Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności traktuje jako odrębne od siebie i niezależne wolność myśli, mającą znaczenie intelektualne, potem wolność sumienia o charakterze etycznym, a następnie wolność wyznania, mającą znaczenie religijne.
Podkreśla się, że w gruncie rzeczy artykuł 9 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności nie tylko stoi na straży wolności wyznania, czyli wolności religijnej, lecz także ma chronić wolność światopoglądową – co akcentują użyte w treści tego przepisu słowa „myśl”, „sumienie”, „religia” (wyznanie), „przekonanie”. Historycznie wolność myśli, sumienia i wyznania to wolności nabyte, możliwe do zrealizowania tylko w otwartym społeczeństwie demokratycznym, o ile oczywiście prawo danego kraju oraz władze i trybunały na to pozwolą.
Szwedzkie korzenie klauzuli sumienia
Kwestia lekarskiej klauzuli sumienia wraca do nas jak bumerang albo (przepraszam za wyrażenie) odbija nam się czkawką. albo torsjami po narodowej szwedzkiej potrawie, czyli sfermentowanym śledziu. Skąd nagle Szwedzi? Ano stąd, że klauzula sumienia, ta prawdziwa, narodziła się w Szwecji. Tam na początku XX wieku rozpoczęto eksperymenty eugeniczne i budowano „naukowe” podstawy rasizmu. Tam powstało Towarzystwo Eugeniczne, którego działalność doprowadziła do powołania Państwowego Instytutu Higieny Rasy, a następnie do uchwalenia w 1941 roku prawa sterylizacyjnego z trzema przesłankami sterylizacji osób dorosłych. Dopuszczono z powodów medycznych sterylizację kobiet, dla których ciąża mogła stanowić zagrożenie życia ze względu na ich stan zdrowia lub wadę fizyczną. Z powodów eugenicznych dopuszczono sterylizację osób, które drogą genetyczną mogłyby przekazać potomstwu chorobę fizyczną, umysłową lub inne ograniczenie intelektualne. A z powodów socjalnych zezwolono na sterylizację osób, które nie były w stanie zapewnić opieki potomstwu ze względu na ograniczenie intelektualne, zaburzenia psychiczne lub asocjalny tryb życia*. Sterylizacja mogła być stosowana za zgodą pacjenta. Nie tylko w Szwecji odmowa nie zawsze jest dla pacjenta łatwa, z kolei urzędnikowi zawsze łatwiej odmowy nie usłyszeć. Szczególnie w obliczu utraty premii.
Gdzie tu klauzula sumienia? Odwołali się do niej po raz pierwszy szwedzcy lekarze. No, oczywiście nie wszyscy, tylko ci, którzy mieli sumienie. Ci właśnie lekarze stwierdzili, że nie mogą wykonywać zabiegu, nie mając pewności, że pacjent wyraził na niego świadomą zgodę, a sam zabieg służy ratowaniu jego zdrowia lub życia. Tak więc dla sumień szwedzkich lekarzy (niektórych) najważniejsza była troska o zdrowie i życie pacjenta w świetle aktualnej wiedzy medycznej.
Sumienie polskiego lekarza
Dla sumień polskich lekarzy najważniejszy jest, przynajmniej oficjalnie, spokój sumienia wynikający ze zgodności ich przekonań religijnych z ich praktyką lekarską. Zdrowie i życie pacjentów są tutaj sprawą co najwyżej drugorzędną, jeśli nawet nie trzeciorzędną. Tak samo jak konfrontacja z konsensusem naukowym będącym podstawą aktualnego stanu wiedzy medycznej.
Wydaje się więc, że sumienie polskich lekarzy jest czymś diametralnie innym niż sumienie lekarzy szwedzkich. Ja osobiście (i pewnie nie tylko ja) preferowałbym wersję szwedzką, nawet gdyby przyszło mi czasem zobowiązać się do przełknięcia kęsa sfermentowanego śledzia.
Warto przy tej okazji – okazji nie śledzia, ale sumienia – przypomnieć orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2015 roku, czyli jeszcze pod przewodnictwem prof. Rzeplińskiego. Trybunał w pełnym składzie uznał wtedy, że lekarz jako osoba fizyczna nie może być zobowiązany do wskazania innego lekarza lub podmiotu, który o zdrowie i dobro pacjenta dba bardziej niż o swoją iluzję na temat sumienia. Trybunał stwierdził jednak, że lekarz ten powinien zgłosić przełożonemu swoją decyzję o skorzystaniu z klauzuli sumienia oraz uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji. To placówka medyczna powinna wskazać inną placówkę, w której pracują lekarze bez sumienia, za to gotowi do realizacji zabiegów i terapii zgodnych ze stanem wiedzy medycznej w trosce o zdrowie i życie pacjentów.
Moim zdaniem decyzję o wyższości własnego sumienia ponad wiedzą medyczną lekarz powinien ogłosić przed rozpoczęciem praktyki lekarskiej, licząc się z tym, że będzie mu trudno znaleźć zatrudnienie w publicznych placówkach opieki zdrowotnej, bo te mają leczyć zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej. A przynajmniej powinny. Kierownik placówki zawierającej kontrakt z NFZ miałby obowiązek zagwarantować realizację świadczeń zgodnie z prawem i wiedzą medyczną, nie mógłby zatem sobie pozwolić na zatrudnienie lekarza, który nie będzie chciał wykonywać niektórych procedur medycznych. Co więcej, lekarz prowadzący praktykę prywatną, zgłaszając korzystanie z klauzuli sumienia, powinien być obowiązany do opublikowania zakresu świadczeń, których nie zamierza realizować, tak by pacjenci mogli podjąć decyzję, czy korzystać z sumienia lekarza czy z opieki medycznej. Tak powinna wyglądać praktyka państwa prawa, które respektuje wolność myśli, sumienia i wyznania oraz prawa człowieka do ochrony zdrowia.
Czemu o tym przypominam ? Bo znowu, tym razem poniekąd za sprawą nastolatki z Podlasia, o polskiej klauzuli sumienia zrobiło się głośno. Zresztą na Podkarpaciu byłoby tak samo, bo województwo ogłosiło się strefą stojącą na straży lekarskich sumień. Kto chce ratować życie lub zdrowie, może sobie jechać na Słowację. Do Szwecji trochę daleko.
Przydałoby się też trochę polityków mniej troszczących się o własne sumienie, a bardziej o dobro i zdrowie obywateli. Bo inaczej pozostaniemy tylko z nadziejami, że szanse na „zdrowie” mamy dopiero po śmierci. A ci, co takich nadziei nie żywią, zostaną pozbawieni wszelkich.