W związku z afrykańskim pomorem świń minister Szyszko postanowił drastycznie zmniejszyć populację dzików w Polsce. Nawet myśliwi uważają, że to niepotrzebne okrucieństwo.
We wschodniej Polsce rozwija się epidemia afrykańskiego pomoru świń. Minister środowiska stwierdził, że lekiem na nią ma być drastyczna redukcja populacji dzików i chce strzelać na potęgę. Zostać mają niedobitki: 0,1 osobnika na km kw. na wschód i 0,5 osobnika na km kw. na zachód od Wisły.
Przyrodnicy, a nawet i myśliwi, twierdzą, że te limity zostały po prostu wymyślone, ponieważ nie znajdują potwierdzenia w żadnych badaniach i nie ma żadnej pewności, że odstrzał na taką skalę w ogóle zatrzyma wirusa. Tomasz Podgórski z Instytutu Biologii Ssaków zwrócił uwagę, że na Podlasiu w latach 2014-16 praktykowano odstrzał całoroczny – i sytuacja nie uległa poprawie.
Ale minister wie swoje i wydał stosowne rozporządzenie, które zatwierdził zarząd Polskiego Związku Łowieckiego. Mówi ono, że to myśliwi z PZŁ będą zabijać dziki poza terenem parków narodowych. Do obwodów łowieckich przyszły już wytyczne na odstrzał, które mają być zrealizowane do końca listopada. Wielu myśliwych uznało je za absurdalne.
– Decyzja władz PZŁ o redukcji pogłowia dzików w ciągu najbliższych dwóch miesięcy jest kuriozalna – powiedział w rozmowie z Oko.press Sławomir Kłoda, myśliwy z zachodniopomorskiego. – Tak uważa też wielu moich kolegów-myśliwych. Decyzja Zarządu Głównego wynika wyłącznie ze względów politycznych. Resort środowiska jest w sporze z ministrem rolnictwa Krzysztofem Jurgielem, który chce rozwiązania PZŁ. Dlatego Zarząd Główny zrobi wszystko, by przypodobać się ministrowi Szyszce.