Lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski przeprosił za posłużenie się fotografią Romana Dmowskiego w facebookowym wpisie zachęcającym do wzięcia udziału w marszu KOD.
– Nie było moją intencją wspieranie ksenofobii, rasizmu, mizoginizmu czy faszyzmu – napisał, zapewniając, że treść zaproszenia nie była konsultowana z pozostałymi członkami organizacji
Po opublikowaniu przez Kijowskiego zdjęcia Romana Dmowskiego wielu sympatyków KOD było zniesmaczonych. Ich zdaniem Dmowski, przedwojenny lider i założyciel Narodowej Demokracji to postać o zbyt kontrowersyjnych poglądach, by być „twarzą” wydarzenia organizowanego przez Komitet. Największy sprzeciw wzbudził antysemityzm Dmowskiego. – Oczywiście, że nie idę. Uliczne wydarzenie ma służyć identyfikacji wspólnotowej, a nie być podręcznikiem do historii, reklamowanym twarzą antysemity – powiedziała w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” feministka Kazimiera Szczuka, odmawiając udziału w marszu KOD 11 listopada.
Przedstawiciele organizacji odcinali się od wpisu z Dmowskim, zapewniając, że to indywidualna inicjatywa Mateusza Kijowskiego. Lider KOD publikuje na swoim profilu na Facebooku zdjęcia postaci historycznych, zasłużonych w odzyskanie przez Polskę niepodległości w roku 1918 oraz 1989. – Dziś rozmowy o patriotyzmie nie są łatwe. Ale warto rozmawiać, bo bez prób nawiązania kontaktu będziemy tylko dalej staczać się we wzajemną nienawiść – napisał Kijowski w specjalnym oświadczeniu w tej sprawie. Jak zapewniał, do poglądów Dmowskiego jest mu naprawdę daleko, ale nie może negować jego zasług historycznych. – Każdego, kto poczuł się dotknięty moją publikacją, serdecznie przepraszam – napisał Kijowski.
Marsz KOD wystartuje 11 listopada o godzinie 11:00 z Placu Narutowicza. W promocję wydarzenia zaangażowali się znani aktorzy: Magdalena Cielecka, Krystyna Janda, Maja Ostaszewska czy Daniel Olbrychski. „Idę bo chcę, idę bo muszę” – głosi powtarzane przez nich hasło. Chyba „lewacy”? Bo od użycia słowa „lewactwo” w tej nieszczęsnej zapowiedzi kolejnego marszu pan Kijowski się nie odciął, a tym bardziej nie przeprosił. Pozostał więc tam, gdzie stoją kibole, narodowcy i prawicowa prasa.