Bardzo wiele szumu w kręgach „patriotycznych” narobiły ostatnio kije bejsbolowe ustrojone w słynną powstańczą kotwicę i inne znaki Polski Walczącej, znane z okresu powstania warszawskiego. Oburzyli się kombatanci, oburzyli publicyści, co nie zmienia jednak faktu, że w jakiejś pale zrodził się pomysł, żeby pałę ozdobić tym właśnie znakiem.
Zamiar i przesłanie były jednoznaczne – bądź waleczny, jak ONI, wal – nie żałuj, dołóż ile wlezie, ty też możesz być „małym powstańcem”. Nie trzeba wyrafinowanego umysłu, żeby wiedzieć, do kogo to przesłanie z bejsbola jest skierowane. Taką pałą posługują się bandziory, których w obecnym, patriotycznym sezonie zwie się „grupami kibicowskimi”. Co chwilę – bo sierpień sprzyja takim okazjom – słyszymy o „patriotyzmie grup kibicowskich”, wspominają o nich nawet najwyższe usta w kraju. Nic dziwnego więc, że ktoś wyczuł sezon na tego rodzaju gadżety. Skoro tylu chętnych znajdują koszule ze znakami Polski Walczącej, z różnego rodzaju malunkami i napisami jednoznacznie kojarzącymi się z powstaniem warszawskim, to dlaczego nie miałyby się sprzedać i bejsbole z „kotwicą”? Można się tylko dziwić, że projektantowi starczyło wyobraźni jedynie na pały. Przecież te znaki męstwa i bohaterstwa mogłyby także uszlachetnić cały pozostały „sprzęt” „grup kibicowskich”: „glany”, noże, maczety, siekiery i inne „gadżety”, którymi „młodzież patriotyczna” posługuje się na co dzień, sprawnie i – jak choćby w przypadku ostatniego mordu na młodym piłkarzu GKS Katowice – nad wyraz skutecznie.
Ta zakuta pała, która wymyśliła powstańcze malunki na kijach bejsbolowych nie pomyślała, że w podobny sposób można byłoby ozdobić inne jeszcze utensylia kibicowskie. Czyż z okazji mszy dla kibiców rokrocznie urządzanej na błoniach pod Jasną Górą nie sprzedałyby się różańce z miniaturek granatów, miniaturki powązkowskich krzyżyków z tabliczką „NN – poległ za Ojczyznę”, na łańcuszku z zawleczek, albo poświęcone podczas uroczystości hełmy powstańcze z daszkiem – na wypadek gdyby słońce oślepiało nabywcę w walce na maczety? Księża na pewno chętnie by takie pamiątki pokropili – nie takie rzeczy święcą. Prawdziwym jasnogórskim przebojem handlowym mogłyby się też stać – odpalane tam nabożnie i trzymane w rękach dumnie wysoko, jak najwyżej – race, tyle, że patriotyczne. Z pozytywką. Razem z białoczerwonym dymem wydawać mogłyby z siebie melodie powstańczych piosenek: „Doroty”, „Marsza Mokotowa”, czy „Hej, chłopcy, bagnet na broń”… Tę ostatnią można by zresztą przykroić do kibicowskich potrzeb łącząc zgrabnie tradycję ze współczesnością:
Hej, chłopcze – weź pałę w dłoń!
Prosta droga do wroga przed tobą,
Śmiało i celnie mierz w jego skroń,
Pan Bóg jest z tobą i twój bejsbol w dłoni…
Niestety, w ten tak świetnie zapowiadający się patriotyczny biznes, wkroczyli powstańcy oburzeni wykorzystywaniem ich historii do celów handlowych. Niektórzy mówili nawet o profanacji, ale to chyba ci, którzy kompletnie nie rozumieją współczesnego „ducha narodowego”. W każdym razie zrobiło się niesmacznie… ale nie do końca.
