Być może 500+ wkrótce przestanie być nagrodą na dziecko, a zacznie być socjalem z prawdziwego zdarzenia. Pytanie, czy rządowi to zaszkodzi, czy wręcz przeciwnie. Pytanie, czy w ogóle cokolwiek jest w stanie zaszkodzić temu rządowi.
„SuperExpress” opublikował sensacyjny, jak to ma w swej naturze, ale również arcyciekawy sondaż. Wynika z niego, że 81 procent ankietowanych chciałoby zmian w dotychczasowym systemie wypłaty świadczenia. Mianowicie chcą odebrać je „bogatym” – rodzinom mającym więcej niż 10 tysięcy złotych na osobę.
Badanie, które zleciła redakcja, szczególnie reprezentacyjne wprawdzie nie jest („przeprowadzone zostało przez Instytut Badań Pollster w dniach 29-30 stycznia 2018 r. na próbie 1102 dorosłych Polaków”), pytanie tylko, czy podnoszenie akurat tego problemu nie jest wymarzonym, wyczekanym prezentem dla rządu.
Od ponad roku po mediach krąży list europosłów z PiS do Jean-Claude’a Junckera „po prośbie”. Europarlamentarzyści chcą, aby „Unia Europejska udowodniła, że naprawdę wspiera rodziny i programy socjalne” i dołożyła się do 500+. Czyli PiS nie od dziś szuka dodatkowego „jelenia”, który zapłaci za flagowy pomysł ekipy Szydło.
Rząd oczywiście nie przyzna tego głośno, o ile budżet nie będzie już zauważalnie pękał w szwach, ale z pieśnią na ustach przyjmie odciążenie – zwłaszcza, że „Superak” podsunął mu właśnie świetny pretekst: tego chce sam suweren!
W tekście redakcja powołuje się na wypowiedź Piotra Glińskiego, który mówił niedawno w RMF Fm, że „tak właśnie miało być”: – W naszej pierwszej wersji programu 500 plus był zapis, że z wyjątkiem tych najbogatszych. Później ze względów takich czysto biurokratycznych zdecydowaliśmy, że nie będziemy robili tej bariery, żeby nie walczyć z tymi oświadczeniami, że każdy musi udowadniać, ile zarabia, także apelowałem publicznie do tych najbogatszych: proszę państwa nie bierzcie tych pieniędzy, skoro nie musicie.
Dawanie pewnej grupie bezwarunkowego przywileju, a następnie apel, by z niego nie korzystała, zakrawa oczywiście na kpinę i jest zmienianiem reguł w trakcie już rozpoczętej gry. Jest po prostu gwałtem na zasadzie fair play.
Znacznie sensowniej brzmi wypowiedź Piotra Dudy, szefa „Solidarności”: – Znieście limit i dajcie 500 zł na pierwsze dziecko, a zabierzcie najbogatszym rodzicom!
Tylko, że o to gazeta Polaków już nie zapytała. Sondaż nie wskazuje na to, co może się stać z pieniędzmi, które zostaną odebrane zamożnym i wycofane z obiegu. Na zasadzie „widownia, nie podpowiadać!” zasugerowano właśnie Morawieckiemu i Rafalskiej, że bogaci świadczenia nie potrzebują – i tyle. Może się to okazać bardzo szkodliwe, jeżeli rząd to podchwyci. Bo „inne pilniejsze wydatki” znajdą się zawsze – chociażby na planowane upaństwowienie ratownictwa medycznego (ministerstwo zdrowia umyśliło sobie, że od 1 lipca po pacjentów nie będą już jeździć karetki prywatnych przedsiębiorstw – np. duńskiego Falcka).
500+ od początku było dodatkiem paranoicznym w tym sensie, że w zasadzie strzelało pieniędzmi w grupę przypadkowych ludzi. Pomijając już fakt, że w kampanii wyborczej Beata Szydło oszukała Polaków, mówić o świadczeniu na każde dziecko – to w zasadzie od pierwszego dnia nie wiadomo było, czemu to rozwiązanie ma służyć, oprócz bycia inżynierią społeczną w wydaniu konserwatywnej prawicy (zarabiający ojciec, matka z „potencjałem opiekuńczym w domu przy wielu dzieciach). Pamiętajmy, że PiS ograniczył również opłacanie całości składek za pracujące zawodowo nianie – to również część tego samego planu.
500+ nie było socjalem – bo wyłączało – niesprawiedliwie i w skandaliczny sposób – samotne matki lub rodziny z jednym dzieckiem, pracujące ciężko, będące blisko dna, ale jeszcze unoszące się na granicy przymierania głodem. Zbyt bogatych żeby dostać zasiłek, a zbyt biednych by nie pożyczać pod koniec miesiąca. Dostawało się natomiast prezesom banków i krezusom z dwójką lub trójką dzieci. Średniacy zaś jak zwykle – dostawali po nosie.
SLD proponuje rozszerzenie pakietu 500 plus na wszystkie dzieci.
– Ja na temat programu 500 plus mówię pozytywnie, ale chciałbym, żeby szczególnie osoby samotnie wychowujące dzieci miały prawo do tych pieniędzy – mówił już w październiku 2016 Włodzimierz Czarzasty. – Chciałbym również, żeby rodziny zamożne nie musiały pobierać tego świadczenia.
Byłoby wspaniale gdyby PiS postawił na opcję „socjal”, przesuwając pieniądze w stronę uboższych rodzin z jednym dzieckiem. Z drugiej strony zabije wówczas niezłego ćwieka lewicy, która nie będzie już miała czym owej oferty przebić.
Zawsze zostaje kłócić się o bezwarunkowych dochód podstawowy…
Jedno jest pewne. Kiedy skończy się 500+, skończy się hegemonia PiS i poparcie sięgające 50 procent w sondażach. Wystarczy, że pański but stwardnieje i zacznie szukać oszczędności – a w ich ramach z 500 zrobi 350. Czy chociażby zabierze zamożniejszym, nie dając nic w zamian. W sondażach wciąż króluje wiejski i słabo wykształcony elektorat PiS, ale Kaczyński nie może zapominać, że popiera go również wbrew pozorom całkiem sporo nuworyszów i przedsiębiorców z wielkich miast. Nie odciąłby sobie tak po prostu części elektoratu – zwłaszcza w latach wyborczych. Dlatego na razie zapewne zamożniejsi i ich dwójka dzieci mogą spać spokojnie.