Niedrogie mieszkania na wynajem, budowane przy wsparciu państwa i adresowane do osób, których nie stać na kredyt ani komercyjny wynajem, to propozycja Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zakłada ona, że miesięczny czynsz za taki lokal nie powinien przekroczyć 500 zł.
Działacze SLD poinformowali na piątkowej konferencji prasowej, że już od dawna mają opracowany program zwiększenia dostępności do mieszkań dla uboższych grup społecznych. Program ten przedstawiali już podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej do parlamentu i przypomnieli o nim podczas kwietniowej Konwencji Sojuszu w Łodzi. W ten sposób odnieśli się oni do wystąpienia szefowej rządu, Beaty Szydło, która tego samego dnia zaprezentowała mieszkaniowy program rządu w Sejmie.
Zdaniem przedstawicieli Sojuszu, ich program gwarantuje własny kąt tym, których nie stać obecnie na zaciągnięcie kredytu na mieszkanie (bo np. nie mają wymaganej przez banki zdolności kredytowej) ani na wynajęcie go na wolnym rynku. Z danych min. GUS-u wynika, że problem ten dotyczy aż 40 proc. Polaków.
Prawo do mieszkania prawem człowieka
Program „Mieszkanie za 500 zł” różni się od tego zaprezentowanego przez premier Szydło. Zakłada on min. budowę, przy aktywnym wsparciu ze strony państwa, niedrogich mieszkań na wynajem. Współautor projektu, wiceprzewodniczący Sojuszu i eurodeputowany, prof. Bogusław Liberadzki zaznaczył, że lewica cieszy się z przedstawionej właśnie inicjatywy rządu dotyczącej programu mieszkaniowego i zadeklarował chęć współpracy przy rozwiązaniu problemu mieszkaniowego w Polsce. Dodał on, że w programie SLD znajduje się wiele rozwiązań, które mogłyby zostać przyjęte jako uzupełnienie zaprezentowanego przez rząd programu. – Nasz program to inwestycja w godne życie i mobilność młodego pokolenia. Stawiamy na wynajem mieszkań, nie na kredyt, gdy we współczesnym świecie ludzie często zmieniają miejsce zamieszkania – stwierdził prof. Liberadzki.
Oprócz tego, że dostęp do dachu nad głową nie byłby związany z koniecznością zaciągnięcia kredytu, jego zaletą jest też nie przywiązywanie młodych ludzi do miejsca zamieszkania – co często powoduje zakup mieszkania na kredyt – dzięki czemu będą mogli być bardziej mobilni w sytuacji, gdy znajdą pracę w innym mieście. Takie rozwiązanie może mieć niebagatelny wpływ na rynek pracy, którego rozwój blokuje m. in. właśnie problem ze znalezieniem lokum w mieście, gdzie są miejsca pracy. Takie rozwiązania z powodzeniem funkcjonują w wielu krajach europejskich, a w wielu z nich (np. w Austrii, Niemczech czy w Skandynawii) są dominującą formą zabezpieczenia dachu nad głową. Nie byłyby one jednak tak dostępne, gdyby nie wydatna pomoc państwa w zapewnieniu stosunkowo niedrogich mieszkań, których czynsz jest regulowany i kontrolowany przez rząd. Jak podkreśliła rzeczniczka SLD, Anna Maria Żukowska, dla lewicy prawo do mieszkania jest jednym z podstawowych praw człowieka.
Przypomnijmy, że obowiązująca (wciąż) konstytucja gwarantuje obywatelom pomoc państwa w zdobyciu własnego mieszkania, a także mówi o ochronie praw lokatorów, bez względu na formę własności zajmowanych przez nich lokali.
Program dla młodych
Propozycja SLD adresowana jest przede wszystkim do ludzi młodych, nisko i średnio zarabiających. To właśnie bezpieczny dach nad głową jest jedną z gwarancji stabilizacji życiowej i jednym z podstawowych warunków, zachęcającym młodych ludzi do założenia rodziny, a więc przekłada się bezpośrednio na wskaźniki demograficzne, na które tak narzekają socjologowie oraz eksperci od systemów emerytalnych wieszczący, iż niski przyrost naturalny spowoduje rychły krach ZUS-u.
