Na Polskę spadły dwie katastrofy. Zaraza i rządy PiS.
Zaraza nie ustępuje, co każdy widzi. Elity PiS też nie, bo wcześniej znakomicie opanowały sztukę okłamywania wyborców. Kreowania jego wrogów, tworzenie konfliktów i zagrożeń, aby potem rzekomych wrogów pobić i podobnie rzekome zagrożenia triumfalnie rozwiązać.
Elity PiS znakomicie dowartościowały polską prowincję. Zakompleksionej naszości rozdały godność i poczucie pierwszorzędności. Ogłosiły, że to tam, a nie w kosmopolitycznych polskich metropoliach, bije serce narodu. To Zenek Martyniuk, nie Krystyna Janda, największym artystą polskim jest. I od teraz każdy Polak dumnym ma być ze swej polskości. A Polska już na zawsze zostanie mistrzem Polski. Czego cały świat już jej zawistnie zazdrości.
Elity PiS znakomicie opanowały też sztukę rozdawanie nam naszych pieniędzy. Celnie wykorzystały ośmioletnie rządy PO- PSL, kiedy traktowały Polaków jako pracowników, a nie jako ludzi. Liberalną pogardę wobec biednych i doktrynalne skąpstwo socjalne elit PO. Dzięki prostym w obsłudze i skutecznym socjalnie programom typu 500+, okrzykniętym jako prezenty władzy, kolejne podarki „Jarkowe”, elity PiS wykreowały się na dobrodziejów ludu. Władzę panów z ludzką twarzą.
Ale kiedy pojawiła się zaraza, naprawdę poważny, a nie wykreowany przez PiS problem, wówczas elity PiS dowiodły swej niekompetencji, brak zdolności do zarządzania państwem w warunkach realnego kryzysu.
Państwo psuje się od Partii
Rządzący PiS stale deklaruje, że jest na wojnie z pandemią. Ale więcej swej energii zużywa na wojnę z opozycją. Na tym elity PiS najlepiej się znają i tą sztukę już opanowały. Elity PiS nie potrafią też uwolnić się od swych propagandowych nawyków.
Słysząc ich codzienne komunikaty z frontu „narodowego” programu szczepień cały czas widzimy, że uczestniczymy w nieustającej kampanii wyborczej.
Wraz z rozwojem budownictwa kaczyzmu sprzeczności kastowe narastają, tak można strawestować dyrektywę Józefa Stalina, klasyka państwa totalitarnego i kultu jednostki.
Pomimo pandemicznego, śmiertelnego żniwa, walki partyjnych kast w Zjednoczonej Prawicy nie słabną. Skłóceni politycy narodowo- katolickiej prawicy dalej kreują konflikty wywołujące niepokoje społeczne. W końcu zeszłego roku rozpalili masowy bunt kobiet polskich wprowadzając nieludzki zakaz aborcji. Wypowiedzieli wojnę „vetową” Unii Europejskiej tylko na użytek wewnętrznych partyjnych przepychanek. Teraz wywołali kolejne niepokoje społeczne jątrzącym przymusem przyjmowania arbitralnych, policyjnych mandatów.
Do grona politycznych intrygantów doszlusował pan prezydent Duda. Swym opóźniającym rekonstrukcję rządu, niespodziewanym dla elit PiS wetem, przypomniał o swym politycznym istnieniu. Przesłał znak, że jednak chce być „objawowym” prezydentem. Odpiął narty, wraca do polityki.
Bezobjawowość polityczną wybrał pan premier Morawiecki. Przestał publicznie pokazywać slajdy i wykresy. Otwierać nieistniejące fabryki promów morskich, samochodów elektrycznych i luxtorped. Zrezygnował z roli narodowego Pinokia.
Teraz na szklanych ekranach brylują dwaj rządowi polityczni policjanci. Przynoszący złe nowiny i kolejne „oboszczenia” pani minister zdrowia Niedzielski. I wieszczący Dobrą Nowinę, uspakajający wrzące nastoje pan wicepremier Gowin.
Polityka koryta narodowego
Znów „Teraz kurwa my”. Jako autora tego zwrotu uznaje się pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który określenia „TKM” po raz pierwszy użył w 1997 w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Stwierdził wtedy, że w AWS zbyt wielką rolę odgrywa nieformalna partia „TKM”. Miały ją cechować żądza obejmowania stanowisk rządowych i korzystania z układów stworzonych przez poprzedników, zamiast dokonywania reform państwa polskiego. Sam Jarosław Kaczyński ponoć skromnie wskazuje, że określenie „TKM” wymyślił jego druh pan marszałek Marek Kuchciński.
