15 czerwca 2024

loader

Senat zawiódł pracowników

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk / Fot. Twitter: MRPiPS_GOV__PL

„Doszło do sytuacji absurdalnej: ustawa po poprawce Senatu bardziej chroni trzodę chlewną niż polskiego pracownika” – tymi mocnymi słowami Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, skrytykowała zmiany wprowadzone przez Senat do ustawy o ochronie sygnalistów. 14 czerwca 2024 roku Sejm RP przyjął ustawę, która teraz czeka na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Ustawa o ochronie sygnalistów, przygotowana przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, miała na celu ochronę osób zgłaszających naruszenia prawa niezależnie od podstawy i formy świadczenia pracy lub pełnienia służby. Zgłoszenia miały mogą dokonać pracownicy, byli pracownicy, funkcjonariusze, żołnierze zawodowi, zleceniobiorcy, stażyści czy wolontariusze. Nowe przepisy miały chronić sygnalistów przed działaniami odwetowymi, takimi jak pozbawienie zarobków, mobbing, brak awansu, nagrody czy premii. Sygnalista, który doświadczył takich działań, miał mieć możliwość wystąpienia o zadośćuczynienie lub odszkodowanie, a jego tożsamość miała być zachowana w tajemnicy.

Zmiany wprowadzone przez Senat

Podczas prac nad ustawą w Senacie, z katalogu obszarów, w ramach których można zgłaszać naruszenia, wykreślono prawo pracy. Oznacza to, że takie kwestie jak mobbing, molestowanie seksualne, wstrzymywanie wynagrodzeń czy zmuszanie do bezpłatnych nadgodzin nie będą objęte ochroną sygnalistów. Decyzja ta spotkała się z ostrą krytyką ze strony związków zawodowych i organizacji społecznych, takich jak Fundacja im. Stefana Batorego, Instytut Spraw Publicznych czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

W obecnym kształcie ustawy w katalogu obszarów, w ramach których można dokonać zgłoszenia lub ujawnienia publicznego, znalazły się m.in.: korupcja, zamówienia publiczne, usługi, produkty i rynki finansowe, przeciwdziałanie praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, bezpieczeństwo produktów i ich zgodności z wymogami, bezpieczeństwo transportu, ochrona środowiska, ochrona radiologiczna i bezpieczeństwo jądrowe, bezpieczeństwo żywności i pasz, zdrowie i dobrostan zwierząt, zdrowie publiczne, ochrona konsumentów, ochrona prywatności i danych osobowych, bezpieczeństwo sieci i systemów teleinformatycznych, a także konstytucyjne wolności i prawa człowieka i obywatela.

Ogromny błąd Senatu

Podczas swojego przemówienia Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, przedstawiła szereg dramatycznych przykładów, które ukazały, jak brak ochrony sygnalistów może prowadzić do tragicznych konsekwencji.

„Gdynia 2008 r., fabryka zabawek. Właściciel chciał po prostu zaoszczędzić. Zrezygnował z wymaganego serwisu maszyny produkującej zabawki. Uznał, że sam da radę. Nie dał. Błędnie serwisowana, przez osobę nieuprawnioną, maszyna oraz źle zamontowane elementy pomiędzy ciśnieniowym a zaworem redukcyjnym, doprowadziły do wybuchu i pożaru w fabryce. Zginął jeden z pracowników, który zostawił żonę i dwójkę dzieci. Gdyby któryś z pracowników tej firmy odważył się wcześniej zgłosić naruszenie zasad BHP, gdyby mógł liczyć na ochronę i status sygnalisty – człowiek mógłby żyć.”

Ministra kontynuowała:

„Łódź, 2005 r., fabryka lodówek. Do wypadku na terenie łódzkiego zakładu Indesit doszło we wrześniu 2005 r. Wyłączona wcześniej prasa do wytłaczania blachy uruchomiła się i zmiażdżyła głowę 21-letniego Tomasza, robotnika, który usuwał z maszyny ścinki metalu. Tomasza zabiła 16-tonowa prasa, nie miał żadnych szans. Podczas procesu karnego szefów Tomasza prokuratura ustaliła, że fabryce zależało na wyprodukowaniu jak największej liczby komponentów. Zdemontowanie czujników pozwoliło na szybszą pracę maszyny i doprowadziło do śmierci pracownika. Proces trwał trzy lata. Sąd przesłuchał 20 świadków. Pracownicy opowiadali o obrażeniach, jakie doznali w pracy, o zmuszaniu ich do pracy ponad siły. – Ciągle nas poganiano, ciągle było za mało wydajnie – zeznawał jeden z nich. Wdowa po Tomaszu – Joanna, gdy zeznawała co mąż opowiadał po powrocie z pracy, opierała się o mównicę, aby nie upaść. Pięciu menadżerów usłyszało wyroki skazujące. Dopiero w procesie karnym po śmierci pracownika, okazało się jak liczne były przypadki naruszania prawa pracy, nie tylko BHP. Potrzebna była śmierć człowieka, aby pracownicy zaczęli o tym mówić. Wcześniej się po prostu bali. Być może gdyby mogli liczyć na ochronę sygnalistów, byłoby inaczej i do śmierci pana Tomasza nie musiałoby dojść.”