„Zwiększone wymagania przy udzielaniu kredytów hipotecznych, niepewność na rynku pracy oraz słabsze perspektywy wzrostu gospodarczego sprawiły, że rodziny podchodzą ostrożniej do długoterminowego zadłużenia” – oceniają politycy Sojuszu. „Istotnym powodem dla którego należy rozwijać program mieszkań na wynajem jest fakt, że mieszkania w Polsce są wciąż zbyt drogie. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie nie wystarcza na nabycie 1 m2 mieszkania, a w największych miastach można za średnie miesięczne wynagrodzenie nabyć 0,38 m2” – wyjaśniają potrzebę przyjęcia przedstawionego przez siebie programu „Mieszkanie za 500 zł”.
Zapytaliśmy wiceszefa SLD, Wincentego Elsnera, na czym polega różnica w finansowaniu programu mieszkaniowego lewicy od tego, co zaproponował rząd Beaty Szydło. – Projekt rządowy zakłada bezpośrednie finansowanie z budżetu państwa, a w tym przypadku można mieć wątpliwości, czy wystarczy w nim środków na ten cel. Nasz program zakłada zaś stworzenie odpowiednich ram prawnych i zaangażowanie w jego realizację samorządów, których wkład polegałby na udostępnianiu gruntów, jakimi dysponują gminy – wyjaśnia w rozmowie z „Dziennikiem Trybuna”. – Opracowane przez nas rozwiązania przewidują również, że także banki byłyby zainteresowane udzielaniem preferencyjnych kredytów na ten cel, ponieważ byłyby one gwarantowane przez Skarb Państwa, byłyby więc one zdecydowanie bezpieczniejszą inwestycją niż kredyty, jakich udzielają obecnie indywidualnym kredytobiorcom, dzięki czemu mogłyby na nich zarobić nieco mniej, ale za to miałyby pewność, że zostaną one spłacone – dodaje Elsner.
500 zł przez 20 lat
Według założeń programu przedstawionego przez SLD, takim modelowym mieszkaniem byłby lokal o powierzchni 40 metrów kwadratowych, którego czynsz nie przekraczałby 500 zł miesięcznie. Co więcej, byłaby to stała stawka, jaką najemca płaciłby przez 20 lat, dzięki czemu zyskałby poczucie pewności i stabilizacji. Mieszkania te byłyby budowane przez samorządy, które w ramach programu wnosiłyby działki budowlane, zaś ich budowa byłaby finansowana z kredytów bądź pożyczek gwarantowanych przez Skarb Państwa. Koszt budowy nie przekraczałby 3 tys. zł za metr kwadratowy, a więc oznaczałoby to, że samo mieszkanie kosztowałoby nie więcej niż 120 tys. zł, co przy obecnych cenach oferowanych przez deweloperów jest znaczącą różnicą. Program ten zakłada też możliwość wykupu takiego mieszkania przez najemców, co przy takiej cenie stałoby się dla wielu rodzin ciężarem możliwym do udźwignięcia. O tym jednak decydowałyby gminy, które pozostawałyby właścicielem takich lokali. To również władze gminne decydowałyby o tym, jakie rodziny w pierwszej kolejności miałyby prawo wynajęcia takich lokali.
Z wyliczeń ekspertów Sojuszu wynika, że przedstawione przez nich koszty są, w obecnych warunkach, realne. Zaznaczają jednak, że „do rozważenia jest wskaźnik corocznego indeksowania stawki czynszu oparty o roczny wskaźnik wzrostu cen konsumpcyjnych lub średniego wynagrodzenia.”
Wynajęcie takiego mieszkania nie byłoby uzależnione od posiadania zdolności kredytowej, którą obecnie nie może się wykazać wielu pracowników. Co więcej, najemca nie musiałby mieć stałej (etatowej) umowy o pracę, bo jedynym wymogiem byłyby zarobki pozwalające opłacić 500-złotowy czynsz. Do tego dochodziłyby, oczywiście, koszty mediów. W przeciwieństwie do przedstawionej właśnie propozycji rządu PiS oraz wcześniejszych rozwiązań, takie mieszkania byłyby więc dostępne nawet dla osób zarabiających ustawową płacę minimalną.