59928522_766204557113405_2029245023702220800_n
Parę dni temu, Czarnek, minister edukacji, dokonał korekty listy lektur dla szkół podstawowych i średnich. Z żyjących autorów, których nazwiska wypadły z dotychczasowej, znam osobiście jedynie poetę Świetlickiego. Jego wierszy nie przeczytają już licealiści ani uczniowie techników, „ponieważ myśli zawarte w wielu utworach nie reprezentują wartości, które wpisane zostały w podstawie programowej”, jako rzecze resort ustami rzecznika. Na szczęście nikt nie zabronił im jeszcze pić „Finlandii”. Po kryjomu albo jawnie.
Ponadto MEiN stwierdza, że: „Poziom ironii, z którym mamy do czynienia w wierszach M. Świetlickiego, przerasta niejednokrotnie możliwości intelektualne kilkunastoletniego odbiorcy, jakim jest uczeń szkoły ponadpodstawowej. W efekcie prowadzić to może do odczytania dosłownego treści utworów”. A ja się pytam, za poetą wyrzuconym/wyklętym, ile lat ma urzędnik, który napisał takie uzasadnienie; jakie są u niego kwalifikacje intelektualne do stawiania tak mocnych tez i dlaczego na starcie wyrzuca polską młodzież za nawias, jako grupę bez własnego zdania i pomyślunku? Ciekawi mnie też z drugiej strony, jaki poziom ironii występuje w wierszach Karola Wojtyły, skoro jego utwory się dla dziatwy nadają, a nie chcę się nawet domyślać, ile ironii kryje się w twórczości Stefana Wyszyńskiego, zwłaszcza z jego wczesnych dzieł przedwojennych. Ale i po wojnie miał Wyszyński sporo ciekawego do powiedzenia. W 1957 r. napominał księży na katedrze KUL-u: „Aspiracje społeczne współczesnych kobiet muszą być przez Kościół i przez duchowieństwo należycie rozumiane i doceniane. Ten problem nie może być przedmiotem żartów, dowcipów, jakiejś przewagi władczej instynktu męskiego”. I, aliści, już w 1970 roku przewidział czarne protesty grzmiąc z ambony: „Obyście nie poddali się wygodnictwu, egoizmowi i wrogości życia! Obyście nie naśladowali modnych lalek, których pełne są teatry, kabarety, kawiarnie, redakcje. Obyście nie naśladowali kobiet, wyśmiewających matki, które urodziły Polsce i Kościołowi trzecie, czwarte, czy piąte dziecko. Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej!”. Tak, bracia i siostry, to wszystko jest dostatecznie ironiczne dla młodych; ten przekaz ich młode umysły odpowiednio zdekodują, a po przeczytaniu Świetlickiego grozi im co najwyżej alkoholizm i sentymentalizm, co w przypadku niewiast, jest po dwakroć niebezpieczne, bo zaczytane w mącicielu porzucą swoje cnoty i wypełnią sobą kawiarnie, teatry i lokale, zapominając o wypełnianiu macic drogocennym nasieniem, z którego wzejdzie kolejny Polak i Polka, ad maiore del gloriam! Wszystkie kanony lektur, idąc za Eliotem, są nic niewarte, bo tak jak zmienne są czasy, zmieniają się i czytelnicze mody, a umysł ludzki przyswajający ostatnio jedynie memy i komentarze z insta nie nawyknie do dłuższych niż 15 stron lektur, zwłaszcza wierszem, więc nie ma w ogóle o czym mówić. Jest jednak coś takiego, jak ogólnonarodowa zgoda na to, jak ma wyglądać przeszłość w polskiej szkole. A jeśli jej nie ma, bo chyba nie ma, to powinno się ją stworzyć. Ponad podziałami.
Gdybyśmy mieli prezydenta, które chce po sobie pozostawić coś więcej, niż wypierdziany fotel w pałacu, ten powinien na początku swojej kadencji zebrać u siebie przedstawicieli wszystkich, najważniejszych formacji politycznych, tych z dostępem do żłoba i tych poza nim, i zainicjować, a później pilotować, program ogólnonarodowej zgody edukacyjnej, z wpisaniem do konstytucji włącznie. Póty będziecie Wy, politycy, ze sobą dyskutować i się spierać co do sposobu kształcenia, póki wypracujecie kompromis, czyli rozwiązanie, z którego nikt nie będzie do końca zadowolony. A ten naród przyjmie w referendum. Zapisane w nim będzie, że nie ruszamy edukacji, od kanonu lektur po reformę akademicką, póki nie będzie zgody 75 proc. Sejmu i 100 zgody Senatu, a ta reforma, którą teraz wypracowaliśmy, jest obowiązująca dla każdego rządu, niezależnie kto by sprawował funkcję premiera. I tak z każdą strategiczną gałęzią, na której siedzi Polska ze swoimi chłopkami-roztropkami; służba zdrowia, obronność, administracja publiczna i służba cywilna, co oznacza, że nie ma wyrzucania urzędników państwowych z roboty po każdej zmianie gabinetu a na stanowiska są konkursy. I nie byłoby wtedy Czarnka, ministra edukacji, bo nawet na stójkowego trzeba by się wykazać większą empatią i antycypacją swoich poczynań. Wszystko to oczywiście moje pobożne życzenia, ale nad wyraz delikatny jestem z rana, na kacu, i kto głupiemu zabroni marzyć…