„Patriotyzm”, „Powstanie warszawskie”, „męstwo”, „pamięć” – to nadal są hasła-klucze marketingowe. Skoro nie udało się na wprost, na chama, to inne zakute pały – tym razem pod firmą Poczta Polska – wpadły na pomysł, jak na powstaniu i powstańcach zarobić bardziej finezyjnie, czyli jak klienta naciągnąć na ten sam „patriotyzm”, tylko inteligentniej od bejsbola. Nawet, jeśli nie zarobić, to chociaż podlansować się, ogrzać w cieple powstańczych pożarów. Pocztowi marketingowcy wymyślili mianowicie
Kartki do powstańców
Od kilku dni Poczta Polska reklamuje swoją nową usługę – wysyłanie kartek pocztowych do uczestników powstania. W tym celu powstała nawet specjalna strona internetowa: „bohaterom.pl”. Pani rzecznik Poczty Polskiej tłumaczy, że każdy, kto zechce podziękować uczestnikom powstania warszawskiego, może to zrobić wysyłając jedną z ponad miliona bezpłatnych kartek. Miliona! Jeśli akcja powiodłaby się, to garstka pozostałych jeszcze przy życiu powstańców przysypana zostałaby milionową lawiną dobrych życzeń, niczym niegdyś gruzami walących się kamienic… Na szczęście Poczta nie chce ich niczym zasypywać, poczta chce mówić: „chcemy mówić o ich historiach, emocjach, a nawet marzeniach, pokazując nieco inną perspektywę powstania. W ten sposób zamierzamy pielęgnować pamięć o nich, włączając ją do świadomości Polaków. Stąd też nazwa projektu – połączenie słów „bohater” i „on” – przekonuje przewodnicząca komitetu organizacyjnego projektu „BohaterOn”.
Gdzie odebrać i jak wysłać kartkę dla powstańca? Wszędzie!
Kartkę można wysłać przez Internet, można odebrać je także w wybranych placówkach Poczty Polskiej, Lotto, pociągach Express InterCity, w Muzeum Powstania Warszawskiego, u wolontariuszy podczas sierpniowych koncertów Lata z Radiem.
Kartki są bezpłatne. Znaczek trzeba kupić… Mówiliśmy przecież, że to inteligentniejszy patent od bejsbola. Poza formą cel jest przecież ten sam – zarobić na „patriotyzmie”. Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego przypomniał przy okazji, że na początku do napisania listów do powstańców zachęcono dzieci przebywające w szpitalach. Powstańcy na przesłane laurki i listy zareagowali ogromnym wzruszeniem, wielu z nich chciało odpowiedzieć autorom, więc w następnym roku zadbano, aby każdy list opatrzony został informacją o nadawcy. Tak nawiązało się kilka korespondencyjnych przyjaźni pomiędzy powstańcami a chorymi dziećmi.
– Zauważyliśmy podobieństwo pomiędzy dziećmi wałczącymi o życie, nierzadko przebywającymi w szpitalach onkologicznych a powstańcami, którzy jako młodzi ludzie walczyli o życie – pojechała po bandzie pani rzecznik prasowa od „Kartki”… Umierające na raka dzieci niczym powstańcy umierający na barykadach – jakie to patriotyczne, i tragicznie polskie zarazem. Aż włos na głowie się jeży!
Tą powstańczą korespondencją pocztówkową zajmuje się spółka-córka Poczty Polskiej, Envelo, która zapewnia, iż dostarcza owe kartki do Fundacji Sensora, a ta już dostarcza je „prosto do powstańca”. Wziąwszy po uwagę, iż większość powstańców, to „Kolumbowie rocznik 20”, dużo roboty ta fundacja nie ma. Żyjący zaś dobiegają dziewięćdziesiątki. W tym wieku człowiekowi jak dziecku – na ogół wszystko się podoba. Ci zaś z 90-latków, którzy rozróżniają jeszcze „Enter” od Voltarenu, pasjami – jak wiadomo – śmigają po Internecie, bo każdy ma oczywiście swój komputer i swoją pocztę elektroniczną i odebranie od Sensorii elektronicznej kartki z „życzeniami dla powstańca” nie stanowi dla nich najmniejszego problemu.
Kliknijmy więc tylko, a znajdziemy się w samym środku patriotycznego wiru, pośród świszczących kul, płonących żagwi i jęków umierających… Wystarczy wybrać najbardziej podpadającą pod nasz gust treść i sru, poszło!:
„W podziękowaniu za Państwa trud i męstwo, przesyłam tę symboliczną kartkę, by wykazać swoją wdzięczność i pokazać, że pamiętam. Dziękuję”;
„Jestem dumny, że żyję w wolnej Polsce – kraju odważnych ludzi. Dziękuję za patriotyczną postawę i walkę za ojczyznę!”;
„Swoją determinacją i patriotyczną postawą pokazali Państwo, co znaczy jedność i wiara w zwycięstwo! Dziękuję!”;
„Jakie mamy szczęście, że żyjemy w wolnej Polsce! Dziękujemy!”…
Jasne, że mamy szczęście. Zezowate, można powiedzieć.