6 listopada 2024

loader

Solaris: czwarty tydzień strajku

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

W fabryce autobusów w Bolechowie pojawił się mediator, a między związkami i zarządem doszło do pierwszych rozmów. Przełom? – Za wcześnie, by o tym mówić – mówi lider Konfederacji Pracy w zakładzie, Wojciech Jasiński.

Mediator to były prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz,. W Bolechowie odwiedził halę fabryczną i przekonał się na własne oczy, że protest nie jest sprawą marginalną – jak sugerował zarząd – ani nie wygasa. Rozmawiał też z kierownictwem firmy. Potem obie strony, też w jego obecności, w końcu usiadły do rozmów.

Tyle tylko, że te zakończyły się klapą.

Pokazali prezentację

Jak komentują związkowcy, zarząd nie odniósł się do postulatów zgłaszanych przez załogę. Wyświetlił za to prezentację, w której wyliczył własne zasługi na rzecz zatrudnianych ludzi.

Związkowcy podejrzewają, że przybycie Rafała Dutkiewicza – popieranego w swojej misji przez konfederację pracodawców Lewiatan – nie musi oznaczać dobrej woli zarządu.

– Cały czas jest pełna mobilizacja. Ludzie nie rezygnują z protestu, nie wracają do pracy. Wśród załogi jest wola kontynuowania tego strajku. Jeśli zarząd myślał, że ktoś zrezygnuje po tym, gdy pojawi się były prezydent Wrocławia i powie, że chce prowadzić jakieś rozmowy, to nie, nic podobnego nie nastąpiło – mówi Wojciech Jasiński. I dodaje: znamy zarząd firmy, wiemy, jakie potrafi stosować socjotechniki. Jesteśmy jednak na to uodpornieni.

Kolejne spotkanie zaplanowano w poniedziałek, w samo południe. Gdy Wojciech Jasiński i Albert Wojtczak, przewodniczący zakładowej „Solidarności” będą rozmawia, grupa strajkujących dołączy do solidarnościowego protestu przed Urzędem Miasta w Poznaniu, który rozpocznie się o 13.

Organizuje go związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza, który przypomina, że nie byłoby zysków Solarisa, gdyby nie zamówienia na pojazdy firmy z polskich samorządów. Poznań nie jest jedynym dużym miastem, gdzie dominującym autobusem jest właśnie Solaris.

O co walczą?

Pracownicy Solarisa domagają się podwyżek w wysokości 800 zł brutto dla każdego, niezależnie od stanowiska. Podkreślają, że każdy ma udział w oddaniu autobusu do użytku i dlatego takie rozwiązanie jest sprawiedliwe. Zarząd na początku roku zapowiedział podniesienie wynagrodzeń według własnego systemu: 270 zł brutto dla monterów podzespołów, nieco więcej dla elektryków, lakierników i spawaczy, potem 470 zł brutto dla brygadzistów i najwięcej dla menadżerów. Ci mieli otrzymać podwyżkę 5-procentową, a już teraz zarabiają znacznie więcej od robotników na hali produkcyjnej.

Solaris Bus & Coach eksportuje swoje pojazdy do kilkunastu państw świata. W 2020 r. odnotował rekordowy zysk w wysokości 108,5 mln złotych, a prezes firmy w wywiadach tryskał optymizmem. Javier Calleja spodziewał się dalszego zwiększania sprzedaży, z uwagi na rosnącą popularność autobusów elektrycznych budowanych w Solarisie, a także ekologiczne aspiracje kolejnych miast w Europie, które zamykają centra dla samochodów i inwestują w komunikację zbiorową.

Strajk, który oznacza dla pracowników utratę zarobków za ostatnie kilka tygodni, można wesprzeć na https://zrzutka.pl/r2uwj9

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Cwaniackie układanki zamiast tanga

Następny

Przyłębska vs. Świączkowski? Nie widzę różnicy