KACZYNSKI
… i g…o nam zrobicie? Taki przekaz śle PiS do obywateli.
Jak tylko PiS przegrał ważne głosowanie w Sejmie od razu zaprosił posłów od Kukiza i zaproponował im, by przyłączyli się do nich w trakcie reasumpcji głosowania. Oczywiście takie przyłączenie się ma swój wymiar finansowy. Kiedy jeden z posłów PiS na chwilę opuścił PiS, a potem wrócił, to otrzymał posadę za 40 tysięcy złotych miesięcznie. Mniej więcej tyle dostają czołowi propagandziści w TVP. Taki jest teraz przypuszczalny koszt jaki ponosimy my, podatnicy, by ludzie bez kręgosłupów głosowali tak, jak PiS tego chce. Można przypuszczać, że najnowszy handel z kukizowcami miał też podobny wymiar. Oczywiście może być to pensja dla posła lub pakiet płatnych posad dla grona jego zaufanych. Tak to, wg mnie nierealne i nieżyciowe pomysły na demokrację Kukiza zostały wyrzucone na bruk przez niego samego. Były faktycznie niewiele warte w polityce, ale głosy kukizowców okazały się być potrzebne PiS-owi. Więc PiS sięgnął do państwowej kieszeni i za ich głosy zadośćuczynił politycznym miernotom. W sumie gra idzie o wiele większe pieniądze, o których wyborcom PiS nawet się nie śniło. Przypominam, że kukizowcy byli niedawno w koalicji z PSL-em. Bo PSL jest partią dość chwiejną politycznie i gotów jest z niejednym politycznym szubrawcem zawiązać układ polityczny. Takie układy są jednak krótkotrwałe. Zatem PSL, który wprowadziło Kukiza i kilku jego kompanów do Sejmu częściowo ponosi za to winę. Wstyd też jest.
Ale w polityce wstyd to pojęcie nieobecne dzisiaj.