Dziemianowicz-Bąk wskazała również na inne, równie bulwersujące przypadki:

„Południowa Polska, niewielki zakład produkcyjny. Pewnego dnia pracownice zauważyły, że w ich szatni, w której każdego dnia przebierają się w odzież roboczą, zamontowano ukryte kamery. Okazało się, że ich szef bardzo lubił je podglądać się do i po pracy. Nagrania gromadził na dysku. Czy gdyby pracownik, który dostał od szefa polecenie zamontowania tej kamery, mógł liczyć na ochronę sygnalisty, to do podglądania kobiet w szatni by nie doszło? Bardzo możliwe.”

Ministra podkreśliła, że przypadki, w których ochrona sygnalistów zgłaszających prawa pracy, mogłaby ochronić życie, zdrowie, prywatność i godność pracowników, można mnożyć. Zwróciła uwagę na molestowanie seksualne, zaniżanie wynagrodzeń, dyskryminację ze względu na rodzicielstwo czy też nieprzestrzeganie BHP, co stanowi poważne zagrożenie dla pracowników.

„Co piąta kobieta w Polsce doświadczyła molestowania seksualnego więcej niż 10 razy. To zawsze jest czyjaś córka, żona, siostra albo matka. Co czwarta osoba, była w swoim miejscu pracy lub nauki świadkiem molestowania seksualnego. Co to znaczy? Że prawie zawsze ktoś wie, ktoś widzi i ktoś mógłby zareagować. Mógłby, ale bez właściwej ochrony dla świadków, ludzie nie będą reagowali na cudzą krzywdę. Jeżeli świadkowie nie staną się sygnalistami, to krzywdy zawsze pozostaną bezkarne, ale będą stałe, nawracające i obejmujące kolejne grupy osób. W Polsce każdego roku w wypadkach w pracy ginie około 200 osób, głównie mężczyźni – bo w jakiejś fabryce, budowie, zakładzie, ktoś chciał zaoszczędzić na bezpieczeństwie. A ktoś inny bał się to zgłosić, bo bał się utraty pracy, ograniczenia wynagrodzenia. Po prostu odwetu ze strony pracodawcy.”

Dziemianowicz-Bąk przypomniała, że rządowy projekt ustawy o ochronie sygnalistów miał na celu zmienić tę sytuację i pomóc ratować życie oraz zdrowie pracowników, chronić ich rodziny przed życiowymi tragediami.

„Rządowy projekt ustawy o ochronie sygnalistów miał to zmieć i pomóc ratować życie i zdrowie pracowników, chronić ich rodziny przed życiowymi tragediami. W katalogu naruszeń, za zgłoszenie których ma przysługiwać ochrona sygnalistów, uwzględniał prawo pracy. W takim kształcie przyjęła projekt Rada Ministrów, przyjął Sejm – a później trafił do Senatu i tam głosami senatorów koalicji i opozycji, senatorów PO i PiS – prawo pracy zostało z katalogu wykreślone.”

Podsumowując swoje wystąpienie, ministra mocno zaznaczyła:

„Doszło do sytuacji absurdalnej: ustawa po poprawce Senatu bardziej chroni trzodę chlewną niż polskiego pracownika. Zgłoszenia o naruszeniu bezpieczeństwa pasz albo dobrostanu zwierząt będą – i słusznie – objęte ustawą, ale zgłoszenie zagrożenia zdrowia i życia pracownika już nie. Wykreślenie prawa pracy i pozbawienie ochrony pracowników to ogromny błąd Senatu. Błąd, który może kosztować czyjeś życie.”

/gov.pl/lewica

Redakcja

Poprzedni

Lewica mówi „nie” dla handlu w niedzielę