8 listopada 2024

loader

Po to poszedłem do polityki – wywiad z Michałem Wysockim

red.

-Jednostki samorządu terytorialnego powinny aktywnie działać na rzecz bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców, a także sprzyjać równości płci, orientacji czy pochodzenia – z Michałem Wysockim współprzewodniczącym Rady Miejskiej Nowej Lewicy w Bydgoszczy, rozmawia Nina Michalak.

Minęło ponad pół roku, odkąd zostałeś wybrany na funkcję współprzewodniczącego Rady Miejskiej Nowej Lewicy w Bydgoszczy. Jak oceniasz w praktyce taki podział ról w kierownictwie największej w województwie organizacji partyjnej?

Faktycznie, ten podział może wydawać się nietypowy – dwóch współprzewodniczących. Powodowało to też początkowo nieporozumienia w jego publicznym postrzeganiu, prowadząc np. do nazywania w mediach jednego nas wiceprzewodniczącym. Uważam jednak, że podział ten bardzo dobrze się sprawdza. Dwóch współprzewodniczących – to nowy model w polityce i coś co nas bardzo wyróżnia. Wraz z Mirosławem Kozłowiczem, który jest doświadczonym samorządowcem i wiceprezydentem Bydgoszczy, dobrze się uzupełniamy i nasza współpraca z każdym miesiącem jest coraz lepsza. Mamy dużo planów na wspólne działania, o których niebawem będziemy informować. W Radzie Miejskiej NL mamy także funkcje wiceprzewodniczących, którymi są Izabela Nowicka oraz Magdalena Durczak, a także sekretarza Przemysława Biegańskiego. Wszyscy wspólnie zajmowaliśmy się m.in. organizacją zbiórek dla Ukrainy w biurze Nowej Lewicy na Paderewskiego.

Pracujesz na co dzień jako menedżer w korporacji, z „Wiosny” wszedłeś w tryby partii, w której obowiązują zasady funkcjonowania w strukturze, z prymatem (podwójnego) szefa, wielorakimi ambicjami działaczy – udaje się przenosić i pożytkować doświadczenia?

Zarówno w pracy zawodowej, jak i partyjnej zachowuję pewną elastyczność. Nie zmieniają się moje podstawowe wartości. Lubię angażować ludzi do działania, dużą radość sprawia mi przyjmowanie nowych deklaracji wstąpienia do partii, zwłaszcza gdy są to osoby z wyraźnymi ambicjami. Potrzebujemy wyrazistych postaci, które mają pomysły i energię.

Mieszkasz w Bydgoszczy, największym mieście w regionie, ale zdobywałeś doświadczenia zawodowe w urokliwej Pakości na Pałukach, jakie cechy w Tobie ukształtowało jedno i drugie środowisko?

Poznałem wszystkie światła i cienie życia w małym mieście, bo mieszkałem w Pakości przez połowę swojego życia. Nie pamiętam już dokładnie jak to się stało, ale po skończeniu liceum zacząłem pracować w tamtejszym Ośrodku Kultury. Zajmowałem się różnymi sekcjami, np. kołem seniorów, współorganizowałem także ferie zimowe dla dzieci, koncerty, dyskoteki. Największym wyzwaniem było wtedy dla mnie wcielenie się w rolę Mikołaja na święta. Kto nie musiał chodzić po ulicach, odwiedzać szkół i przedszkoli w stroju Mikołaja, ten nie zna życia (śmiech). Ta dynamiczna praca ukształtowała mnie na całe późniejsze życie. Do dzisiaj utrzymuję kontakt z moimi przełożonymi oraz kolegami i koleżankami z tamtych lat, którzy są teraz rozsiani po całym świecie. Dzięki temu doświadczeniu nabrałem dużej pewności siebie, która przydała się po przeprowadzce do Bydgoszczy, gdzie jednak nie było tak łatwo, jak początkowo myślałem. Ogromne bezrobocie na początku lat dwutysięcznych, później praca na umowach śmieciowych lub bez umów, za niskie stawki – tak wyglądała rzeczywistość moja i moich rówieśników. Odnalazłem się jednak po pewnym czasie w branży gastronomicznej i bardzo szybko awansowałem na stanowiska liderskie oraz kierownicze. Z perspektywy czasu uważam, że sukcesy zawodowe zawdzięczałem swojemu uporowi, pracowitości, a także naturalnemu dla mnie poczuciu odpowiedzialności za pracę zespołu.