„Kurwa, tacy sami ludzie jesteśmy i tacy sami jak ci z Platformy czy w SLD, niczym się nie różnimy. Każdy jest pazerny, każdy by chciał coś i tylko różnimy się szefami, którzy, kurwa, mają jakieś tam wiesz… Bo Kaczyński dla mnie to jest wzór i tyle. Ja jestem kaczysta, nie PiS-owiec – powiedział Janusz Czyż dolnośląski działacz PiS w czasie partyjnej dyskusji w wałbrzyskiej strefie ekonomicznej.
I przy okazji zdefiniował filozofię „kaczyzmu”. Każdy człowiek ze swej ludzkiej natury jest „pazerny”. Każdy „by chciał coś”. Zatem obowiązkiem PiS jest respektować to prawo człowieka i stwarzać swoim ludziom warunki do jego realizacji.
Niestety pan prezes Kaczyński, wzór osobowy pana Czyża, na wieść o debacie programowej wałbrzyskich elit, na wniosek pana ministra Dworczyka, zwanego w PiS „skautem różańcowym”, rozwiązał cała miejską organizację. I wyrzucił wszystkich członków PiS z szeregów tej partii.
Zapewne za zdradzanie partyjnych tajemnic, czyli zasad prymatu narodowego koryta nad polityka prawa i sprawiedliwości.
W ten sposób Wałbrzych stał się pierwszą w Polsce „Strefą wolną od PiS”. Czy zobaczymy tablice informujące o tym wydarzeniu przy wjazdach do tego pięknego miasta?
Nowa konfederacja barska
Pani posłanka Jadwiga Emilewicz pokazała obywatelom naszego kraju, że elit PiS nie obowiązuje prawo, a zasady sprawiedliwość mają w przysłowiowej „gdzieś”. Kiedy stoki i wyciągi są zamknięte dla narciarzy, którzy nie są zawodowymi sportowcami lub dziećmi uczestniczącymi w zawodach, była wicepremier Jadwiga wraz ze swą narodowo- katolicką rodziną pojechała sobie na narty. Trójka jej katolickich synów pojeździło sobie na nartach, bo wzięła udział w zgrupowaniu narciarskim jako zawodowi sportowcy. Choć nie mieli licencji, które do tego uprawniają. Czyli jawnie kłamali, czego zdeklarowanym katolikom nie wolno. Ich licencje pojawiły się w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po tym, gdy dziennikarz tvn24.pl zadał o nie pytania. Czyli zmusili do łamania prawa i grzechów innych obywateli naszego państwa.
Emilewicz swymi uczynkami dobitnie dowiodła, że elity PiS są ponad prawem i sprawiedliwością. W czasie kiedy państwo Emilewiczostwo jeździło sobie na nartach, zgodnie z zasadą „TKM”, ubożejący polscy hotelarze, restauratorzy i inni przedsiębiorcy z branży turystycznej zawiązali konfederację, wzorem braci sarmackiej. Ponieważ wchodzą w nią właściciele licznych barów, można ją nazwać też nową „Konfederacją barską”.
Skonfederowani reprezentanci branży turystyczno- gastronomicznej chcą ogłosić swe terytoria wolnymi od rygorów rządu PiS. Strefami wolnymi od władzy elit PiS. Chcą otworzyć swe przedsiębiorstwa nawet za cenę łamania obowiązującego prawa, interwencji policji, kar finansowych i wykluczenia ich z rządowej pomocy. W tą zresztą przestali już wierzyć. Podobnie jak we wszystkie inne deklaracje rządu Zjednoczonej Prawicy.
Czy konfederaci przekują swe deklaracje w czyny? Wywieszą tablice „Strefy wolne od ideologii PiS”? Najbliższe tygodnie pokażą. Ale już teraz takie deklaracje dowodzą, że ten rząd i te elity nie mogą liczyć na zaufanie i wsparcie kolejnych grup społecznych. Są coraz bardziej osamotnione.
Zatem grono instytucji i osób gotowych do pełnego i bezwarunkowego wspierania rządu i elit PiS kurczy się. A to nie sprzyja skutecznej walce z zarazą.
Przyniesiona zewnątrz zaraza kiedyś w Polsce minie. Narodzony u nas ideowy kaczyzm, choć niebawem straci w państwie władzę, to długo jeszcze w Polsce pozostanie.