brytanii.
W tym momencie musimy zdać sobie sprawę z tego, że Wielka Brytania była dużym płatnikiem netto do budżetu wspólnotowego. To jest 9-10 mld Euro rocznie. Jeśli opuści Unię Europejską z końcem 2017 roku, to znaczy, że lata 2018-2020 pozostają bez tych co rocznych 10 miliardów. A zatem trzeba będzie uruchomić uzgodnione procedury, żeby ten czynnik uwzględnić. Jest pytanie oczywiście, kto najwięcej traci. Z reguły utraca najwięcej ci, którzy najwięcej korzystają. Fundusze rolne, pozostaną zapewne na tym samym poziomie, w tych warunkach nikt nie jest zainteresowany wzrostem cen żywności. Jak nie programy rolne, to zostają programy spójności, jako największe, i fundusze strukturalne. Wyjście Wielkiej Brytanii obniży znacząco średni poziom produktu krajowego brutto w Unii Europejskiej. To znaczy, że część naszych regionów może się nie kwalifikować do finansowania. Na przykład Mazowsze z Warszawą lub może się kwalifikować do obniżenia stopnia finansowania. Kolejne argumenty, które przy podziale pieniędzy będą brane pod uwagę, to cele Komisji Europejskiej i Unii, na przykład – absorbcja imigrantów. Polska nie jest tu szczególnym liderem, więc z tego paragrafu nie może liczyć na nic. I drugi problem absorbcja posiadanych środków. Poziom absorbcji perspektywy 2014-2020, jeśli chodzi o Polskę, jest jednocyfrowy w procentach, a upływ czasu to już 40 proc. To może być drugi czynnik, który będzie oznaczać widoczne zmniejszenie środków dla Polski, bo może nie jest nam potrzebne aż tyle, a może nie zdążymy wykorzystać pozostałej kwoty. I to jest spuścizna po rządach PO-PSL, ale nie nadrobiona wciąż przez rządy Prawa i Sprawiedliwości. Wykonanie jest zero a zakontraktowanie jest kilka procent. A jeszcze jest tzw. plan Junckera, czyli kolejne 330 miliardów Euro do roku 2020 na cele inwestycyjne. Z tego paragrafu jest zaangażowane 26 miliardów Euro, w tym w Polsce jeden projekt – Mlekowity – za kilkadziesiąt milionów Euro. Teraz słyszymy, że plan Morawieckiego w połowie oparty jest o środki europejskie – w świetle tego, co się stało i w świetle tych faktów, program ten zaczyna być wątpliwy.
Wyjście Wlk. Brytanii zmienia też proporcje sił w PE. Polska staje się ważniejszym państwem, niż była dotychczas więc i odpowiedzialność będzie większa. Potrzeba będzie wkładu intelektualnego, koncepcyjnego, bo ta Unia będzie inna. Jeśli będziemy tylko wymagać, to możemy niewiele osiągnąć. Ze spotkanie „szóstki” wynika, że istotą Unii będą teraz dwa czynniki: strefa euro i Schengen. W żadnym wypadku nie można więc pozostawać biernym i zdać się na bieg wydarzeń. Bierność nie jest dobrym doradcą. Tym bardziej, że po wyjściu Wielkiej Brytanii w Parlamencie Europejskim pozostaje nam tylko Wiktor Orban. Decyzje w Parlamencie Europejskim będą teraz podejmować Partia Ludowa i socjaliści. Więc rząd powinien współpracować z polskimi europosłami, przedstawicielami tych grup, a, jak wiadomo, do tej pory bywa różnie.

trybuna.info

Poprzedni

Polepszyli sobie

Następny

Obrót kontrolowany