Często jesteś widywany na spotkaniach, manifestacjach ulicznych, głosząc jestem „za”, albo wręcz przeciwnie – protestuję! Robisz to dziś w imieniu Nowej Lewicy, bywa, że nie bez konsekwencji osobistych. Opowiedz proszę o finale sprawy… na sali sądowej…

Mam w sobie taki społecznikowski, rodzinny gen, lubię pomagać, czuję potrzebę wyraźnego zajmowania stanowiska. Łatwo jest krzyczeć na protestach wraz z tłumem, a na pewno trudniej walczyć z wrogimi środowiskami na sali sądowej. Nie ma mojej zgody na szerzenie nienawiści w Bydgoszczy. Po wiecach patostreamerów, podczas których grożono śmiercią naszym parlamentarzystom, zgłosiłem sprawę do prokuratury. Nie boję się stanąć przeciwko osobom, które publicznie nawołują do nienawiści i grożą ludziom, w takich chwilach nie myślę o konsekwencjach, muszę zawsze odpowiednio zareagować. Sprawa jeszcze się ostatecznie nie zakończyła, na razie oskarżona osoba ma zakaz zbliżania się do mnie. Mam nadzieję, że moja postawa przyczyni się w jakimś stopniu do zmniejszenia poczucia bezkarności takich ludzi, oraz że nie będą tak chętnie przyjeżdżać do Bydgoszczy.

Codzienne życie przynosi nam niejeden problem, kłopot, kłótnię, trzeba coś przemyśleć i dla Ciebie odreagowaniem jest wtedy bieg przez bydgoskie ulubione parki, ulice, tak dla złapania tchu, ale czasem, jak mówisz „do zaorania”. Na pewno jest to bezpieczne?

Przyznam się teraz: rzeczywiście zdarza mi się trochę przesadzić z częstotliwością lub rodzajem treningów (np. podbiegi) i wtedy muszę ten trening „odchorować”. Ale też nie za często. Lubię bić kolejne rekordy, gdy przekroczyłem 18 kilometrów w biegu ciągłym i okazało się, że więcej już na razie nie mogę, to zacząłem skupiać się na poprawie czasu, w którym pokonuję dystans np. 5 kilometrów. Lubię sobie stawiać kolejne poprzeczki, ale też potrafię czasem biegać tak bardziej na luzie i bez włączonej aplikacji.

Czasem podziwiam, jak znajdujesz czas na podejmowane tematy. Tylko ostatnio wyliczając, opowiadałeś się w Bydgoszczy za programem budowy tanich mieszkań, obywatelską kontrolą wyborów, zwalczaniem ubóstwa energetycznego… Ale zapytam jeszcze, czy pomysł rektora UMK o połączeniu dwóch bydgoskich szpitali uniwersyteckich i podporządkowaniu ich władzy Uniwersytetu w Toruniu – to jest zdanie dla lewicy w Bydgoszczy? Tym żyje obecnie miasto…

Oczywiście, bo musimy zabierać głos w sprawach ważnych dla mieszkanek i mieszkańców naszego miasta. Brałem udział w proteście pracowników szpitala, jako przedstawiciel Nowej Lewicy, ale też dlatego, że „Biziel” jest jednym z moich miejsc pracy zawodowej. Lewica musi stać po stronie pracowników, a współpraca ze związkami zawodowymi to nasz obowiązek! Jeżeli dojdzie do konsolidacji dwóch szpitali uniwersyteckich w Bydgoszczy, to ucierpią na tym pacjenci i pracownicy nie tylko likwidowanego szpitala, ale także firm, które działają na jego terenie. Apel o odstąpienie od tej bulwersującej bydgoszczan decyzji rektora UMK wystosowali radni Rady Miasta, w tym cały klub radnych lewicy. Najbardziej zaangażował się nasz poseł Jan Szopiński, pisząc interpelacje sejmowe i listy do ministrów edukacji i zdrowia. Prawa pracownicze, silne związki zawodowe oraz sprawna i odpowiednio dofinansowana Państwowa Inspekcja Pracy – to jedne z moich głównych priorytetów w działaniu.

