Podczas ostatniej konwencji programowej nowo wybrany przewodniczący Polski 2050 odpowiedział na zaczepki Donalda Tuska: „decyzja powinna zapaść po dokładnym policzeniu wszystkich wariantów”. Chodzi o wspólną listę opozycji, rzekomo gwarantującą pewną wygraną ze Zjednoczoną Prawicą. Szymon Hołownia nie mówi „nie” (choć z lektury felietonów Gazety Wyborczej, zdawać by się mogło, że jest już dawno w koalicji z prezesem). Pewnie ma w pamięci przykry los Ryszarda Petru i Nowoczesnej – zwabionych, zjedzonych i strawionych przez większego, sprytniejszego zwierza.
Ale unikanie bratnich uścisków to tylko jedna z bolączek. Polska 2050 poszukuje własnej drogi programowej i strategii, która pomoże przetrwać i rozwinąć skrzydła. Niezależnie od rezultatu, to kłopotliwy element przyszłej układanki rządowej.
A przecież formacja eks-prezentera TVN-u to tylko kolejna odsłona starej historii: próby przebicia swoistej tetrarchii polskiej polityki – dwie duże partie prawicowe, mali ludowcy i lewica. Palikot, Petru, Kukiz… kolejne próby rozszerzenia tego grona spalały na panewce. Niezależnie od swej konsystencji (populizm libertyński, liberalny czy prawicowy) elektorat wkurzonych jest najbardziej niestabilny. Kim są ludzie chcący oddać głos na ugrupowanie Hołowni? Według analizy portalu OKO.press to przede wszystkim byli zwolennicy PO, Konfederacji, PSL i osoby wcześniej niegłosujące. W mniejszym stopniu również niegdysiejsi fani Lewicy. Nie udało się więc przyciągnąć elektoratu PiS. Przyszli za to wyborcy obrotowi i tzw. elektorat wkurzonych. To dobre wieści dla opozycji, bo rośnie rezerwuar jej zwolenników. Dla samego Hołowni już niekoniecznie, bo musi balansować między bardzo różnymi oczekiwaniami. Jego program odzwierciedla ten stan rzeczy.
Hołownia, czyli kto?
W sensie narracyjnym Polska 2050 to umiarkowana chadecja o liberalno-aktywistycznych ciągotach, nie uciekająca od elementów lewicowych, opleciona w opowieść o partii, która dostrzega wyzwania przyszłości. A poza tym lubi dyskutować, konsultować i uwalniać energię Polaków. Za wyjątkiem tzw. spraw ideologiczno-kulturowych. Tutaj wybiera zamiatanie pod dywan indywidualnego sumienia posczególnych polityków i polityczek. Stąd trudno stwierdzić co ostatecznie zrobi partia z takimi kwestiami jak aborcja czy prawa osób LGBT.
Zajrzyjmy na stronę Polski 2050: Polska potrzebuje „nowej, obywatelskiej siły”, kraj powinien należeć „do Polaków, nie do liderów partyjnych”. Konieczne jest odpartyjnienie oraz wzmocnienie usług publicznych. Głównymi wyzwaniami na następne dekady są polityka zagraniczna i zmiany klimatyczne. Są też oczywiste postulaty w stylu „Trzeba oprzeć edukację nie na kontroli, nadzorze i biurokracji, ale zaufaniu i obiektywnych standardach” czy „postawienie na pracę – aktywizacja zawodowa”. Siegając głębiej odnajdujemy bardziej rozwinięte propozycje, ale rzadko które wychodzą poza rzeczy oczywiste. Całość spaja wrażliwość populistyczna – naprawa Polski przyjdzie wraz z odpartyjnieniem państwa i uwolnieniem ducha obywatelskości. Świat dyskutuje o kryzysie demograficznym, zbierającej fali migracji klimatycznej. sztucznej inteligencji, zaniku miejsc pracy, ale niewiele z tych palących wyzwań znajduje miejsce w wizji Hołowni.
O wszystkim, czyli o niczym
Zdarza się czasem, że Hołownia odkurza odznakę futurysty, myślącego kilka pokoleń naprzód (zdania w stylu: „naszym celem jest wypracowanie pomysłu dla Polski na pokolenie, nie na kadencję” stanowią esencję programu Polski 2050). Jak w ostatnich tygodniach, gdy stwierdził, że jak najszybciej trzeba skończyć z gotówką i przyjąć pieniądz cyfrowy. Kiedy wybuchła fala krytyki, a komentatorzy zauważali, że takie rozwiązanie będzie prowadziło do totalnej kontroli życia obywateli, szybko odpuścił, wskazując że „być może z czasem, z postępem, pojawi się również jako opcja możliwość korzystania z bardziej ucyfrowionych narzędzi płacenia” (czy to możliwe, że Hołownia nie słyszał o kartach płatniczych?). Przyszłościowa narracja wraca w pogadankach Hołowni, jednak często jest ona mocno spóźniona wobec realnych trendów lub wręcz przyjmuje formę memiczną.
O wiele ciekawiej jest na niwie politycznej. Głosowanie za odrzuceniem ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma być krokiem w kierunku uzyskania przez Polskę należnych pieniędzy z KPO, ujawniło kolejny zwrot lidera Polski 2050 – tym razem w stronę najbardziej zagorzałego elektoratu opozycji. Tego, który woli stracić miliardy złotych niż nagiąć swoje polityczne sumienie. W takim właśnie tonie argumentował Hołownia, krytykując konkurencję z opozycji: „Mają kłopot z tym, że połamali własne sumienia i zagłosowali za ustawą, która jest niekonstytucyjna i nie przyniesie Polsce żadnych pieniędzy w szybkim terminie.” Wedle sondażu IBRIS dla Rzeczpospolitej opcja wspierająca wstrzymanie się od głosu ma tyle samo zwolenników (35,7 proc.), co przeciwna (37,9 proc). Nawet, jeśi wliczymy w to głosy respondentów popierających obóz Zjednoczonej Prawicy, widać wyraźnie, że sprawa nie jest jasna. To zamieszanie działa na korzyść Hołowni, choć już niekoniecznie przynosi zyski opozycji jako całości.
Ten ideologiczno-celowościowy miszmasz będzie stanowił problem dla ewentualnej, przyszłej koalicji rządzącej – o ile rzecz jasna obóz opozycji zdobędzie sejmową większość. Polityczne cele Lewicy, Platformy i PSL współgrają z odczuciami ich wyborców a programy tych ugrupowań ze starymi, znanymi ideologiami (liberalizm, konserwatyzm, socjaldemokracja). U Hołowni nic nie jest jasne (może prócz tego, że jednak nie wejdzie w objęcia Kaczyńskiego, jak sugerują najbardziej zaciekli pretorianie Platformy). Polska 2050 to nowy zawodnik na zatłoczonym pokładzie opozycji. Taki świeżak musi sie odróżnić, by przeżyć. Ostatnie sondaże wskazują, że nowa partia ma już najlepsze czasy za sobą, a jej poparcie oscyluje w granicach 7-12 proc. Jeśli Szymon Hołownia odrobił lekcje z polskiej polityki, będziemy świadkami niezłych turbulencji.