Odbyłam przed chwilą wstrząsającą rozmowę telefoniczną, nie pierwszą już i nie ostatnią taką, z osobą będącą emerytką mundurową/emerytem mundurowym. Dziś zadzwoniła pani Irena ze Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych na Domaniewskiej.
– Proszę pani, co my mamy zrobić? Zostanie mi 257 zł – wylicza dokładnie starsza kobieta łamiącym się głosem przypominającym szklany puchar. – 153 zł pielęgnacyjnego i dodatek za obóz. Resztę mi zabiorą. Jakbym nigdy nie żyła, nie pracowała, jakbym nie istniała. Może za te kilkaset złotych przeżyję, chleb i woda, ja wiem jak to jest, byłam w obozie, miałam trzynaście lat, czynszu nie zapłacę, aż mnie wyrzucą z mieszkania, Powstanie przeżyłam, na gruzach już spałam, proszę pani, trzynaście lat miałam, rodzice zginęli, gdzie miałam iść po wojnie, to były takie czasy, musiałam gdzieś się zatrudnić.
Jej głos przechodzi w zduszony szloch, opowiada, że zewsząd czuje presję, żeby umarła. – Coraz więcej emerytów popełnia samobójstwa, dostają decyzje i nie wytrzymują psychicznie. – Trzymając słuchawkę przy uchu, czuję, że zaraz będę musiała się zmierzyć z czymś bardzo ciężkim: pani Irena wydaje westchnienie i dzielnie połyka sól ze słyszalnych w jej głosie, siłą woli hamowanych łez – to nie tylko o pieniądze chodzi, chodzi o godność, traktuje się nas wszystkich jak zbirów, którzy wyrywali ludziom paznokcie. Chcą, żebyśmy wyzdychali wszyscy, jak się zabijemy, to tylko Kaczyński się ucieszy, bo nawet tych kilkuset złotych nie będzie nam musiał płacić. Ale ja już nie mogę, proszę pani – wybucha – ja Warszawę odbudowywałam, nikt nie chce o tym pamiętać, rząd chce nas wymazać, wygumkować, proszę pani, ja ISTNIEJĘ!!!
Pani Irena pracowała jako sekretarka w Milicji i MSW. Z tytułu pracy w tym ostatnim miejscu zostanie jej odebrana emerytura. Nie krociowa, kilkutysiączłotowa emerytura, jak podawały media, tylko jej wynosząca obecnie 1430 zł emerytura. Podstawa wymiaru jej emerytury za większość lat wyniesie 0%.