Zostałeś wybrany przewodniczącym Wojewódzkiego Zespołu Programowego Nowej Lewicy. Program jest już chyba gotowy, a w nim niejeden problem do rozstrzygnięcia w regionie, w którym Nowa Lewica upatruje zająć konkretne stanowisko i zdeklarować je w przyszłym programie wyborczym… Możesz powiedzieć o najważniejszych kierunkach działań?

Tak, program jest na ukończeniu. Niektóre punkty są bardziej rozwinięte, inne jeszcze wymagają szczegółowego dopracowania. Postawiliśmy na sprawy, które są naszym zdaniem najważniejsze – budownictwo społeczne, wykluczenie transportowe mieszkańców mniejszych miejscowości naszego regionu, ekologia. Uważamy także, że jednostki samorządu terytorialnego powinny aktywnie działać na rzecz bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców, a także sprzyjać równości płci, orientacji czy pochodzenia. Czas na silniejszą reprezentację lewicy w samorządach. Podczas wyborów powinniśmy wprowadzić więcej naszych radnych do samorządu województwa (obecnie jest tylko jeden). Potrzebny jest większy wpływ lewicy na podejmowane tam decyzje, gwarantujące równomierny rozwój wszystkich części województwa, a nie tylko Torunia. Dobry program, który przedstawi naszą wizję miast, powiatów i województwa to podstawa. Silna lewica w samorządach oznacza, chociażby mniej betonu w miastach, dobrą nowoczesną edukację, otwartość na różnorodność, wsłuchiwanie się w potrzeby mieszkanek i mieszkańców. To jest gwarancją, że nasze małe ojczyzny będą po prostu lepiej zarządzane. Kiedy już program dla regionu zostanie zatwierdzony przez Radę Wojewódzką Nowej Lewicy, przyjdzie czas na dotarcie z nim do każdego powiatu, miasteczka, gminy w kampanii wyborczej. Będziemy rozmawiać z ludźmi, przekonywać do naszych projektów, dowodzić, że lewica jest zawsze tam, gdzie społeczeństwo nas potrzebuje. Np. planujemy jako Rada Miejska Nowej Lewicy organizację serii letnich festynów rodzinnych w Bydgoszczy, podczas których będziemy rozmawiać z mieszkańcami o ich potrzebach i oczekiwaniach wobec lewicy. Takie festyny organizują też inne organizacje powiatowe.

Robert Biedroń został niedawno laureatem nagrody Alana Turinga za walkę o prawa i widoczność osób LGBTQ+, czy ułatwi to trochę działania w tej dziedzinie w Polsce, ostatnim kraju na liście członków Unii w zwalczaniu homofobii? Bez edukacji seksualnej, bez równych praw płci, choć z małym sukcesem lewicy w sprawie wspólnego rozliczania podatków rodziców samotnie wychowujących dzieci…

Każda taka nagroda jest bardzo ważna, a zasługi Roberta Biedronia w tej dziedzinie są niepodważalne. Przede wszystkim jego postawa ośmieliła społeczność LGBTQ+ do częstszego ujawniania się i otwartego działania. Ja również należę do osób, którym Robert dodał odwagi i natchnienia. Niestety, wiele razy przekonałem się, że homofobia otoczenia może komplikować codzienne życie. Uważam, że widoczność osób LGBTQ+ jest najlepszą bronią przeciwko homofobii i transfobii. W każdym społeczeństwie stanowimy 5-10 procent populacji. Będąc widocznymi, zajmując funkcje w samorządach, sejmie, partiach, organizacjach społecznych, możemy realnie zmieniać Polskę, aby była krajem dobrym i bezpiecznym dla wszystkich. Cieszy udana Parada Równości w Warszawie połączona z ukraińską KyivPride. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze dużo pracy przed nami, ale się nie poddajemy. Między innymi po to poszedłem do polityki.

Nina Michalak

Poprzedni

Tłuc czy zamykać?

Następny

Wisielec